30 marca 2017, 09:34
„Lęk i odraza w Las Vegas”

Lęk przed policją, odraza do narkotycznych wizji, a w końcu lęk przed odrazą do świata i samych siebie – w taki sposób można streścić najbardziej znaną książkę Huntera S. Thompsona, na kanwie której oparto film z Johnnym Deepem w roli głównej.

Autobiograficzna opowieść rozpoczyna się od jazdy Roula Duke’a, który jest alter ego Thompsona, i jego adwokata Gonzo, do tytułowego Las Vegas, gdzie Duke jako dziennikarz ma za zadanie stworzyć reportaż na temat dorocznego rajdu Mint 400. Zaopatrując się jednak w 75 tabletek Meskaliny, 5 znaczków LSD, pół solniczki kokainy, alkohol i dwie torby marihuany, mężczyźni stawiają pod znakiem zapytania pomyślne zakończenie tej misji.

Wybijającą się na pierwszy plan cechą książki jest niejednowymiarowość obrazu, która pozwala przypuszczać, że „Lęk i odraza w Las Vegas” nie jest jedynie luźną wariacją na temat narkotyków, lecz obfituje w nawiązania historyczne czy ideologiczne. Thompson snuje opowieść o „złym tripie”, lecz nie tylko tym narkotykowym. Bohaterowie stają twarzą w twarz z nową, skompromitowaną Ameryką początku lat 70. W ponure nastroje wprawia wojna w Wietnamie czy schyłek ery hipisów, pokolenia upadłych poszukiwaczy, którzy nie pojęli mistycznej ułudy kultury kwasu. Jawi się tęsknota za latami 60., w których Duke był działaczem ruchu pacyfistycznego i pisał zaangażowane artykuły, co stanowi przykry kontrast z czasem obecnym, gdzie jest pismakiem do wynajęcia. Ideały rozpłynęły się, pozostały rzesze uzależnionych ludzi, zawieszonych na haki realności. Widać tutaj dramat nie tylko jednostek, a całego pokolenia, rozliczenie z narodowymi utopiami, obnażenie brutalnej prawdy o ułudzie American Dream. Nie bez znaczenia pozostaje obecna w książce sentencja: „Ten, kto czyni z siebie bestię, pozbywa się cierpień człowieczeństwa”.

Największą pułapką powieści jest to, że bywa odbierana pobieżnie i bezrefleksyjnie – stała się niemalże kultowa ze względu na narkotykowe szaleństwa bohaterów. Każdy ma własną interpretację i tylko od odbiorcy uwikłanego w plątaninę własnych doświadczeń zależy recepcja tego dzieła. Dla jedynych to historia składająca się wyłącznie z narkotykowych odjazdów – rejestr odurzeń kwasem i pięcioma łykami eteru – dla innych z kolei to gorzka analiza ówczesnej Ameryki, brutalnie obnażająca prawdę o iluzoryczności American Dream. Ja skłaniam się ku drugiej opcji.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Monika Mańka

komentarze (0)

_