24 czerwca 2016, 11:56
Recenzja: „Głód” Martin Caparrós

„Głód”

Martin Caparrós

 

Czy wyobrażasz sobie, co to znaczy nie wiedzieć, czy następnego dnia będziesz miał coś do jedzenia? Więcej – czy wyobrażasz sobie życie złożone z setek, tysięcy tego typu dni? Życie zbudowane na niepewności, na usilnych próbach poradzenia sobie z tą sytuacją, na niemożności zapomnienia, ponieważ wszystko krąży wokół jednego tematu? Podczas gdy my delektujemy się idealnie wypieczonym stekiem czy owocami morza, miliony ludzi funkcjonują w taki sposób, są wykluczeni z innych wymiarów życia. Nie myślą o samorealizacji czy pięciu się po kolejnych szczeblach kariery, lecz o życiu wyzbytym podstawowego zmartwienia: głodu.

To on determinuje rzeczywistość, kształtował naszą cywilizację od początku jej powstania. Każdego dnia z przyczyn związanych z głodem umiera 25 tysięcy osób. Co roku przychodzi na świat 20 milionów dzieci, które nie mają szansy na prawidłowy rozwój. Nigdy nie będą tym, kim mogłyby się stać. 8 tysięcy z nich codziennie umiera.

Głód u Caparrósa nie jest bezosobowym stanem. To 20-letnia Kadi i jej synek Seydou, który zmarł od przewlekłej biegunki, Iusuf, płaczący po śmierci swojego najmłodszego dziecka, Mahmoud z żoną Aï, niemający nigdy prądu, wody bieżącej czy ubikacji. To nie suche statystyki, ale twarze, historie, narracje ludzi poznawanych w Sudanie, Indiach, Bangladeszu, Madagaskarze, Argentynie, Nigrze. Straszliwa globalna rzeczywistość milionów tych, którzy na co dzień milczą.

Caparrós obnaża mechanizmy pogłębiające problem niedożywienia. Wytyka wyzysk pracowników przez wielkie korporacje, fundusze walutowe, rządy zamożnych krajów, dążące do gromadzenia bogactw, nie zważając na jednostkę. Pisarz stawia tezę: blisko miliard ludzi głoduje, bo są okradani przez nas – silniejszych i bogatszych. Problem utrzymuje się, bo zatrzymujemy dla siebie nieproporcjonalnie dużą część zasobów, jakie daje ziemia. Od lat 70. XX wieku mamy dość żywności, by wykarmić wszystkich. Lecz zamiast wyżywić zbożem 10 osób, przeznaczamy je na wyprodukowanie kilograma wołowiny, która zostaje wysłana bogatemu mieszkańcowi Zachodu. My, Europa, wyrzucamy dziś ok. 30-40 procent jedzenia. „Jeść codziennie mięso, znaczy mówić: mam gdzieś pozostałych dziewięciu” – pisze argentyński dziennikarz.

Dlaczego fakt, miliony ludzi każdego dnia umierają z głodu nie wzbudzają w nas już żadnych emocji? Czy zawiedliśmy jako społeczeństwo? Gdzie jest miejsce na Camusowski humanizm, na odpowiedzialność za drugiego człowieka?

Relacja Caparrósa wywołuje poczucie winy. „Głód” wzbudza gniew. To świadectwo porażki ludzkości. Zmusza do rozmyślania nad każdym wyrzuconym bochenkiem chleba, wyrafinowanymi daniami, na które możemy sobie pozwolić każdego dnia, podczas gdy miliony w Nigrze czy Indiach przez całe życie – jeśli szczęście im dopisze i mają możliwość – codziennie jedzą proso.

Caparrósie daleko do nihilizmu, chociaż pokazuje zakątki świata, w których piekło jest codziennością. Jesteśmy tylko jednostką, ziarenkiem w wielkiej, niesprawiedliwej machinie, lecz mamy wpływ. Historia pokazuje, że niemożliwości urzeczywistniały się, zmieniając bieg dziejów.

 

Monika Mańka

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Monika Mańka

komentarze (0)

_