Piotr Sommer
„Dni i noce”
Czas, będący spoiwem Sommerowskich wierszy, nie jest przedstawiony w sensie metafizycznej przemijalności i związanych z nią ontologicznych refleksji. To czas, który wytłuszcza ludzkie niedociągnięcia i upadki, które rozczulają autora „Dni i nocy”.
Wszystko przechodzące do przeszłości staje się członkiem innej cywilizacji, zniekształcone relatywną grą wspomnień. Czas jest przedstawicielem, którzy cyklicznie, acz chaotycznie, rozporządza ludzkim życiem. Rozpędza się i zatrzymuje, gdzieniegdzie ucinając dni w trakcie nienasyconych, niedojrzałych jeszcze chwil.
Sommer daje do zrozumienia, że żyjemy zapętleni w czasowym paradygmacie, umownym, ale nieregularnym w swoim wymiarze. Jeden dzień, mając 24 godziny, 1440 minut, 86400 sekund, zdaje się być sporym magazynem doświadczeń i wspomnień, ale w perspektywie 365 dni, w perspektywie lat, stapia się z innymi i przestaje być wartościowym, zapamiętanym przeżyciem, a staje się nieistotną melodią przeszłości, jakich wiele.
Autor „Dni i nocy” poszukuje miejsca, w którym umieszczono zlepki zarejestrowanych chwil, a raczej ich klisze jedynie, skrzywione, nadgryzione upływem czasu. Klisze te tworzą alternatywny świat, scalony za pomocą strzępków wspomnień. Świadectwem upływu czasu staje się odwrócenie ról, kiedy dziecko przejmuje obowiązki matki, a matka korzysta z przywilejów dziecka. Żyjąc mierzymy czas, gdzie od śmierci dzieli nas zaledwie kilka pulsujących drgań.
Za cel poeta stawia sobie rejestr człowieczeństwa, jego słabości, wzruszeń, rachitycznych gestów, drżących rąk i kłopotów z pamięcią. Wydaje się, że Sommer składa hołd człowiekowi, ludzkim zmysłom. Nie postrzega czasu metafizycznie, filozoficznie, ale dopatruje się jego upływu w codziennych czynnościach. Czytelnik z kolei staje się przestrzenią interpretacji, dokonuje recepcji dzieła w indywidualny, subiektywny sposób.
Jeśli można mówić o podobieństwie poezji Sommera do poezji Białoszewskiego, to w formie szarych eminencji zachwytu, gdzie zachwyt wzbudza „cień kropli deszczu” wędrującej po ciele. Epifaniczność przeplata się z relacją szarych, nudnych wydarzeń, które opisane, poświadczają swoją istotność. Ale te z pozoru nudne epizody są równie ważne, bo dzięki swej autentyczności i rzetelności, tworzą holistyczny obraz dni.
„Dnie i noce” to poezja dialogiczna, rozczulająca się nad istotą człowieczeństwa, w całej jego niedoskonałej rozciągłości. Sommer, wyrzekając się miana wieszcza, licencjonowanego agenta prawdy, bierze siebie samego w nawias, pozostawiając miejsce dla czytelnika. Nie upiększa świata, nie buntuje się, unika schematyzowania, nie nadaje formy wierszom. Nie pozwala im na udawanie poematu. Są tym, czym są.
Monika Mańka