07 lipca 2016, 12:00
Recenzja: „Dni i noce” Piotr Sommer

Piotr Sommer

„Dni i noce”

 

Czas, będący spoiwem Sommerowskich wierszy, nie jest przedstawiony w sensie metafizycznej przemijalności i związanych z nią ontologicznych refleksji. To czas, który wytłuszcza ludzkie niedociągnięcia i upadki, które rozczulają autora „Dni i nocy”.

Wszystko przechodzące do przeszłości staje się członkiem innej cywilizacji, zniekształcone relatywną grą wspomnień. Czas jest przedstawicielem, którzy cyklicznie, acz chaotycznie, rozporządza ludzkim życiem. Rozpędza się i zatrzymuje, gdzieniegdzie ucinając dni w trakcie nienasyconych, niedojrzałych jeszcze chwil.

Sommer daje do zrozumienia, że żyjemy zapętleni w czasowym paradygmacie, umownym, ale nieregularnym w swoim wymiarze. Jeden dzień, mając 24 godziny, 1440 minut, 86400 sekund, zdaje się być sporym magazynem doświadczeń i wspomnień, ale w perspektywie 365 dni, w perspektywie lat, stapia się z innymi i przestaje być wartościowym, zapamiętanym przeżyciem, a staje się nieistotną melodią przeszłości, jakich wiele.

Autor „Dni i nocy” poszukuje miejsca, w którym umieszczono zlepki zarejestrowanych chwil, a raczej ich klisze jedynie, skrzywione, nadgryzione upływem czasu. Klisze te tworzą alternatywny świat, scalony za pomocą strzępków wspomnień. Świadectwem upływu czasu staje się odwrócenie ról, kiedy dziecko przejmuje obowiązki matki, a matka korzysta z przywilejów dziecka. Żyjąc mierzymy czas, gdzie od śmierci dzieli nas zaledwie kilka pulsujących drgań.

Za cel poeta stawia sobie rejestr człowieczeństwa, jego słabości, wzruszeń, rachitycznych gestów, drżących rąk i kłopotów z pamięcią. Wydaje się, że Sommer składa hołd człowiekowi, ludzkim zmysłom. Nie postrzega czasu metafizycznie, filozoficznie, ale dopatruje się jego upływu w codziennych czynnościach. Czytelnik z kolei staje się przestrzenią interpretacji, dokonuje recepcji dzieła w indywidualny, subiektywny sposób.

Jeśli można mówić o podobieństwie poezji Sommera do poezji Białoszewskiego, to w formie szarych eminencji zachwytu, gdzie zachwyt wzbudza „cień kropli deszczu” wędrującej po ciele. Epifaniczność przeplata się z relacją szarych, nudnych wydarzeń, które opisane, poświadczają swoją istotność. Ale te z pozoru nudne epizody są równie ważne, bo dzięki swej autentyczności i rzetelności, tworzą holistyczny obraz dni.

„Dnie i noce” to poezja dialogiczna, rozczulająca się nad istotą człowieczeństwa, w całej jego niedoskonałej rozciągłości. Sommer, wyrzekając się miana wieszcza, licencjonowanego agenta prawdy, bierze siebie samego w nawias, pozostawiając miejsce dla czytelnika. Nie upiększa świata, nie buntuje się, unika schematyzowania, nie nadaje formy wierszom. Nie pozwala im na udawanie poematu. Są tym, czym są.

 

Monika Mańka

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Monika Mańka

komentarze (0)

_