27 maja 2016, 10:06
Recenzja: „Origami” Julian Kornhauser

Julian Kornhauser

„Origami”

 

Julian Kornhauser przemierza drogę od rimbaudowskich eksperymentów językowych do filozofii osobności, widocznej w „Było, minęło”. Frazy obecnych w tomiku wierszy wystukują tętno doświadczanych olśnień i wzruszeń, a poeta skupia się na nostalgicznym zachwycie chwilą, nic nie znaczącą pauzą, w której przecież tyle się wydarzyło.

W zbiorze tym widoczna jest ewolucja światopoglądowa poety, który od postawy buntu wobec świata zastanego przechodzi do próby rozmowy o przemijalności. Konwersacyjność jest więc jednym z najważniejszych atrybutów twórczości Kornhausera, choć język według poety niczego nie stwarza, nie prorokuje zdarzeń, liczy się jedynie podążanie za doświadczeniem, w którym wiersz jawi się jako miejsce przechowywania źródłowego zachwytu.

Jednym z najistotniejszych zabiegów, jakim oddaje się Kornhauser, jest antropomorfizacja. Szczególnie widać to w pierwszej części tomu, gdzie poeta za pomocą przedmiotów ukazuje ludzkie uczucia, ubiera przedmioty w stany będące dotychczas przymiotem ludzkich bolączek. But, masło czy papierowa torba zdają się być metonimiami posiadającymi swoje odrębne historie. Może więc nie chodzi jedynie o naznaczenie przedmiotów ludzkimi emocjami, ale o ludzkie pęknięcia odnawiające się na skutek wskrzeszonych przeżyć.

W drugiej część zbioru widać tęsknotę za momentami zawieszonymi pomiędzy tytułowym było a minęło, bo przestrzenie te, tak silnie efemeryczne, są już nie do odtworzenia. Również relacje z ludźmi się zacierają, lecz nie ma w tym rozpaczy, tylko cicha zgoda na postępującą nieobecność.

Ostatnia część tomiku, „Elegie edmontońskie”, relacjonuje wycinek życia Kornhausera podczas jego pobytu w Kanadzie. Wspomniana w tytule elegijność łączy się z pewnym rozdarciem, serią pęknięć spowodowaną „niezmienną zmiennością”. Niepokoi również kwestia wiecznej podróży, bo jak ją rozpatrywać? Jako przywilej czy przekleństwo, opatrzone po drodze poszukiwaniem, ucieczką, śmiercią?

Nie ma zwątpienia w epistemiczną moc poezji. Kornhauserowski wiersz jest niejasnym śladem rzeczywistości, efemeryczną cząstką istnienia opartą na banale, balansującą na jego granicy. Łatwo posądzić autora „Origami” o trywialność, jako że jego poezja niejednokrotnie mówi nam to, co już wiemy. Nie ma tutaj pożywki do szerokiego pola do interpretacji, bo niektóre z utworów traktują o rzeczach towarzyszących nam na co dzień. Wszak sam poeta pisał, że główną cechą języka współczesnej literatury polskiej jest jego banalizacja, co nasuwa refleksję, że banał u Kornhausera jest banałem zamierzonym, naśladującym mowę potoczną, zbliżającą się już przecież do języka poezji. Jego poezja pozbawiona jest zabiegów kreacyjnych, forma wierszy zaś ascetyczna, lapidarna, powściągliwa. Artysta dąży do zesencjonalizowania świata w niewielkie treściowo kompozycje. Tworzy pewien rodzaj abstraktu, zbioru słów kluczowych, dzięki którym streszcza świat za pomocą kilkunastu wersów, nie czyniąc tego jednak pobieżnie, ale obficie znaczeniowo.

Wiersz u Kornhausera jest przestrzenią odkrywania sensu codzienności, rejestrowania jej, miejscem przechowywania kruchych reminiscencji  i zalążków pragnień. Każde poznanie dla poety ma charakter językowy, przy czym język też ulega poznaniu. Poezja jest antidotum na chaos, sposobem porządkowania rzeczywistości, która bywa nie do przyjęcia.

Poezja ta naznaczona jest jednak piętnem pesymizmu, zwątpienia, bo jak inaczej zrozumieć wyznanie, że śliwki nie pachną, a źródło nie smakuje? Pewna rzeczywistość kresu, jaką przedstawia Kornhauser nie jest jednak nachalna, lecz nieafirmatywna i porażająca pustką.

 

Monika Mańka

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Monika Mańka

komentarze (0)

_