05 grudnia 2012, 09:46 | Autor: Małgorzata Bugaj-Martynowska
Autoportret kobiety dojrzałej

Z Joanną Jandą – pisarką, poetką emigracyjną związaną z londyńską grupą „PoEzja Londyn”, rozmawiała Małgorzata Bugaj-Martynowska

Joanna Janda - jedna z "Pięknych Ludzi" należaca do grona elity poetów emigracyjnych/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Joanna Janda - jedna z "Pięknych Ludzi" należaca do grona elity poetów emigracyjnych/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
.

 

 

Mieszka pani w Wiedniu i od lat jest związana z tamtym środowiskiem, jednak pewna droga przywiodła panią do Londynu…

– To droga do „PoEzji Londyn”, z którą moja znajomość rozpoczęła się zupełnie przypadkowo. Zwróciłam na nią uwagę wczesną wiosną 2011 roku, ponieważ w jakiś specjalny sposób wyróżniała się spośród innych grup poetyckich prezentujących się na Facebooku. Utwory osób zgromadzonych wokół Adama Siemieńczyka zafascynowały mnie i postanowiłam dołączyć do tego właśnie grona poetów. Moje zgłoszenie zostało przyjęte, wiersze, które przedstawiłam na powitanie ocenione przychylnie i w ten sposób stałam się jeszcze jedną osobą piszącą pod skrzydłami „PoEzji Londyn”. Już w lipcu 2011 roku na łamach londyńskiej „The Polish Observer“ Adam Siemieńczyk zaprezentował mój wiersz pt. „Martini“ umieszczając go w rubryce „Obiecujące”. Kilka miesięcy potem, w styczniowym numerze gazety, przedstawił moją sylwetkę nadając opowieści tytuł „Dostrzec drugiego człowieka“.

Moim zdaniem, tytuł ten znakomicie oddaje sens funkcjonowania „PoEzji Londyn”. Przekonałam się, że działania osób w niej zgromadzonych nie ograniczają się jedynie do pracy twórczej i jej prezentowania, ale także, zmierzają w kierunku dostrzegania drugiego człowieka, jego potrzeb duchowych i materialnych. Dołączenie do „PoEzji Londyn”, wejście w jej świat, wiąże się z poznawaniem coraz to nowych, interesujących ludzi, wyławianiem spośród nich tych, którzy wykazują umiejętności podobnego do naszego obrazowania świata, widzenia poetyckiego, których pisanie pozostaje wpisane w naszą duszę, jakby nasze własne. Miałam szczęście poznać poprzez ich twórczość i zapisać do kajetu znajomych znakomitych poetów: Adama Siemieńczyka, Wojciecha Jarosława Pawłowskiego, Romana Maciejewskiego-Vargę, Piotra Kasjasa, poznannych niedawno: Yvette Popławską, Fredericka Rossakovskyego-lloyda, Roberta Szyryngo, Bożenę Helenę Mazur-Nowak i wielu innych.

 

Dzięki poezji można posiąść umiejętność widzenia głębiej, patrzenia szerzej…

– Poezja, kiedy się już ją w sobie dostrzeże, kiedy zamieszka w nas na stałe, staje się czymś w rodzaju drogowskazu, wytycza właściwą i jedyną drogę życia. Pozwala na postrzeganie spraw, zdarzeń w inny sposób, wyostrza naszą percepcję i nakłania do zapisu, do jedynego w swoim rodzaju słownego odmalowania wrażeń.

 

Czy pamięta pani swoje początki spotkania z poezją, jako jej twórca?

– Moje pierwsze wiersze powstały w ponure, deszczowe wieczory, w listopadzie 2006 roku. Pamiętam tytuł tego, który zapoczątkował moją przygodę z poezją, „Schizofrenia”. Zrodził się pod wpływem chwili, zapisanej na dnie duszy przeżytej emocji. Następne powstawały już jakby gnane siłą rozpędu, starałam się uchwycić myśl, słowami odmalować impresję, całkiem po swojemu zapisać przeżyte chwile. Dla potwierdzenia samej siebie publikowałam wiersze w internetowych portalach literackich. Kilka wysłałam do oceny krakowskiej legendzie poezji i estrady, Leszkowi Długoszowi, który tymi słowami je skomentował: „Z prawdziwą przyjemnością przeczytałem (zobaczyłem, uśmiechnąłem się) pani wiersze. Są one, co prawda, troszkę pod chmurką Jasnorzewskiej, ale to nie jest zła okolica! Delikatne liryki, świadomie igrające kruchością, wzruszeniem, czułością dla przyrody. Piszę to bez żadnej presji. Tak to widzę”.

