06 października 2019, 09:57
Z dziennika harcerskiej wyprawy: 75. rocznica Powstania Warszawskiego (2)

Przygotowania do Godziny „W” ,1 sierpnia 2019 r. Filtrowa 68, Ochota, godz. 9 rano

Pobudka o świcie. Kieruję się na Filtrową na spotkanie ze swoją delegacją. Tutaj pod tablicą ku czci „Montera” czyli generała Chruściela, ojca naszej wielce zasłużonej instruktorki druhny hm Jadwigi Chruściel, rozpoczną się pierwsze oficjalne upamiętnienia z dzisiejszego dnia.

Sam „Monter” należał do tajnego skautingu jeszcze w Jarosławie w 1909 r. Właśnie w tej kamienicy podpisze pod wieczór 31 lipca 1944 r. rozkaz ustalający alarm o wybuchu powstania nazajutrz, nakreślając w zaszyfrowanym dokumencie Godzinę „W”. Dyskusje o wyborze daty, nawet godziny, jak dalece ówcześnie dostępne informacje o lokalizacji sowieckich czołgów były zgodne z rzeczywistością, czy obmyślano kwestię dostawy broni, kto odpowiadał ostatecznie za dowodzenie i zarządzenie powstaniem (czy „Monter” czy generał Bór-Komorowski) pozostawiamy w tej chwili historykom. Nie o to dzisiaj chodzi. Warszawie należy się godne upamiętnienie.

Pani Ewa Malinowska w swym przemówieniu otwierając dzisiejszy hołd na Filtrowej podkreśli, że „tym roku mówimy mniej o Powstaniu, a bardziej o powstańcach”. Wylicza wartości, które cechowały ich wyczyn, jak i determinację, wartości, które nam dzisiaj służą przykładem. Te słowa są jak refren, do którego przemawiający będą nawiązywać przez następne kilka dni.

Sama kamienica miała jakoby ocaleć pomimo położenia naprzeciwko koszar niemieckich i zbombardowaniu sąsiednich zabudowań. W pobliżu, na obecnym Placu Narutowicza dwie „szczekaczki”, jak je zwie Pan Jan Józef Kasprzyk nadawały bez przerwy fałszywe informacje z przebiegu wojny. Właśnie w pobliżu tej kamienicy jest przetrzymywany w czerwcu 1943 r. Stefan Rowecki ps. „Grot” zanim zostaje odesłany do Berlina na zagładę (a warto przypomnieć, że był też harcerzem udzielającym się jeszcze w tajnym skautingu w Piotrowie Trybunalskim za czasów zaborów). Podczas powstania Ochota szczególnie ucierpiała, ponieważ to tu na pobliskim rynku dzieci były mordowane na oczach matek, a na oczach dzieci wiele matek zostało zgwałconych przez wroga.

Patrick Ney, Anglik osiedlony w Polsce i żonaty z Polką, której rodzina walczyła w powstaniu, rozpoczyna swoją transmisję na żywo, skupiając się nie tylko na obchodach, lecz także na rozmowach z uczestnikami, zadając przechodniom pytanie: „Czym jest dla ciebie powstanie?” Dziś można zobaczyć prawie 10 godzin nagrań na YouTubie, wyszukując „Rising 44 Live”.

Gdy się spotykamy i przedstawiam mu naszą harcerska wyprawę, zadaje mi takie proste pytanie: „Jak wrażenia z ostatnich dni?”

– Aby zrozumieć, trzeba tutaj być na miejscu, w tych chwilach, choć raz! – odpowiadam.
Nie może się nadziwić, że przyjechaliśmy z różnych zakątków świata, że znamy, pamiętamy i piastujemy swoją historię, że w wielu przypadkach jesteśmy dziećmi powstańców czy rodzinami żołnierzy AK.
Warto mi tutaj wspomnieć o naszym wiceprzewodniczącym, druhu hm Marku Szablewskim. Na jego piersi krzyż harcerski należący do ojca, na jego ramieniu opaska powstańcza także ojca, Witolda ps. „Sigfrid”. Co za skarb! Druh Marek, podobnie jak i zresztą ja, od dawna tropi ślady bogatej historii swojej rodziny, o czym można posłuchać w wywiadzie dla radiowej Jedynki.

