27 lipca 2012, 10:02 | Autor: Justyna Daniluk
Tylko zwiedzam

Z Joanną Ciechanowską o jej najnowszej pracy, która można oglądać w Royal Academy of Arts na „Summer Exhibition” rozmawia Justyna Daniluk.

Malarkę, graficzkę Joannę Ciechanowską większość czytelników „Dziennika” kojarzy z organizacji wystaw w Galerii POSK-u. Niektórzy zainteresowani widzą, że oprócz zarządzania galerią Joanna sama intensywnie tworzy i obecnie ma naprawdę dobrą passę. Niedawno została doceniona na VI Międzynarodowym Biennale Malarstwa i Tkaniny Unikatowej – Barwy i Faktury w Gdyni (2011), otrzymując honorową nagrodę jury. Zauważono ją w Royal Academy of Art., gdziena „Summer Exhibition” można podziwiać jej czarno-białą grafikę „E-Migration: Will I make it?”. To nie koniec tych sukcesów, bo „E-Migration…” ma spore grono entuzjastów – widoczne, bo zaznaczane tradycyjnie jaskrawymi kropkami, w ilości sprzedanych kopii.

„E-Migration: Will I make it?” przestawia stado migrujących zebr, których czarno-białe faktury mieszają się, tworząc kłębowisko, z którego odstaje jedna – zielona zebra. Grafika, choć nieduża i (prawie) niekolorowa, od razu rzuca się w oczy i angażuje oglądającego do rozważenia paru nasuwających się samoczynnie kwestii. W rozmowie z „Dziennikiem” artystka tłumaczy genezę i symbolikę swojego dzieła.

 

Dlaczego zebry?

– Zebry, bo mieszkałam w Afryce Południowej, w Lesoto. A jak się mieszka w Afryce, jak się zobaczy zielony zachód słońca, to takie wrażenie zostaje na całe życie. Jest się już „zarażonym” tymi widokami, Afryką. Tam się widzi inne przestrzenie, inne kolory, bo np. ziemia jest czerwona… Tam pierwszy raz zobaczyłam niekończący się horyzont na lądzie. U nas w Europie tego nie ma. My tutaj widzimy budynki – drapacze chmur itd. To wszystko jest piękne, ale widok znikającego horyzontu jest jedyny w swoim rodzaju. No i te migracje zwierząt…

Byłaś na safari?

– Tak, jeździliśmy sami, samochodami, a nie z wycieczkami. To była wielka zaleta tych wyjazdów. Stąd chyba też te zebry pędzące: migracja. Dlaczego zebry? Szukałam twórczego wejścia do tej nowoczesnej cyfrowej techniki. Zebra jest zwierzęciem „cyfrowym”…

Bo jest czarno biała?

– Tak. Czerń, biel – zero, jeden. Jak w programach komputerowych. Tak naprawdę moja praca powstała z rysunku, niestety oryginał został z pracownii przypadkiem wyrzucony przez sprzątaczkę. Takie rzeczy się zdarzają… Pierwowzór jest wykonany ręcznie, a później zeskanowany na komputer i odpowiednio powielany. Nie mając oryginału musiałam później pracować na kopiach, powiększałam je i zmniejszałam, aż po długotrwałym „czyszczeniu” całości doszłam do efektu, który można oglądac na „Summer Exhibition”. Jak się ktoś uważnie przypatrzy tej pracy to widać powtarzający się motyw. To jest migracja, emigracja. A tytuł – „E-Migration – Will I make it?”, mówi chyba za siebie. „E-Migracja –Czy mi się uda?”, „dobiegnę, czy nie dobiegnę?”.

Będziesz kontynuowała ten motyw?

– Robię serie grafik o migracji. Następna moja praca nazywa się „E-Migration –Night Crossing” i przestawia czarne zebry pokonujące rzekę. A ostatnia pokazuje moment jak zebry dobiegają do granicy – tam widzimy ich tylko połowę, reszta jest „za/granicą” (śmiech). Planuję się tym motywem trochę pobawić, chociaż nie wiem, czy z tego jeszcze coś wyjdzie. Jeśli jakaś praca ma powodzenia, tak jak ta, to człowiek zaczyna się zastanawiać – może jeszcze trochę ten temat pociągnąć? Może pobiegnę dalej, a może nie? „Will I make it?”