 

Jasnorzewska była pani punktem odniesienia, fascynacją podporą w pisaniu własnych wierszy. Czy to tylko odczucie Leszka Długosza?

Aby tworzyć poezję trzeba mieć wrażliwość, ten cudowny dar ostrzejszego, bardziej wyrazistego odbierania wrażeń. Nie sądzę, aby było to możliwe dla kogoś, kto wcześniej nie zetknął się z prawdziwą poezją. Każdy z nas, piszących ma swoich mistrzów, którzy w jakiś sposób zainspirowali w nas potrzebę takiego właśnie sposobu wypowiadania się.

W moim domu rodzinnym była spora biblioteka wypełniona dziełami klasyków, uzupełniana na bieżąco ukazującymi się na rynku wartościowymi pozycjami. Trudno więc było nie sięgnąć po piękne wydania Kochanowskiego, Mickiewicza, Słowackiego, po komedie Fredry, nie przedzierać się przez trudne słowo Norwida, nie zachwycić się Kasprowiczem, Tuwimem czy Staffem, nie przeżywać tragedii pokolenia z Baczyńskim czy z drżeniem emocji nie czytać nocami poezji Miłosza.

 

Czy poeta widzi rzeczy piękniejsze, niż w rzeczywistości nimi są? Pozytywniejsze, lepsze, czy jest bliższy właśnie widzeniu rzeczywistości? Nie ubarwia, lecz potrafi zmierzyć się z brzydotą, smutkiem, żalem, bólem…

– Świat widziany oczami poety bywa szary, zwykły, zagoniony, czasem schorowany i często beznadziejny. Bywa jednak też jak mieniąca się kolorami, delikatna, szybująca ku chmurom bańka mydlana, która mówi: „Jestem siostrą tęczy“. Poezja jest czułym, lepiej lub gorzej nastrojonym instrumentem, przy pomocy którego poeta potrafi odegrać melodię duszy. Odkrycie w sobie tej umiejętności, jej kształtowanie i możliwość przekazywania światu stworzonego, jedynego w swoim rodzaju zapisu tej melodii jest prawdziwą przygodą życia.

 

Pisaniu jej sprzyjają przeżycia, kiedy dzieje się źle w życiu, czy kiedy raczej kwitnie pełnia szczęścia?

– Poezja rodzi się w samotności duszy każdego z nas, w którymś momencie jednak odnajduje w sobie potrzebę wyjścia poza tę samotność, potrzebę pokazania się światu i akceptacji z jego strony.

Twórcy zgromadzeni w „PoEzji Londyn” mają możliwość zaprezentowania siebie i swojej twórczości na przeróżnych imprezach organizowanych na Wyspach Brytyjskich i w innych miejscach Europy.

Jedno z takich poetyckich wydarzeń, Festiwal Poezji Słowiańskiej, odbyło się w dniach 12-15 listopada tego roku w Warszawie z imprezami towarzyszącymi, które miały miejsce również w innych miastach Polski. W festiwalu wzięli udział obok poetów polskich goście z krajów słowiańskich, ale nie tylko, bo także poeci z Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Belgii, prezentując swój dorobek twórczy.

Podczas tego wydarzenia zaprezentował „Antologię Poezji Emigracyjnej ‘Piękni Ludzie’”, jej twórca, Adam Siemieńczyk. Książka prezentuje sylwetki poetów polskich tworzących na terenie Wielkiej Brytanii, w innych krajach Europy, a także wybranych autorów mieszkających w Polsce. Pięknym akcentem świadczącym o wspólnocie świata poezji jest wprowadzenie do antologii również kilku postaci niezwiązanych z Polską w sensie kulturowym czy językowym, bo poezja łączy, ocala – oto główna idea nas wszystkich, którzy ją tworzymy. Wkrótce planowane są również prezentacje „Pięknych ludzi“ w różnych miastach Europy, między innymi w Wiedniu. Adam zaproponował mi zorganizowanie takiego wydarzenia poetyckiego, które sam poprowadzi, a w którym z całą pewnością wezmą udział poeci z innych krajów. 8 grudnia z kolei będzie wyjątkowym dniem dla Polaków mieszkających w Birmingham. Odbędzie się tam impreza dotycząca „Pięknych Ludzi”, jej organizatorem jest Piotr Kasjas.