W moim przypadku, jeżeli chodzi o wojenne historie rodzinne, to jest to walka mojego stryja w lasach augustowskich pod komendą Liniarskiego w szeregach ZWZ, AK i AKO. Augustów nie upamiętnił jednak w tym roku walki swoich synów, ich męczeństwa i służby sprzed 75 lat, będąc pochłoniętym obchodami 100-lecia odzyskania niepodległości przez te tereny w 1919 r. Bardzo nad tym ubolewam.

Na Filtrowej mamy zaszczyt usłyszeć uwagi pana inżyniera Bohdana Dembińskiego (także do wysłuchania na YouTube) zamieszkałego w Londynie i odpowiedzialnego za budowę m.in. fundamentów w Canary Wharf. Przed i w czasie wojny mieszkał z rodziną właśnie w kamienicy pod numerem 68, do dziś kamienicę zamieszkują członkowie jego rodziny. Miał 21 lat, gdy wybuchło Powstanie. Punkt zborny na Filtrowej 7, grupa dwudziestu żołnierzy czeka na amunicję, która do nich nie dotrze. Po kilku dniach postanawiają się kierować przez Pola Mokotowskie, aby dołączyć do innych jednostek, być może lepiej uzbrojonych. Przedzierają się przez pola, na których ówcześnie rośnie kapusta. Stąpnięcie na główce kapusty wydaje potężny odgłos, zdradzając w ciszy nocnej obecność podkradającego się powstańca. Pod ostrym ostrzałem niemieckim, przechodzą bez skazy. Niemniej po pobycie w szpitalu na wskutek infekcji pan Bohdan dołącza do batalionu Golskiego. Gdy szli do niewoli mijali pola, na których rosła cebula. Byli tak głodni, że jedli tę cebulę na surowo.

Syn, Michał, dokończy tę historię, gdy ojcu głos więźnie w gardle. Syn skarży się na zagrożenia, jakie niesie dla renomy Powstania i Powstańców polityczne wykorzystywanie sprawy i historii. W czasie jednej z uroczystości było osiemnaście rzędów zajętych przez mężów stanu, dopiero potem rzędy dla powstańców. Niestety wiele razy będę słyszeć podobne skargi, choć są to obchody, na których się tak podkreśla obecność powstańców!

Upamiętnienie na Woli, godz. 11

Obchody rocznicy powstania to także upamiętnienie osób, które nie mogły walczyć – dzieci, kobiet, osób chorych i starszych. Anonimowa masa, która zginęła, uprzednio wygnana ze swych domów. Kamienice Woli pozornie nie różniąc się od innych kamienic na świecie. Lecz to pod ich fundamentami sączyła się nieustannie krew .

Tablica na cokole kamiennym niedawno odrestaurowana głosi: „Miejsce Męczeństwa śmierci 2500 mieszkańców okolicznych domów zamordowanych w pierwszych dniach sierpnia 1944 r.”
Chwila upamiętnienia to chwila łączenia się. Dowodem tego jest kontrast naszych skromnych szarych i zielonych harcerskich mundurów z koszulkami o agresywnej grafice. Jutro każdy z nas powróci do codzienności, do swoich poglądów. Dziś stoimy wszyscy razem.

Nasze skupienie przerywa przyjazd głowy państwa. Prezydent w krótkiej rozmowie słusznie stwierdza, że trudno stojąc tutaj wyobrazić sobie, że w tej okolicy mordowano 10 tysięcy ludzi dziennie. Po wojnie odnaleziono jakoby w tej okolicy 12 tysięcy ton popiołu z ludzkich szczątków, które według specjalistów odpowiada ok. 40 tysiącom dusz.

