14 stycznia 2014, 13:38 | Autor: admin
Słowa Obrazy Dźwięki: Fatamorgana kotwicy

Człowiek, nawet jeśli sobie tego nie uświadamia, pragnie przynależeć do miejsca, swojego miejsca. Wydawać by się mogło, że teraz, kiedy staliśmy się wolnymi obywatelami Europy i świata, gdy możemy w dowolnej chwili opuszczać nasze rodzinne regiony, by znaleźć się w dotąd nieznanych, stopniowo wygasać w nas będzie nieodparta chęć powrotu do opuszczonych przez nas miejsc. Tak wielu dzisiaj młodych Polaków odkrywa nowe szanse lepszej dla siebie egzystencji poza granicami kraju. Także i tutaj, w Wielkiej Brytanii jest ich przecież, jak mówią statystyki ok. miliona. Młodzi, poszukujący lepiej płatnej pracy, odkrywający tajemnice nieznanych dotąd kodów kulturowych, wijący nowe gniazda w krajach osiedlenia – nawet, gdyby nie przesądzały one o pozostaniu w nich do końca życia, właśnie oni częściej, niż skłonni bylibyśmy przypuszczać, zaskakują odczuwaniem fatamorgany kotwicy .Psychologia humanistyczna identyfikuje ją jako zjawisko polegające na poczuciu straty, konieczności powrotu do jakiegoś miejsca.

Słowa te piszę w chwili, gdy premier David Cameron, w imię przyjmowanych aktualnie zrygoryzowanych strategii polityczno-ekonomicznych, wysyła ostre komunikaty kierowane przeciwko ekspansji emigrantów do Wielkiej Brytanii. Adresuje je też jednoznacznie do Polaków, zapowiadając pozbawienie ich finansowego wsparcia dla ich dzieci. Polski Minister Spraw Zagranicznych swój komunikat na Twitterze kończy słowami: Polacy, wracajcie do kraju…W kontekstach tych odżywają refleksje i emocje podejmowanych przez Polaków wyjazdowych decyzji.

Miejsca porzucane, w imię nadziei na lepsze życie w innych, poszukiwanie drogi do nowych miejsc, która okazywała się drogą do siebie, zderzenia marzeń z rzeczywistością, antynomie wyborów i ich skutki, nade wszystko zaś nieustanne kreowanie własnej tożsamości w nowych kontekstach kulturowych i egzystencjalnych, rodzących nowe, nieodkryte dla wielu znaczenia ludzkiego losu – oto tylko niektóre wątki zapamiętanych literackich narracji z konkursowych prac literackiego konkursu im. Tadeusza Murdzeńskiego: Moje pierwsze kroki na wyspach Brytyjskich, zorganizowanego przez Dziennik Polski w 2011 roku, którego pomysłodawcą był redaktor naczelny Dziennika, Jarosław Koźmiński. Byłam jednym z jurorów tego konkursu i pamiętam, że wielu autorów prac potrafiło w literackiej ekspresji utrwalić taką duchowość, dla której fatamorgana kotwicy stała się jej częścią. Było jeszcze coś niezwykle cennego dla czytelnika tych literackich opowieści, które – mówiąc słowami wybitnego literaturoznawcy Michała P. Markowskiego – nadają naszemu życiu sens. Zasługą twórców literatury jest pokazywanie nam, że można jeszcze inaczej patrzeć na świat, niż my patrzymy. I dlatego tak wiele konkursowych tekstów literackich ujawniło to, co chyba jeszcze nieodkryte, niezbadane i nieujawnione – nowe oblicze polskości poza granicami kraju. Ono tworzy się dziś i utrwala za sprawą polskiej emigracji. Wrażenia z lektur tych prac ze zrozumiałych powodów odżywają we mnie…

Ów fenomen chwili, w której należy dostrzec szansę na zdiagnozowanie przeobrażeń polskości w wymiarach lokalnych i globalnych, otwierających Polskę na świat i w nim odnajdującą siebie wyrażają teksty literackie wspomnianych autorów emigracyjnych. I to jest właśnie, kontynuując myśl Markowskiego: „życie na miarę literatury”. Mały Dawidek, synek jednej z autorek znakomitej, nagrodzonej pracy, który uczy się drugi rok w szkole, w małej miejscowości pod Belfastem, krzyczy: Come on, faster,faster. Jego młodszy braciszek Bazylek powtarza za nim: Faśter, faśter”,a do przechodzących nieopodal znajomych woła: Witaj, how are You?

I tak też, stojącą na kamienistej plaży Morza Irlandzkiego polską rodzinę, wsłuchaną w szum fal, opisuje autorka narracji: Latawiec wznosi się do góry i płynie po niebie. Stoimy na kamienistej plaży, zadzierając wysoko głowy. Cztery ziarnka piasku rzucone tutaj przez odwieczny wiatr. Stoimy trzymając się za ręce. Tutaj. W samym środku wszechświata… „Środek wszechświata” to nowe miejsce zakotwiczenia „czterech ziarenek piasku” i łączących je więzi. To miejsce, w którym można poczuć się sobą w nieznanej przestrzeni wszechświata. Ten stan wolnego, otwartego ducha otwiera nowe wyzwania egzystencjalne, nadaje im nowe sensy, przeformułowuje tożsamość, tworząc tym samym nieznane jeszcze, nowe oblicze polskości. „Ziarenka” stoją, trzymając się za ręce. Przybierają taką właśnie postawę nierozerwalnej wspólnoty i wstępują w przestrzeń wszechświata, zatrzymując to, co najcenniejsze: siłę więzi i wszystko to, co ich uformowało. Inny autor tekstu zastanawiał się nad tym, kto z jego rodziny będzie należał do szkockiej ziemi, na której teraz znalazł się wraz z żoną i dziećmi: On z żoną z pewnością nie. Córki? Wątpliwe – oni oboje chcą być pochowani w Polsce… Przed postawieniem sobie tych nurtujących go pytań wyznaje, że dwa tygodnie temu przeczytał „ Sto lat samotności” Margueza i uwagę jego zwróciła myśl wyrażona w słowach „Człowiek nie należy do żadnej ziemi, dopóki nie ma w niej nikogo ze swoich zmarłych”. Kolumbijski pisarz nazwał właśnie to, co tak bardzo nurtowało autora i nas, czytelników…

 Ewa Lewandowska-Tarasiuk

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_