„Will I make it? można interpretować w bardzo różny sposób, nawet zupełnie się wykluczający. Łatwo się z nią zidentyfikować, może być jednocześnie symbolem konformizmu i nonkonformizmu…

– To ciekawe co mówisz, dlatego że jedną z tych prac kupiła pewna kobieta dla swojego osiemnastoletniego syna, który dostał się do Oksfordu. Uważała, że ta grafika jest doskonałym prezentem na jego urodziny, właśnie ze względu na jej wymowę. „Will I make it?”, bardzo do niej przemówiło, ze względu na sytuację jej syna, do której ją bezpośrednio odniosła. Muszę przyznać, że byłam tym bardzo mile zaskoczona – tym że dla kogoś moja praca może coś znaczyć.

Tak, to prawda interpretacje ludzi są bardzo różne. W ten sposób praca zaczyna żyć jakby swoim własnym życiem. Ja sama dopiero teraz zaczynam odkrywać, co oglądający o mojej pracy myślą. I to jest bardzo ciekawe.

Co odkryłaś?

– Pewien pan zapytał mnie czy ta jedna zebra na mojej pracy, jest zielona dlatego, bo jest muzułmańska… Dla mnie to było trochę komiczne pytanie, bo zebra jest zebra. Jest zielona i koniec.

Ciekawe, o co by zapytano kiedy byłaby czerwona…

– Czerwona, to byłaby zebra polska, albo komunistyczna. To jest kwestia tych różnych interpretacji. Ja chciałam zrobić – zebrę inną. I koniec. Więc ona jest kolorystycznie inna, ale jest też taka sama jak inne zebry na mojej pracy.

Mój syn np. nie widzi kolorów. Jest więc taki sam jak inne „zebry”, inni ludzie, ale jest inny. Popatrzmy też na tą pracę z trochę szerszego punktu widzenia, bardziej symbolicznego – ile nacji jest na świecie? W ilu kolorach? Wszyscy jesteśmy inni, ale tacy sami…

Twoja praca może zatem symbolizować migracje pomiędzy stereotypami…

– Tak, oczywiście.

To jest zupełnie coś innego od tego, co robiłaś wcześniej…

– Z wykształcenia jestem też grafikiem. Zawsze więc do pewnego stopnia uprawiałam grafikę. Pracowałam dla firmy graficznej, która zatrudniła mnie dlatego właśnie, że potrafię tworzyć z punktu widzenia graficznego i malarskiego.

Mimo to znamy cię głównie jako malarkę…

– Tak, a to dlatego, że do wykonywania grafik trzeba mieć studio graficzne, trzeba mieć gdzie nad nimi pracować. „E-Migration – Will I make it?” jest zrobiona komputerowo, a jej powodzenie zachęca mnie do tego, żeby skupić się bardziej na tego typu pracy. Grafika zawsze we mnie istniała, obok malarstwa. Ale moja osobowość i twórczość jest trochę schizofreniczna, rozdwojona. Wpływa na to też fakt emigracji – Polka, nie-Polka, mieszkająca w Anglii. Taka jest natura włóczęgi.

Sukcesem jest już dostanie się na „Summer Exhibition” do Royal Acadamy of Art. Twoja praca ma duże powodzenie, wygląda na to, że sporo z nich sprzedasz… To też jest sukces.

– Tak, też się ucieszyłam. Powodzenie mojej pracy bardzo mnie cieszy, nie tylko ze względu na sprzedaż, chociaż i to się liczy, ale przez wzgląd na to, że komuś to się podoba, na tyle żeby ludzie wysyłali mi maile, że koniecznie chcą moja pracę. To jest duża przyjemność.

Przeznaczysz te pieniądze na…

– Prawdopodobnie kupię pracę innego artysty…

Więc jednak nie na wyjazd na Antarktykę?

– To zależy od tego ile prac zostanie sprzedanych. Ale wyjazd na Antarktykę byłby bardzo mile widziany. Z Arktyki, która odwiedziłam kilka lat temu, zrobiłam serię obrazów, więc teraz przydałoby się pojechać na drugą stronę. Nie wiem, dlaczego aż tak mnie ciągnie do takich zimnych klimatów, ale generalnie inspiruje mnie natura, to co istnieje od milionów lat i będzie istniało miliony lat po nas. A my jesteśmy tylko takimi zwiedzającymi.

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_