Takich tablic jak na tej wolskiej kamienicy są całe setki w tej dzielnicy i tysiące w całym mieście lecz większość nie widnieje na szlaku turystycznym. Dochodzę do wniosku że ktoś winień wydać spis tych wszystkich miejsc właśnie sposobem specjalnej mapy, która by zaciągnęła cudzoziemca-turystę w zakątki nieznane i niepozorne i tym sposobem uświadomiła światu, czym było powstanie.

Patrick Ney przeprowadza tutaj dalszą rozmowę z naszą wyprawą. Pyta nasza kadrę instruktorską, jak dalece świat na Zachodzie orientuje się, co się działo tutaj na tych warszawskich ulicach. Druhna hm Halina Sandig opowiada, że jej matka walczyła w powstaniu, a na obczyźnie znalazła się w Kanadzie. Córce druhny Haliny zadano szkolne wypracowanie na temat wydarzenia związanego z historią Kanady. Postanowiła przeprowadzić wywiad z babcią, uważając, że w chwili, gdy jej babcia stała się emigrantem w tym kraju, jej przeżycia wojenne przeszły do kanadyjskiej historii. Wywiad wzruszył klasę i nauczycieli, lecz także przekazał wiedzę o zapomnianym powstaniu w którym zginęło więcej ludności niż we Francji przez całą okupację.

Pomnik Państwa Podziemnego i Armii Krajowej na Wiejskiej, godz. 14

Dzięki uprzejmości i starych więzi harcerskich i lwowskich z druhem hm Wiesławem Turzańskim (pełniącym obecnie funkcję Sekretarza Generalnego Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej – ZHR) i kapelana Związku ZHR-u księdza druha hm Roberta Mogiełki jeszcze zdążam w miejsce związane z Gęsiówką i upamiętnieniem Pawiaku. To właśnie w tych okolicach przebywali zarazem Druh Białouś, Lidka jak i druh Witold Szablewski.

Zależy nam tak bardzo na wykorzystaniu każdej minuty przed Godziną „W” jak najgodniej. O zmęczeniu, gorącu, głodzie należy zapomnieć. Im było bardziej gorąco. Podczas tych 63 dni nie było deszczu.
Na Wiejskiej panuje bardzo koleżeńska atmosfera, miejsce, dostępne dla każdego, nie obarczone ochroniarzami, bramkami elektronicznymi, rewizjami osobistymi. Miejsca zarezerwowane dla powstańców w pierwszych rzędach. Korzystam z okazji i rozmawiam z panią Schejbal, przedstawiam druha Turzańskiego Pani Marzena jest w wyśmienitej formie w przeciwieństwie do wielu innych jej kolegów i koleżanek.

Dziś ponownie jak na placu Krasińskich spotykamy osobistości z korpusu dyplomatycznego. Są tu Holandia i Wielka Brytania, jest ambasador Stanów Zjednoczonych. Ponownie wieniec harcerski składają przedstawiciele wszystkich organizacji polskiego harcerstwa, w naszym imieniu występuje druhna hm Aneta Macheta.

Gloria Victis – Godzina „W”

 

Nasze obydwie dwie wyprawy zbierają się na wspólne oddanie kilku pokoleniowego hołdu już przed godziną 16.00. Powązki Wojskowe tętnią tłumem, a jednak gdy mijam kwaterę „berlingowców”, słyszę komentarz: „No tu dziś nikt nie przyjdzie!” Rzeczywiście jest tu pusto i smętnie.

Słowa przechodzących pań mną wstrząsają. Czy one znają ich historię? Czy wiedzą, jak tragiczny był ich los, gdy wierzyli, że płyną powstańcom na pomoc? Czy wiedzą że Niemcy na Powiślu „topili jedną (łódkę) po drugiej. Znikały z powierzchni jak bańki mydlane”. A może już nie ma komu tutaj dzisiaj przybyć, skoro wielu z nich to byli Polacy uwolnieni z łagrów sowieckich, którzy do Andersa nie zdążyli lub mieszkańcy naszych odebranych ziem, którzy szli uwalniać Polskę lub zostali po prostu porwani do wojska sowieckiego, zamieniając z czasem piekło sowieckie na piekło losu żołnierza ludowego ustroju?
Bycie tutaj na miejscu w tę godzinę to przeżycie samo w sobie. Z oddali dochodzi nas wycie syren. Miasto stanęło wstrzymując swój oddech na te kilka minut. Dowiemy się później, że oddano również hołd na łodziach na Wiśle, bo przecież w jej falach, jak i na jej brzegach ludzie także ginęli. Wieczorem wiadomości pokażą tegoroczną minutę ciszy pod Zamkiem Królewskim, tłumy zebrane na ulicach i rondach, zatrzymane tramwaje i kierowców wozów stojących na jezdniach przy swoich zatrzymanych samochodach. My tego nie widzimy. Stoimy w ciszy, wzrok skierowany w kierunku Gloria Victis, zamyśleni.