Głównym celem imprezy jest prezentacja książki Adama Siemieńczyka i omówienie sylwetek przedstawionych w niej poetów. Obecni będą mieli okazję przeczytania swoich wierszy.

 

Pani również?

– Znalazłam się wśród nich. Czuję się wyróżniona mogąc należeć do grona elity poezji emigracyjnej. Wiem, że to zobowiązuje do dalszego pisania, publikowania i przekazywania pięknej idei łączenia i ocalania przez poezję. Bo „poezja ocala od smutku, złości, samotności. Ocala przed więziennym znęcaniem, pustką tego świata. Ocala rytm, rym i urodę życia. I wiarę, nadzieję i miłość. Poezja ocala nasze sny i marzenia”. Tak brzmią słowa wpisane przez Adama Siemieńczyka i jego siostrę Martę, w moje zaproszenie na przedstawienie poetycko-muzyczne „Poezja Ocala“, które odbyło się w marcu, w Londynie. Praca Adama Siemieńczyka powstała, by docenić piszących poezję jeszcze za ich życia i pozwolić na przeniknięcie poezji polskiej emigracji w strukturę innych kultur europejskich i zaistnienie jej w tamtejszym świecie literackim. Planowany jest przekład antologii na pięć języków i jej prezentacja w wybranych dziesięciu krajach. A wydarzenie poetyckie w Birmingham zamykające rok 2012 stanowić powinno dla nas wszystkich rodzaj mostu, którym przejdziemy w kolejne miesiące pracy poetyckiej.

 

A dokąd ten most panią poprowadzi?

– Już w styczniu zamierzam złożyć w „Miniaturze” nowy tomik wierszy. Jestem po wstępnych rozmowach na ten temat. Planuję zlecić tłumaczenie swojego debiutanckiego tomiku i przedstawić go na spotkaniach autorskich w wybranych miastach Austrii, Polski i być może w Londynie. Także „last but not least” zamierzam wziąć udział w planowanych na przyszły rok wydarzeniach poetyckich organizowanych przez „PoEję Londyn”. Sądzę też, że już wkrótce ustalony zostanie termin prezentacji „Antologii Poezji Emigracyjnej ‘Piękni Ludzie’” w moim mieście, co będzie się wiązało z podjęciem przeze mnie prac organizacyjnych.

Zaistnieć w świecie poezji emigracyjnej, wykazać, że słusznie należy się do tego świata, to nie wszystko. Trzeba nadal tworzyć, rozwijać i pogłębiać umiejętności, a przede wszystkim nie zatracić sensu przesłania: „Poezja łączy i ocala“.

Poezja sprawiła, że staliśmy się „Pięknymi Ludźmi”, ocalonymi dla siebie i dla historii literatury emigracyjnej. To niebagatelne wyzwanie.

 

Wróćmy jednak do debiutanckiego tomiku…

W październiku tego roku krakowskie wydawnictwo „Miniatura” opublikowało mój pierwszy tomik. „Wieczorny ratunek sumienia”, który zawiera sześćdziesiąt wierszy wybranych spośród około trzystu powstałych na przestrzeni ostatnich sześciu lat. Książka jest czymś w rodzaju autoportretu kobiety dojrzałej, obrazuje ten etap jej życia ze smutkami i radościami, z upadkami i często mozolnymi powstaniami, niepowodzeniami i nadziejami. Tomik ilustrowany jest pięknymi grafikami Ryszarda Szilera, który współpracuje z „Miniaturą”. W ciągu najbliższych miesięcy planuję zaprezentować książkę na spotkaniach autorskich, a także nawiązać kontakt z tłumaczami, by móc przedstawić „Wieczorny ratunek sumienia” w innych wersjach językowych. Poza tym, podobnie do każdego piszącego poezję, mam plany i marzenia, które mieszkają głęboko ukryte w duszy. Chciałabym, aby jak dotychczas moje słowo było radością i pociechą dla szukających oderwania od codzienności, od ponurych i często powikłanych ścieżek, którymi prowadzi nas życie. Moim marzeniem są kolejne publikacje, nie koniecznie jedynie mojej własnej twórczości, ale będące wynikiem współpracy z innymi, podobnie jak ja odbierającymi i obrazującymi otaczający nas świat.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_