03 października 2012, 11:10 | Autor: Praktykant1
Katyńskie archiwa

Bardzo łatwą reakcją na niedawne udostępnienie przez amerykańskie ,,National Archives’’ dokumentów katyńskich byłoby wzruszenie ramion i cyniczna odpowiedź ,,tell me something I did not already know’’! Oczywiście my Polacy doskonale zdajemy sobie od lat sprawę z przyczyn z powodu, których rządy USA i Wielkiej Brytanii zajęły w 1943 r. taką, a nie inną postawę. Nie trudno zrozumieć, dlaczego Churchill chciał wyciszyć polskie głosy wywierając presję na gen. Sikorskiego, robiąc wszystko, co było w jego mocy, by chronić dobre stosunki ze Stalinem. Tak, w 1943 r. dla aliantów istniał tylko jeden priorytet – utrzymanie za wszelką cenę koalicji w wojnie przeciw Hitlerowi. Czy nazwalibyśmy to wtedy pragmatyzmem czy cynizmem jest sprawą w pewnym sensie umowną, bo inaczej oceniłby to ktoś, kto w Katyniu stracił swych najbliższych, a inaczej mieszkaniec East Endu, pragnący by jak najszybciej z nieba nad jego głową przestały spadać niemieckie bomby. Dużo dla mnie łatwiejsze w moralnej ocenie jest późniejsze stanowisko rządów alianckich, kiedy Hitler został pokonany, a zimna wojna i tak bardzo ostudziła niedawną miłość do wujaszka Joe!

Oczywiście nie studiowałem i nie zamierzam studiować amerykańskich dokumentów, pozostawiając to ludziom, którzy się na tym znają dużo lepiej ode mnie. Pierwsze oceny, które podały media były w zasadzie zgodne, że nie ma tu żadnych nowych znaczących faktów, ale mimo to jest to zbiór ważny, który pozwoli poznać wiele nowych szczegółów. Naczelny dyrektor archiwów państwowych prof. Władysław Stępniak ocenił także polityczny wymiar otwarcia archiwum, mówiąc, że „to ważny gest wobec Polski”. Oczywiście znalazł się od razu inny głos pytający, dlaczego prezydent Obama nakazał przygotowanie dokumentów w trybie pilnym, czy aby przypadkiem nie po to, by zdążyć, gdy trwa jeszcze kampania wyborcza!

Na stronie internetowej ,,National Archives’’ obok kopii dokumentów, zdjęć itd. znajduje się również komentarz szczególnie potrzebny dla tych nieobeznanych z tematem. Zwróciłem specjalną uwagę na wzmiankę o amerykańskiej komisji Maddena. Czytamy, że choć w/w komisja jednogłośnie za zbrodnię katyńską obarczyła NKWD ,,the question of an American cover-up was less clear cut”. Po mimo, że amerykańska opinia publiczna rzetelnie poinformowana już w 1943 r. o zbrodniach Stalina rzeczywiście mogła zareagować wywarciem presji na Roosevelta i ochłodzeniem stosunków z ZSSR, najważniejszym dla mnie faktem jest przypomnienie daty raportu – Stany Zjednoczone już w 1952 r. oficjalnie zajęły stanowisko, że odpowiedzialność za morderstwo na polskich jeńcach ponoszą sowieccy zbrodniarze z NKWD. By usłyszeć prawdę z ust rządu Wielkiej Brytanii trzeba było poczekać następne 40 lat, gdy na fali ,,pierestrojki’’ Gorbaczow jako pierwszy z władz ZSSR powiedział prawdę. To, że przez tak wiele lat kolejne rządy Zjednoczonego Królestwa nie zajęły jasnego stanowiska jest dla mnie sprawą niepojętą i nieznajdującą jakiegokolwiek usprawiedliwienia. Powszechnie znana jest sprawa utrudnień, jakie władze brytyjskie stawiały przy budowie Pomnika Katyńskiego w Londynie, zgłaszając obiekcje co do jego lokalizacji i umieszczeniu daty, która oczywiście jasno określiła winnych tej zbrodni. Potem, nasi brytyjscy przyjaciele pragnący brać udział w uroczystościach pod pomnikiem na cmentarzu Gunnersbury mogli czynić to tylko ,,prywatnie’’ mimo tego, że każdy człowiek obdarzony nawet najmniejszą dozą zdrowego rozsądku nie miał najmniejszych wątpliwości, kto naprawdę ponosi odpowiedzialność za zbrodnię katyńską. Mam nadzieję, że otwarcie archiwów przez Amerykanów wywrze odpowiednią presję na Brytyjczykach, by także i oni udostępnili wszystkie informacje na ten tak niezmiernie dla nas bolesny i ważny temat.