Kierujemy się pod sam pomnik po uroczystościach, a potem w stronę grobu „Montera”. Leży wśród tylu innych znanych nam osób, których szczątki powróciły do wolnej Polski wedle ich życzenia. Dla naszych harcerek są to tylko obce nazwiska , najwyżej nazwiska wyłonione z książek historii narodu. Niemniej łączą się z nami w modlitwie, w której prowadzi nas kapelan ZHP, ksiądz Krzysztof Tyliszczak.
Instruktorki i harcerki ze wszystkich naszych organizacji polskiego harcerstwa krajowego czy za granicą kierują się wedle naszych tradycji na grób śp. hm druhny Jadwigi Fałkowskiej, która swym czynem i poświęceniem dla sprawy harcerskiej wpisała się w poczet bohaterów narodowych. Druhna Jaga wywarła wraz z Druhostwem Małkowskimi szalony wpływ na żeńską gałąź ruchu harcerskiego. Dziś pamiętamy ją także jako ofiarę powstania .W latach 1942-1944 była zastępczynią szefa Wojskowej Służby Kobiet AK. Podczas godziny „W” znajdowała się na Ochocie i nie mogła dotrzeć do swojej jednostki. Zaznała losu ofiar Ochoty, jak i ofiar Woli. Zostaje wygnana z domu i zastrzelona przy al. Niepodległości 223, przez żołnierzy brygady RONA.

Uroczystości przy Pomniku „Polegli- Niepokalani” – Cmentarz Powstańców, Wola, godz. 19

Dzięki córce założycielki harcerstwa polskiego w Afryce podczas wojny, druhny hm Wójcik, dostaję się na cmentarz na Woli. Poznaję filary z nazwiskami: widnieje tutaj z 60 tysięcy nazwisk. Brakuje co najmniej tyle samo. Reszta ofiar zostanie anonimowa, może dlatego, że nie było nikogo, kto mógłby ich szukać lub upominać się o ich losy.

Uroczystości właśnie się rozpoczynają. Przemawia pani Wanda Traczyk-Stawka , ps. „Pączek”. Drobniutka, delikatna staruszka, zdawałoby się, że najlżejszy powiew wiatru by ją natychmiast przewrócił. A jednak jej głos opanowuje setki ludzi. Wszyscy zamyśleni, nikt tutaj nie odważa się na prywatne pogaduszki. Spotykam się tutaj z zupełnie inną atmosferą, przedziwnym optymizmem mimo żałoby, pozwalającym wierzyć w lepsze jutro pomimo tej strasznej tragedii. Sądzę, że ton nadaje sama „Pączek”, a władze miasta nie przeszkadzają jej swoją obecnością. Możemy się tutaj dziś zgromadzić bo to ona z innymi walczyła o to miejsce, bo to ona w każdą sobotę przychodziła, mijając siedzibę Milicji Obywatelskiej przy bramie i szukała ludzi, pamiątek, skrawków informacji, napisów czy pozostawionych krzyży przez rodziny czy przyjaciół. Nawoływała o przekazywanie wszelkich informacji dotyczących zaginionych. Z pozostawionych na drzewach kartek tworzyła spisy, dziś tak cenne dla historii Warszawy, jak i w historii w ogóle! Narażała się na każdym kroku. Pomimo chęci wymazania tego miejsca z mapy Warszawy przez ówczesne władze, to miejsce przetrwało, wzniesiono fenomenalny pomnik o masywnej proporcji, lecz wielkiej symbolice (uzupełniony o symbole AK już za suwerennej Polski). Pomnik „Polegli-Niepokalani” przedstawia w gigantycznej proporcji konającego wojownika. Nie trzyma on broni, tylko tarczę z wyrytymi krzyżami i kotwicami powstańczymi. Z czasem ma tu także powstać pawilon z murem pamięci. Dziś wartę pełnią przy tablicy pamiątkowej poświęconej harcerstwu bardzo młodzi harcerze.

