23 sierpnia 2012, 11:59 | Autor: Elżbieta Sobolewska
Rozmawiają o polityce

Przy polskiej parafii w Leeds powstał Klub Polityczny. Ma już za sobą jedno spotkanie, kolejne dotyczyć będzie odmienności zdań w stosunku do sensu, bądź bezsensu, Powstania Warszawskiego. Na razie grupa liczy sobie osiem osób. Wszyscy mają ten sam, prawicowy, światopogląd, szukają więc chętnych z lewej i liberalnej strony barykady.

Jak mówi Magdalena Ions, prezes parafii w Leeds i inicjatorka powstania Klubu, nie chodzi o wyrażenie emocji, oburzenia i przekrzykiwanie swoich racji. Chodzi o naukę wysnuwania samodzielnych wniosków, o dostrzeganie procesów zachodzących w naszej historii i teraźniejszości, a więc o poszerzanie świadomości obywatelskiej. Obywatel świadomy, czyli taki, który nie ulega propagandzie, dostrzega mechanizmy manipulacji, sam odkrywa drugie dno i konsekwencje wydarzeń oraz przekazywanych mu (bądź nie) informacji.

„Czym innym jest wyrażanie swych opinii w oparciu o własne doświadczenia i emocje, a czym innym bazowanie ich na analizie faktów, mających swe oparcie w rozumieniu kontekstu kulturowego i historycznego. Emocjonalne podchodzenie do kwestii politycznych jest tyleż ciekawe, co niekonstruktywne. Ważne jest poznanie faktów, ich ocena, ale najważniejsze – odniesienie ich do szerszego tła historyczno-kulturowego. Ta myśl i głębokie przekonanie o słuszności takiego właśnie podejścia do procesu analizy procesów i zdarzeń historycznych, przyświecała powstaniu w Leeds, przy Polskim Ośrodku Katolickim, Klubu Politycznego. Właśnie owo uświadomienie sobie, że dyskusja o polityce, o zdarzeniach, tak obecnych, jak i przeszłych, wymaga otwartej wymiany poglądów, ugruntowanej w wiedzy na temat przedmiotu i rozumieniu istoty zjawisk, o których jest mowa, stały się zaczynem dla organizowania naszych spotkań” czytamy w mailu, który Magdalena wysłała do redakcji polonijnych mediów. Comiesięczne spotkania Klubu odbywać się będą w Polskim Ośrodku. Zazwyczaj w niedziele, po południu. Wszelkie terminy zainteresowani znajdą w biuletynie parafialnym, dostępnym na stronie www.parafialeeds.com.

W przyszłość z historii

– Nie mieszkamy w Polsce, ale śledzimy, co dzieje się w kraju. Nie tyle chodzi nam o dyskusję na tematy bieżące, co o refleksję historiozoficzną. Widzimy przecież, że powtarzają się te same procesy, dlatego odnoszenie się do historii ma dla nas olbrzymie znaczenie. Przygotowujemy temat, każdy ma za zadanie go zgłębić i potem ma szansę przedstawić swój punkt widzenia. Na sierpniowym spotkaniu chcemy poruszyć kwestię Powstania Warszawskiego, na zasadzie „za i przeciw”. Chcemy odnieść się do tego, co na temat Powstania mówi się w Polsce, do różnych postaw zajmowanych względem tego wydarzenia – mówi Magdalena, od 20 lat poza Polską, z wykształcenia kulturoznawca, z zawodu tłumacz. W grupie szybko odnalazła się Ewa, pielęgniarka, która na pierwsze spotkanie przyszła z ciekawości, niewiele wie o polityce, a głosuje za radą przyjaciół. Możliwość poznania różnych poglądów, wzmocnionych podkładem odniesień do historii, stwarza sytuację, w której jej uczestnicy mogą się dokształcić i wyrobić własną opinię. Problemem jest to, że póki co, cała ósemka jest jednolita światopoglądowo. Są prawicowi i chodzą do kościoła, zakwalifikowani przez postępowców jako typ „moherowy”. – Ale i w tych ramach znajduje się miejsce na różnorodność, bo jedni są przecież bardziej religijni, inni mocniej narodowi. Dlatego podejście do wielu problemów nie jest w nas tożsame. Mamy za sobą dopiero pierwsze spotkanie i na pewno to, do czego dążymy, to rozbudowanie grupy o różne światopoglądy. W tej chwili mamy sezon ogórkowy, wielu ludzi jest urlopach, dlatego myślę, że coś ruszy się we wrześniu – dodaje Magdalena.

