04 stycznia 2019, 14:45
Damian Dudkiewicz: Notatki zza kulis
No i stało się… na korytarzu POSK-u… moje wyraziste oczy spotkały się z błękitnymi oczyma redaktora „Tygodnia Polskiego”…poczucie winy i wstydu opanowało moje ciało, paraliż moralny… wszak obiecałem, obiecałem…

Tak, dałem słowo, że napiszę następne „Notatki z za kulis”, żeby odciążyć naszą zapracowaną Helenkę Kaut Howson, która w trakcie prób technicznych do wznowienia „Zemsty” Sceny Polskiej.UK, zasugerowała żebym napisał o tym jak one przebiegają w operze i naszym teatrze – czym się różnią.

Z operą zetknąłem się na studiach. W ramach zajęć na kulturoznawstwie odwiedzaliśmy instytucje kulturalne, mając głęboką nadzieję, że po skończeniu studiów będziemy w nich pracować. Pamiętam dokładnie wizytę w Operze Wrocławskiej, która była wtedy w remoncie a ich spektakle odbywały się w wytwórni filmów fabularnych, Hali Stulecia lub wrocławskich plenerach. Właśnie owe plenerowe super produkcje przyniosły Operze Wrocławskiej rozgłos w Europie i na świecie. Jej inicjatorką była ówczesna szefowa opery Ewa Michnik.

Jako wrocławski mim zagrałem w superprodukcji wrocławskiej opery – „Napoju Miłosnym” Dionizettiego wcielając się w role asystenta Dulcamary, który handlował eliksirem miłosnym, i zaraz po tym zostałem asystentem reżysera przy Rigoletcie w tejże instytucji. Ale tak naprawdę odkryłem prawdziwy świat opery, kiedy przeprowadziłem się do Wielkiej Brytanii.

W 2008 przyjechałem do Londynu, gdzie opera przywitała mnie z wielkim światowym rozmachem. Najpierw grając w operze objazdowej Opera della Luna, potem w English National Opera /London Coliseum gdzie do projektów operowych zapraszani są znani reżyserzy filmowi. I tak tez się stało z Terry Gilliamem, członkiem słynnego Cyrku Monty Pythona, reżysera takich spektakularnych filmów jak „Brasil”, „Dwanaście małp”, „Bandyci czasu” czy ostatniego filmu: „Człowiek, który zabił Don Kichota”.

Terry wyreżyserował dwie wspaniałe opery( The Damnation of Faust i Benvenutto Cellini), obydwie napisane przez Hektora Berlioza – trudnego kompozytora słynącego z brawurowych kompozycji i szaleństwa. W pewnym sensie, jak mówi Gilliam. obaj są do siebie podobni w szaleństwie i rozmachu, z jakim tworzą swoja sztukę. Gilliam słynie z bardzo wyrafinowanej i zarazem pełnej fantazji, plastycznej wręcz komiksowej sztuki filmowej. Jego pierwszym zawodem jest ilustratorstwo komiksowe stąd jego filmy są barwne, wielowymiarowe i pełne snów i Monty Pythonowskiego humoru. I takie też są jego widowiska operowe.

Ale do rzeczy, Panie Damianie… Mam ująć w słowa przebieg procesu tworzenia przedstawienia operowego, w czym się różni od tradycyjnego teatru.

W styczniu 2011 zostałem zaproszony na casting do The Damnation of Faust (Potępienie Fausta) Terry Gilliama. Po trzech etapach eliminacji wraz z 11 aktorami z rożnych kątków świata w marcu zaczęliśmy próby.

Pierwszy tydzień, sami aktorzy, wraz z Terrym i Leah Housman zbudowaliśmy wachlarz postaci ruchowych, szkieletu, do którego za jakiś czas wprowadzimy chór i solistów. Duża cześć tego spektaklu stanowił ruch aktorów-mimów. Terry oparł historię Fausta na historii Niemiec zaczynając od romantycznej wizji Niemieckich poetów i malarzy (użył w swojej scenografii cytaty ze sztuki z tamtych czasów m.in Caspara Davida Friedricha, opery Wagnera itp.) przez wielkie spotkanie kuzynostwa monarchicznego, które rządziło wtedy Europą (monarchowie spotykają się na wieczerzy, którą organizuje Mefisto przynosząc ogromny tort z wymalowaną mapą świata, owa wieczerze kończy „cake fight”, który przeistacza się w pierwsza wojnę światową), Bauhaus i kończy na pogromie Żydów i Auschwitz.). Faust używa wehikułu czasu i przemieszcza się na linii historii w poszukiwaniu Margerity. Nie chcę zdradzać Państwu całego synopsisu opery, dlatego wspomnę odrobinę o tym, co można w niej zobaczyć. Berlioz napisał „The Damnation of Faust” na początku, jako koncert z bardzo mała ilością recytatywów w kilku wersjach dla czterech postaci: Mefistofeles, Faust, Margarita i Brander – zaś obdarzył obficie chór i orkiestrę dając jej pole do popisu w sferze czysto melodycznej bez użycia ludzkiego głosu. Terry wpadł na świetny pomysł i części melodyczne wypełnił historiami wspierającymi przebieg podróży Fausta. Wykorzystał do tego aktorów i chórzystów. Jedna z bardzo głębokich scen czysto ruchowych jest Marsz Węgierski oraz duża cześć muzyczna, w której przedstawiliśmy Noc Kryształową, w której widz postawiony jest w sytuacji humoru i tragedii. Terry lubi bawić się widzem i jego emocjami. Sceny z Kristallnacht są rodem jak z tragikomicznego musicalu…

Ale powróćmy do samego procesu tworzenia. Po uformowaniu szkieletu spektaklu i wypróbowaniu przez nas aktorów scen dla solistów i chóru przyszedł czas na nasze wspaniałe gwiazdy operowe.

Soliści mają próby muzyczne z korepetytorami przy pianinie. Większość z nich porusza się w ramach własnego repertuaru głosowego. Soprany znają arie poświęcone sopranom, tenorzy tenorom itd., więc nie potrzebują aż tak wielu prób muzycznych, ale w przypadku naszej produkcji, niewielu śpiewaków zna ten materiał w związku, z czym nasi soliści muszą uczyć się go od nowa i do tego po angielsku. ENO ma tradycje tłumaczenia oper i wystawiania ich w ojczystym języku królowej Elżbiety. Oryginalnie opery Berlioza wystawiane są po francusku.

Drugi tydzień prób wypełnia praca nad scenami pomiędzy Mefistofelesem, Faustem i Margaritą. Leah Hausman układa ruch, Terry reżyseruje, a my tworzymy postaci i przestrzeń, w której soliści musza się odnaleźć. Gramy Impy (pomocnicy Mefista), Żołnierzy, Lekarzy, Pielęgniarki, Gestapowców, Żydów i wiele innych charakterów. Każdy z nas ma kilkanaście szybkich przebiórek.

W trzecim tygodniu, dochodzi chór i wtedy zaczyna się dużo wolniejsza praca, bo poza grupa aktorów, solistów, trzeba ogarnąć ponad 90-osobową grupę chórzystów…

dokończenie za tydzień

Damian Dudkiewicz

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Damian Dudkiewicz

komentarze (1)