„Pączek” to jeszcze jedna harcerka napotkana na naszej drodze! Przypomina nam, że Ojczyzna to każdy dom, każdy człowiek. Zaciągnęła się do konspiracji jeszcze przed powstaniem, walczyła z granatami w ręku, miała dobrego cela. Gdy wyrzucony przez nią granat, zabija niemieckiego żołnierza, przyrzekła sobie: „Nigdy więcej wojny!”

Zrozumiała bardzo wcześniej w swym życiu, że patriotyzm polega na pomocy słabszemu. Dla niej narażanie się w ramach działalności w Komitecie ds. Spraw Cmentarza Powstańców Warszawy jest przykładem pomocy niewinnym ofiarom, którym odebrano głos.

„Pączek” swym przemówieniem kieruje naszą uwagę w stronę Pomnika Matki. Dziś stoi on na uboczu, planowane jest doprowadzenie odpowiedniego oświetlenia.

Inspiracją do tego pomnika była historia Wandy Lurie. Kto o niej wie? Kto pamięta? Jak dalece miłość matki stała się obojętną naszemu światu? Prawdą jest, że takich Wand Lurie było setki, tysiące. Wanda została wygnana ze swego domu z trójką dzieci, a sama będącą w ósmym miesiącu ciąży (mąż walczył w powstaniu) błagała o życie dla swojego potomstwa. Chcą ratować swoje dzieci, oddała złote pierścionki, które miała na sobie. A gdy to nie pomogło, wytknęła żołnierzowi niemieckiemu brak honoru. Na własne oczy widziała rozstrzelanie swojego 11-letniego syna, a następnie dwójkę młodszych dzieci. Sama również została rozstrzelana, ale przeżyła – pocisk trafił ją dół czaszki i wyszedł policzkiem. Trzy dni leżała wśród martwych ciał bez chęci życia. W nocy żołnierze dobijający rannych połamali jej kości i ukradli zegarek. Gdy poczuła, że dziecko w jej łonie porusza się, w skrajnym wyczerpaniu i bólu doczołgała się do kościoła Świętego Wojciecha, skąd została wywieziona do szpitala, ponownie cudem unikając śmierci w czasie późniejszej rzezi w kościele. Urodziła syna i nadała mu imię Mścisław. Dalsza historia i Wandy i jej syna jest pełna patosu i życiowej niesprawiedliwości, ale to już inny temat, choć sam w sobie bardzo istotny, bo jest przykładem dalszego powojennego cierpienia narodu polskiego.

Tymczasem „Pączek” woła do nas mocnym głosem: „Bądźcie mądrzy i bogaci w dobroć. Walczyliśmy o wolność i o godność człowieczą”.

Po uroczystościach wymieniłam kilka słów z zebranym harcerstwem. Dziwią się, że tutaj dobiłam aż z Londynu. Widać, że Londyn wydaje się im taki magiczny i ciekawy. Uśmiecham się, ale odczuwam wielki smutek. Może powodem są dzisiejsze upamiętnienia, uderzające w człowieka jak grom podczas burzy, a może tylko zmęczenie. Niemniej w tej chwili czuję się tak daleko od Londynu, od swojego domu!
Stary rozklekotany tramwaj wiezie mnie do nowej Warszawy, do oświetlonych drapaczy chmur, do tarasów i sklepów, fontann, pomników i parków tonących w kwiatach.

Cdn.

Harcmistrzyni Monika AM Skowrońska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Monika Skowrońska

komentarze (0)

_