Quo Vadis?

Parafia w Leeds pw. Matki Boskiej Częstochowskiej i Św. Stanisława Kostki to jedna z największych polskich parafii w Anglii, powstała w 1951 r., w tej części miasta, która przez miejscowych do dzisiaj określana jest mianem Little London. Decyzją władz miejskich, która podjęła decyzję o restrukturyzacji Małego Londynu, parafia przeniosła się w latach 60. na Newton Hill Road, gdzie rozbudowała Dom Polski i gdzie mieści się do dzisiaj, wciąż pracując na rzecz rozwoju swojego ośrodka. Gdy przyjrzeć się kształtowaniu uchodźczych losów Polaków na Wyspach widać w nich ten sam charakterystyczny, powtarzalny proces: podkreślenie swojej tożsamości i zachowanie jej odrębności wraz z nauką nowych pokoleń odbywało się w związku z powstawaniem parafii. Najpierw dzięki władzom miejskim albo własnym staraniom przychodził Dom. Potem wokół niego narastali ludzie, którzy marzyli o własnym kościele, zaraz zakładali szkołę sobotnią, uruchamiali żołnierskie koła, zespoły ludowe, grupy kresowian i tak dalej. Budowali życie społeczne. I tak było w Leeds: do historii parafii ściśle przylega rozwój społeczności.

Dzisiejsza, już nie uchodźcza przecież emigracja, jest dużo bardziej zatomizowana, działa na własną rękę, tworząc własne, niewielkie zgromadzenia, które często niewiele mają ze sobą wspólnego, prawie nie podejmują wspólnych, solidarnych działań na jeden, tożsamy wszystkim – cel. Potrzeby Polonii, rozumiane jako intencje scalające wspólnotę, są nie docenione. Młodsza emigracja jednoczy się „na akord”. Jednym z rzadkich przykładów działania, które nosi znamiona solidarnych, jest zbiórka na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, która rozbuchana machiną propagandową wyrosła na czołową charytatywną akcję krajową, raz w roku przesiewaną na polonijne grunty. Tymczasem tutaj, ledwo kto z młodych kojarzy, istniejący od 30 lat, rodzimy, emigracyjny Medical Aid for Poland Fund. Czy to nie dla Medicalu powinniśmy raczej organizować Orkiestrę?

Młoda emigracja nie tworzy linii działań, które zmierzają w jakimkolwiek jednym kierunku. Takiego kierunku dla siebie nie widzi, a być może uważa, że jest jej niepotrzebny. Wynika ów stan rzeczy między innymi z zaniku prospołecznych postaw. Polacy mają bardzo niskie notowania, jeśli chodzi o udzielanie się na rzecz innych w strukturach zorganizowanych, aktywność zespołową, tworzenie inicjatyw służących społeczności. Starsze pokolenie, po przymusowej integracji w ramach PRL-u, może mieć uzasadniony uraz co do przynależności do czegokolwiek. Jakie urazy noszą w sobie młodsi, o co walczą? Najchętniej grupują się w nieformalnych raczej stowarzyszeniach, które mają charakter networkingowy (bo w ten sposób można podłapać i poszerzyć kontakty zawodowe), hobbystyczny lub właśnie samokształceniowy. Poprzez stowarzyszenie można również wychwycić klientów, którzy zachęceni darmowymi warsztatami, czy seminarium, zechcą w przyszłości wydać jednak parędziesiąt funtów, by dowiedzieć się więcej, zaleczyć duszę, lub wykonać stos notatek, jak zarobić pierwszy milion bez rozpruwania cudzej kasy. Takie jest dominujące oblicze dzisiejszych młodych organizacji polonijnych, które z działalnością na rzecz szerokiej społeczności nie mają nic wspólnego. Najbliżej tego pojęcia znajdują się ludzie, którzy otwierają szkoły sobotnie. Cel, który przyświeca grupie dyskusyjnej w Leeds, to kształtować postawy obywatelskie, zainteresowanie dla polskiej historii i polityki, bo jak napisała w mailu do redakcji polonijnych mediów Magdalena Ions: „polityka jest tą sferą działań społecznych, która budzi niemałe emocje, choćby z tego względu, że działania te dotykają bezpośrednio każdego”. Każde działanie rozbudzające społeczną wrażliwość jest niesłychanie cenne. Może zaowocować rozwojem potrzeb i odwagi kreowania dalekosiężnych, perspektywicznych projektów, które służyć będą budowie siły, znaczenia i tożsamości Polaków na Wyspach.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_