09 maja 2023, 13:45

Jarosław Koźmiński

Dobre 30 lat temu Adam Ostoja-Ostaszewski w artykule dotyczącym „POSKowego jutra” pisał o „konkurencji z otaczającą wysoką kulturą brytyjską”, o tym że „przyjdzie nie tylko płacić, ale ciężko płacić za podtrzymanie płomienia polskości”.

Ostoja-Ostaszewski wychowany w duchu pokolenia budowniczych POSK-u, trafnie przewidział, że „przyjdzie płacić” i to także w sensie dosłownym. Wielu organizacjom i ośrodkom wyczerpała się dawna, pierwotna formuła działania. 

Tu urodzeni Polacy nie będą nigdy traktować polskości tak samo, jak ich ojcowie. Czy to źle czy dobrze, tego nie wiem. Po prostu taka jest kolej losu. Zmiany są konieczne. Choćby POSK, którego przywołanie jest tylko symboliczne – chodzi o to, że coś co było ciekawe trzydzieści lat temu, jeśli nie jest modernizowane, prowadzone z pomysłem, dziś jest po prostu przestarzałe, nieciekawe, nawet nudne. I na to nadciąga koniec.

Po prostu dzieci i wnuki tamtego pokolenia to już inni ludzie. Jak już pisano w tej rubryce, dla brytyjskich Polaków skończyła się pewna epoka, a nie zaczęła inna. I nie ma powodu, by się temu dziwić czy – co gorsza – na taki stan rzeczy obrażać. 

Podobnie z rodakami przybyłymi na Wyspy w ostatnich latach. Wyjechali z kraju, który wciąż jest „na dorobku” i tu też są „na dorobku”. Przyjechali tu trochę z ciekawości, ale przede wszystkim by poprawić byt sobie i swoim rodzinom – choć nie za wszelką cenę (jak widać po Brexicie). Tak czy inaczej kolejne pokolenia to są inni ludzie, więc z tym zaangażowaniem w „polskość” według dawnego modelu będzie trudno.

Szczególnie że ogromna część zmierza w kierunku asymilacji. Szacuje się że 85 procent rodziców mających dzieci w wieku szkolnym nie posyła dzieci do szkół sobotnich, by uczyły się polskiego. 

I jak w takich warunkach wypełniać hasło: „Polsce i wolnym Polakom na pożytek”? Bo przecież nie tak dawno mieliśmy tu tyle organizacji i ludzi. I wszyscy z ważnymi do spełnienia celami. Tyle że – podkreślam – wyczerpały się tamte formuły. Bo dążenia były żywotne, ale szły w jedną tylko stronę – na siebie, na polskie sprawy – z czasem honorowo wypełnione albo po prostu …coraz mniej ważne. 

I zrobiło się z tego „polskie getto”, które nie ma ani specjalnych wpływów, ani liderów, ani audytorium, ani idei. I nie ma nas w życiu brytyjskim; a nawet ci, którzy są obecni, wcale nie funkcjonują w masowej wyobraźni mieszkańców Wysp jako Polacy czy Brytyjczycy polskiego pochodzenia. 

Hasło „Cud nad Tamizą” w ostatnim czasie słusznie kojarzone jest nie z POSK-iem, lecz z klubem „Orła Białego” na Balham , gdzie setki Polaków zaangażowały się w wielką i ważną akcję społeczną. Natura nie znosi próżni, Ośrodek na Hammersmith nie umiał wykorzystać energii i zapału młodych rodaków, więc oni znaleźli sobie miejsce po drugiej stronie Tamizy.

To oczywiście można odbudować. I mocno ściskam kciuki, by tak się stało. Niech (jaki pisał Adam Ostoja-Ostaszewski) kolejni działacze niosą w POSK-u ów płomień polskości…

Póki co, to jednak mocno stąpający po ziemi ludzie z Balham zasługują na wyróżnienie. Znakiem uznania dla tamtego środowiska jest nagroda dla Magdy Harvey – the Coronation Champion Award. Moje gratulacje!

Wspaniała, wartościowa praca Magdy Harvey.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_