22 lipca 2016, 12:06
Recenzja: „Fight Club” (Podziemny krąg) Chuck Palahniuk

Chuck Palahniuk

„Fight Club” (Podziemny krąg)

 

Narratorem, a równocześnie głównym bohaterem książki jest trzydziestokilkuletni mężczyzna cierpiący na bezsenność. Wiedziony sugestią lekarza dołącza do grupy wsparcia osób chorych na raka. Szybko okazuje się, że zainteresowanie i współczucie okazywane mu przez innych stają się receptą na przywrócenie spokojnego snu. Uporządkowany zdawałoby się schemat burzy pojawienie się Tylera, Marli i zagadkowy pożar apartamentu. Poznany w samolocie mężczyzna proponuje Narratorowi wspólne mieszkanie, a także staje się współzałożycielem tytułowego Fight Clubu.

W książce ujawnia się krytyka współczesnego pokolenia opętanego konsumpcjonizmem. Osiągnięcie samorealizacji związane jest potrzebą władania określonymi przedmiotami, a spełnienie jawi się jako zmagazynowanie jak największej liczby relatywnie potrzebnych rzeczy. Ludzkość zaprogramowana jest by gonić za lepszym stylem życia, z irracjonalnym przekonaniem, że meble czy samochód odzwierciedlają osobowość. Ukazane jest pewne rozwarstwienie społeczeństwa, gdzie rozwarstwienie to dotyczy nie tylko ziejących pustką przepaści w relacjach interpersonalnych, ale rozszczepienia osobowości spowodowanego walką pomiędzy mieć a być. Walką ze samym sobą, tym, co się chce, a co archetypicznie wpisane jest w nasze istnienie.

Odpowiedzią na to zdaje się być tytułowy Fight Club, oparty na atawistycznej potrzebie próby sił, wyładowania życiowych frustracji. Pogoń za materialistycznymi dobrami okazuje się niesatysfakcjonująca. Marzenia z dzieciństwa o wielkiej karierze zwieńczonej finansowym sukcesem i poczuciem samorealizacji nie są w stanie się ziścić. W pewnym sensie walka fizyczna staje się także metaforyczną walką z utartymi schematami, w których przychodzi nam funkcjonować. Elementarną zasadą Klubu jest zakaz mówienia o nim, co odbiera mu znamiona realności. Z czasem grupa ewoluuje w „Projekt Chaos”, który w swojej strukturze i działaniu przypomina sektę. Być może więc człowiek, mimo nieodzownej potrzeby wyrwania się spod jarzma schematów, paradoksalnie sam dąży do usytuowania się w komórce społecznej, której będzie podległym uczestnikiem.

„Fight Club” traktuje o skrywanej żądzy władzy nad własnymi życiem, które wpadło w mechanizm samodoskonalenia się, u podstaw którego nie leży rozwój własnej osobowości, ale dążenie do materialnego luksusu i odpowiedniej pozycji społecznej.  Egzystujemy w bezpiecznej przestrzeni, bojąc się żyć tak, jak naprawdę chcemy, co budzi w nas agresję i żądzę destrukcji, skierowaną jednak przeciwko nam samym jako kara za własne tchórzostwo i zniewolenie. Narrator, tworząc podświadomie swoje alter-ego, dąży do zniszczenia starego świata, starego ego, którego nienawidzi.

Z książki wysnuwa się gorzka refleksja, że to nie my posiadamy rzeczy, ale rzeczy posiadają nas. W końcu dociera do nas. „Wykonujemy pracę, której nienawidzimy, by kupić niepotrzebne rzeczy. Jesteśmy średnimi dziećmi historii. Nie mamy celu ani miejsca. Nie mamy Wielkiej Wojny. Nie mamy Wielkiej Depresji. Naszą wojną jest wojna duchowa, naszą Wielką Depresją jest nasze życie”.

 

Monika Mańka

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Monika Mańka

komentarze (0)

_