06 czerwca 2018, 10:30
Trzy po 33

Bralczyk: Profesorze, jaka jest pańska legitymacja do nauczania pięknej polszczyzny?
Miodek: Posiadam miękkie umiejętności, które nabyłem w międzyczasie.
Markowski: Tylko czy procedura była wystarczająco transparentna.

Brawurowa opowieść o słowach, których obecnie tak chętnie nadużywamy. Wybitni profesorowie: Jan Miodek, Jerzy Bralczyk i Andrzej Markowski przypatrują się nawykom językowym Polaków, przeprowadzają przez labirynty znaczeń, tłumaczą modne zwroty i ganią (zwłaszcza osoby publiczne) za używanie tych błędnych.

Aplikacja, projekt, transparentny, procedura… Wszystkich tych słów używamy w nieodpowiedni sposób. A raczej – na skutek wpływu języka angielskiego – stworzyliśmy im zupełnie nowe znaczenia niż miały pierwotnie w języku polskim. Takich wyrazów jest jednak znacznie więcej, a ich nadużywanie mówi o nas więcej niż niejedna socjologiczna rozprawa.

W znany sobie lekki i humorystyczny sposób językoznawcy przybliżają czytelnikom meandry współczesnej polszczyzny atakowanej przez terminologię komputerową z jednej strony i lingwistyczną pomysłowość „gimbazy” z drugiej. Nasiąknięty kalkami z obcych języków, polski przestaje czerpać z dotychczasowych, słowiańskich korzeni i staje się internacjonalną hybrydą, w której „kejsy trzeba wysyłać asap, bo jest dedlajn”. Jak się na to zapatrują mistrzowie polszczyzny? Obczajają zwroty i słowa, mają polewkę z „pozytywnie zaprogramowanych” i pochylają się nad wyautowanym targetem.

„W trzy po 33” filologiczne przemyślenia okraszone są anegdotami i cytatami z bieżącej prasy, telewizji i internetu, przez co daleko im do naukowej rozprawy, a bliżej do zbioru żartobliwych opowiastek. Na humorystyczny wydźwięk książki wskazują już same tytuły rozdziałów, wśród których możemy znaleźć: „Hejtuję, więc jestem”, „Chandra w dołku”, „Focia z foczką” czy „Prawilny tępi frajerstwo”.

Profesorowie Miodek, Bralczyk i Markowski zwracają także uwagę na słowa, które ewoluowały i zaczęły mieć nowe znaczenia (wśród nich na przykład czasownik „podejrzewać”), nierzadko naśmiewają się nieco z napuszenia i prób podwyższenia swojego statusu za pomocą nieudolnych (i nieodpowiednich) struktur językowych („dzień dzisiejszy” czy „w każdym bądź razie” to nie są poprawne formy!). Bo obciachem jest używać słowa „destynacja”, a „dieta” nie ma nic wspólnego z odchudzaniem. „A potem to już tylko jazda, czasami bez trzymanki, przez słowa, które znamy doskonale, choć często może się okazać, że nam się tylko tak wydaje”…

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Monika Mańka

komentarze (0)

_