21 marca 2018, 15:27
„Cień góry”

„Cień góry” to długo wyczekiwana kontynuacja „Shantaram” – brawurowej powieści inspirowanej prawdziwymi wydarzeniami z życia autora. George David Roberts został w młodości skazany za napady z bronią w ręku. Po dwóch latach uciekł w biały dzień z najbardziej strzeżonego więzienia, przez co stał się jednym z najbardziej poszukiwanych przestępców w Australii. Postanowił ukryć się w Bombaju, pracując jako lekarz w slumsach i zaprzyjaźniając się z mafią. Trafił do więzienia, gdzie był torturowany, jednak dzięki łapówce szefa mafii zostaje wypuszczony na wolność. Wyjechał walczyć w Afganistanie, za co ponosi olbrzymią cenę. „Cień góry” zaczyna się dwa lata po wydarzeniach z pierwszej części. Lin stracił dwie najważniejsze osoby w życiu – przewodnika duchowego Kadirbaja i miłość życia, Karlę, która poślubiła potentata medialnego. Mężczyzna wraca do Bombaju po szmuglerskiej akcji i zastaje miasto, które rządzi się innymi prawami. Porachunki gangsterskie, zamieszki, okrucieństwo policji, korupcja, tajemnicze morderstwa. Nowi przywódcy mafijnej siatki prześcigają się w coraz brutalniejszych interesach, a on sam musi zdecydować, czy zacznie grać według ich zasad, czy zaryzykuje życie, tworząc swoje. Największa indyjska metropolia w „Cieniu góry” znacznie różni się od tej, jaką zwykliśmy oglądać w bollywoodzkich filmach. To Bombaj gangsterów, artystów, narkomanów, zdeprawowanych policjantów i niebieskich ptaków. Miasto outsiderów, zbiegów, samotników; wszystkich tych, którzy nie potrafili odnaleźć się w roli członków społeczeństwa.

Rozważania o prawdzie, miłości, samotności, wartości życia, smutku czy śmiertelności stanowią stały element niemalże każdego rozdziału; o ile w pierwszej części prowadzone były w sposób wyważony i ze smakiem, to w drugiej pozostawiają wiele do życzenia. „Musiałem znaleźć drogę. Musiałem przestać upadać. Odwróciłem się od posiadłości Sanjaya i odjechałem, rzucając kolejną tratwę nadziei na ten mały ocean czasu, moje życie” – pisze Roberts (i tak przez 800 stron). Niestety, książka niczym nie przypomina porywającej, fascynującej historii, jaką australijski pisarz snuł w „Shantaram”. Dyskusyjna jest także wartość owych dywagacji –  są głębokim wniknięciem w duchowość człowieka czy tanią pseudorefleksyjną manierą w stylu Paulo Coelho? Skłaniam się ku drugiej opcji.

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Monika Mańka

komentarze (0)

_