25 lipca 2016, 15:28
Mamy tu dwa pipsztoki, jest też Enigma
cllr Robert McLean, Mayor of Dacorum
cllr Robert McLean, Mayor of Dacorum
Nikogo z nas nie trzeba przekonywać o znaczącym wkładzie polskich kryptologów wniesionym w zwycięstwo podczas II wojny światowej. To z jednej strony wielki, ale zarazem trudny do oszacowania wkład. Ich udział , osiągnięcia i wysiłek – z oczywistych względów – objęte były klauzulą utajnienia, a zostały ocenione dopiero po latach.

„Tylko im przypada cała zasługa i chwała za doprowadzenie, pod względem specjalistycznym, do końca tej niewiarygodnej historii. Stało się to dzięki ich wiedzy i wytrwałości nie mających sobie równych w żadnym innym kraju na świecie” – te hołdujące, choć przecież nie na wyrost powiedziane, słowa gen. Gustave Bertranda wystawiają polskim kryptologom wyraźne świadectwo i uzmysławiają ich rolę w rozpracowaniu Enigmy.

Rola polskiego wywiadu, a szczególnie wydziału łamania szyfrów, przez lata nie była znana. Poczynając od roku 2002, gdy odsłonięto poświęcone polskim kryptologom tablice w Bletchley Park, trwają systematyczne działania zmierzające do zachowania pamięci o tamtych ludziach i wydarzeniach.

Eugenia Maresch
Eugenia Maresch
W minioną środę najnowszym elementem tych działań była kameralna uroczystość w Felden nieopodal Hemel Hempstead. Jej pomysłodawcą i organizatorem było Polish Heritage Society. A prezes PHS Marek Stella-Sawicki dzielił się na gorąco wrażeniami z „Tygodniem Polskim”:

– Dokonaliśmy odsłonięcia tablicy upamiętniającej polskich kryptologów oraz Kompanię Radiowywiadowczą Batalionu Łączności (Oddziału Radio) Sztabu Naczelnego Wodza, które było podłączone do dowództwa polskiego i przez cały okres wojny a specjalnie w czasie powstania warszawskiego było podłączone do dowództwa AK w Polsce.

Dlaczego pracowali tutaj, w tej okolicy? Jesteśmy na wzgórzu, odbiór fal radiowych jest lepszy niż gdzie indziej – lokalizacja wydaje się więc oczywista. Mieliśmy tu polską grupę około30-osobową, do której dotarli z Francji nasi kryptolodzy i pracowali tutaj nad rozpracowaniem szyfrów niemieckich i rosyjskich. Rosyjskie szyfry były o tyle ciekawe, że w czasie wojny zgodnie z umową między Churchillem a Stalinem nie wolno było ich monitorować …i dlatego użyli Polaków do tej roboty – zawsze mogli powiedzieć: to nie my, to Polacy. I dlatego rosyjskie szyfry były tu robione.

Na dzisiejszą uroczystość przybyła grupa oddanych sprawie ludzi – wśród nich zabierający głos podczas krótkiej ceremonii, wymienię kolejno: Lady Verulam, Lord Lieutenant of Hertfordshire; cllr Robert McLean, Mayor of Dacorum Council; HE Mr Witold Sobkow The Ambassador of The Republic of Poland; Mrs Eugenia Maresch i Mr J Mills Webb. Z Londynu przyjechał specjalny autobus z sympatykami naszych działań, którzy zgłosili się spontanicznie dowiadując się o dzisiejszej uroczystości. Jest nas tu koło 50 osób, a planowaliśmy wydarzenie w kameralnej skali (wszak wszystko odbywa się w prywatnym domu ), na szczęście gospodarz posesji Mr J Mills Webb jest człowiekiem o wielkiej życzliwości. To zresztą miejsce specjalne… zaraz za ścianą tego ogrodu były anteny romboidalne, które działają na zasadzie odbicia od jonosfery i te fale docierały nawet do Murmańska. A co dopiero Wilno czy Warszawa… Generał Sikorski podczas jednej ze swych wizyt na Wschód wziął ze sobą w walizeczce „pipsztoka” (to popularna nazwa naszej słynnej małej radiostacji) i dał go generałowi Andersowi, a ten dał komuś kto jeździł po całej Rosji w czasie formowania 2 Korpusu i ostatni sygnał z „pipsztoka” wyszedł właśnie spod Murmańska!

Marek Stella-Sawicki
Marek Stella-Sawicki
My mamy dzisiaj tu dwa „pipsztoki”. Jest też „Enigma” z 1946 roku, którą demonstrował Pete Malcolm, prawdziwy znawca tego urządzenia. Znawca to mało powiedziane, Pete jest tyleż pasjonatem, co fanatykiem, bo mało kto potrafi przyuczyć do używania „Enigmy” żonę… – mówił żywiołowo prezes Polish Heritage Society.

Rozmowę z dr. Markiem Stella-Sawickim przerwała hostessa roznosząca lody, które w ten upalny dzień były prawdziwym zbawieniem. Za lodami szli inni… m.in. John Gallehawk, b. kurator i archiwista z Bletchley Park, który z sentymentem wspominał „Tygodniowi” czasy Festiwali Polskich:

– Chcieliśmy godnie uczcić 60 rocznicę złamania przez Polaków sekretu Enigmy. W rozmowie z ówczesnym prezesem Zjednoczenia Janem Mokrzyckim zaryzykowałem niespodziewanie chyba nawet dla mnie pytanie czy nie jest to okazja do zorganizowania czegoś o innym wymiarze, z rozmachem, na przykład festiwalu polskiego… Na gorąco, improwizując wymyśliliśmy wizję programu takiej imprezy. I udało się. Pomysł wzbudził zainteresowanie. Dzięki współpracy z Janem Mokrzyckim i Marią Kruczkowską Young mieliśmy pierwszy festiwal w Bletchley Park. Był rok 1999.

Enigma 1946
Enigma 1946
W dalszej rozmowie z „Tygodniem” John Gallehawk podkreślił, że festyny typu Bletchley Park to dziś najlepsza droga do spopularyzowania wiedzy historycznej wśród młodych Polaków. Mieszkający w zachodnim Londynie Gallehawk („w mojej dzielnicy Ruislip otworzył się właśnie kolejny polski sklep”) powiedział, że hasło: „polscy kryptolodzy” mogłoby stać się okazją do przypomnienia i uczczenia roli całej emigracji niepodległościowej i politycznej w przeszłości i w czasach nam współczesnych.

– Ważne są sympozja czy konferencje naukowe, ale warto więcej uwagi poświęcić działaniom popularyzującym historia wśród masowego odbiorcy. Trzeba stworzyć okazję ku temu, by nowo przyjeżdżający do Wielkiej Brytanii Polacy, mieli okazję spotkać się z Wami – ludźmi, którzy zbudowali na emigracji własną Polskę. By docenili wypracowany przez Was dorobek i przejęli Wasze tradycje. Te wartości powinny przetrwać. To zadanie dla istniejących dziś organizacji polonijnych.

Jarosław Koźmiński

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Jarosław Koźmiński

komentarze (0)

_