Gdy wiele lat temu moja teściowa po takiej czy innej ,,imprezie’’ w POSK-u przedstawiła mnie generałowej Irenie Anders onieśmielony bąknąłem kilka zdawkowych uprzejmości i nigdy nie pomyślałem, że kiedyś będzie mi dane poznać Ją dużo lepiej. Stało się to przy okazji jednego z obiadów AK, gdy przyszło mi siedzieć na miejscu obok Niej. Oczywiście przy przywitaniu, tym razem już trochę bardziej ośmielony wypowiedziałem jeszcze więcej uprzejmości, mówiąc jaki to wielki zaszczyt siedzieć tuż koło Niej itd. Pani generałowa wysłuchała wszystkich tych słów odwzajemniając grzeczności, a potem ze swym tak znamiennym uśmiechem dodała: ,,Bardzo Pan miły, dziękuję, ale teraz to możemy już rozmawiać normalnie’’. I tak ,,normalnie’’, mile i ciepło rozmawiałem z Nią potem jeszcze wiele razy.

Kiedy z okazji Jej dziewięćdziesiątych urodzin Agnieszka Żebrowska zorganizowała w Londynie wystawę ,,Irena Anders. Moja droga.’’ myślałem, że żadna siła na ziemi nie powstrzyma mnie przed przybyciem na jej otwarcie. Niestety, korek na North Circular, w którym spędziłem ponad dwie godziny, bez najmniejszej szansy by się z niego wydobyć, pokrzyżował moje plany! Gdy dowiedziałem się, że organizatorka londyńskiej wystawy wraz z Haliną Milne i Marylą Żuławską również z Londynu, łącznie z warszawską reżyserką Małgorzatą Szyszką organizują w Warszawie wystawę pt. ,,Czasu nikt nie zatrzyma’’, na której znajdzie się wiele z oryginalnych materiałów postanowiłem, że muszę tam być! Tym razem los był mi przychylny, bo data otwarcia wystawy zbiegała się z terminem wcześniej zaplanowanych odwiedzin mojej mamy. Inauguracja wystawy odbyła się bardzo uroczyście, otwarła ją małżonka prezydenta pani Anna Komorowska, wśród znakomitych gości była pani prezydentowa Karolina Kaczorowska, a pani Anna Maria Anders przekazała rodzinne archiwalia Archiwum i Muzeum Wojska Polskiego. Godnym odnotowania muszą być pokazane pierwszy raz zdjęcia wizytacji żołnierzy II Korpusu przez generała Sikorskiego, na kilka dni przed katastrofą gibraltarską. Wzruszył mnie film wyświetlony na zakończenie ,,Moja młodość, moje szczęście, mój świat’’ wyreżyserowany przez Joannę i Piotra Perczyńskich. Myślę, że musiał on dobrze i wiernie pokazać Renatę Bogdańską Anders, bo oglądając swą matkę mówiącą do kamery na nie wiele miesięcy przed śmiercią, Jej córka miała łzy w oczach. A ja na swe osobiste wspomnienia miałem okazję w przeddzień, gdy wraz z trzema londyńskimi organizatorkami jedliśmy kolację w ulubionej przez generałową warszawskiej restauracji, a któraś z pań zamówiła również Jej ulubioną potrawę – krem z białych warzyw.

Nigdy nie wierzyłem w zbiegi okoliczności! A jednak. Zacząłem już pisać drugą część powyższego tekstu, gdy zadzwonił do mnie prezes Polish Heritage Society dr Marek Stella Sawicki z zapytaniem czy pomogę w naprawie ramy portretu Ireny Anders ,,pędzla’’ (czy tak można pisać o pastelach?) Barbary Kaczmarowskiej Hamilton, który od wielu lat wisiał w restauracji w Ognisku, a od kilku miesięcy z rozbitym szkłem i poobijaną ramą stał w magazynie. Oczywiście Marek swoim zwyczajem i zgodnie ze swoją maksymą, że nie ma lepszego czasu niż teraz, wraz z portretem, w ciągu pół godziny był u mnie w domu. Już w drzwiach zdradził mi najnowszą wiadomość – właśnie zakończył pracę nad filmem dokumentalnym, pod bardzo znamiennym tytułem ,,Debt of dishonour’’, w którym brytyjscy uczestnicy desantu pod Arnhem mówią o generale Sosabowskim. Oczywiście obejrzeliśmy film natychmiast – to ważny dokument, przyczynek w wywieraniu presji na Brytyjczyków, by przyznali się do niewybaczalnego błędu i uhonorowali pamięć wielkiego polskiego bohatera. A gdy w końcu odprowadziłem Marka do drzwi stanąłem przed rozbitym szkłem portretu i długo kończyłem kieliszek wina. Oj, czuję, że naprawa może zająć mi dużo czasu!

Jacek Korzeniowski

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Praktykant1

komentarze (0)

_