27 kwietnia 2023, 10:12

Małgorzata Mroczkowska

 

W polskich sklepach zazwyczaj panuje spory ruch. Jednak tuż przed świętami ilość klientów znacznie się zwiększą. Tak też było w tym roku. Klienci tradycyjnie krzątali się między ogórkami kiszonymi a makowcami. Za późno podjechałam do polskiego sklepu w mojej okolicy, bo już na dwa dni przed świętami  nie mieli ani białej kiełbasy, ani chleba. Wszystko, co najbardziej poszukiwane, było już dawno sprzedane. Lecz choć nie znalazłam tego, czego szukałam, to przyszło do mnie to, na co nawet nie czekałam. Otóż sięgając po słoiczek z ćwikłą, która jak wiadomo najlepiej pasuje do wielkanocnego pasztetu, stałam się świadkiem rozmowy dwóch rodaczek które stały obok mnie.

– Jak dobrze przyjść do polskiego sklepu – powiedziała kobieta na oko po pięćdziesiątce. – Pani wie, ja dopiero przyleciałam do Anglii i nie znam języka, więc taki sklep to dla mnie światełko w tunelu.

– To będą pani pierwsze święta poza Polską? – spytała jej rozmówczyni.

– Oj tak – westchnęła. – Przyleciałam do córki, bo ma małe dzieci i trzeba jej jakoś pomóc. Syn też tu mieszka, ale dzieci ma już podrośnięte.

– To się córka ucieszy, i wnuki, że babcia polskie święta zrobi?

– To na pewno. Ale ja tutaj zostaję na dłużej, na kilka miesięcy na pewno, zresztą do Polski nie mam do czego wracać. Jestem już dawno po rozwodzie, a do tej pory opiekowałam się mamą. No, ale mama niestety zmarła. To mam tam sama siedzieć i umierać z tęsknoty za wnukami? Oni do mnie nie przyjadą, bo nie mają jak i kiedy, to stwierdziłam, że czas ruszyć do nich. Tylko tak myślę sobie, jak ja się po angielsku tutaj odnajdę, w moim wieku zresztą. No, ale nie ma co narzekać, jest polski sklep to chyba nie zginę. Zawsze można tu przyjść i po polsku porozmawiać tak jak z panią, chociaż tyle.

Rozmowa, której przysłuchiwałam się przez chwilę, dała mi wiele do myślenia.

Polacy zawsze byli narodem, który nie miał problemu z przemieszczaniem się. Za chlebem popłynęliśmy za wielką wodę już po pierwszej wojnie światowej. Fale dużej emigracji dotykały zresztą Polskę regularnie. Umieliśmy zostawić za sobą rodzinne strony, choć nie było to nigdy łatwe. Nie można zapominać, że jesteśmy Słowianami i nasza dusza jest bardzo romantyczna. Umiemy i lubimy tęsknić, ale potrafimy też sięgać po lepsze życie. Nie wszystkim jednak się to udaje. Najważniejsze, by nie tracić nadziei – która jak w tym przysłowiu –  umiera ostatnia, a przynajmniej powinna.

Podobno najlepiej emigrować w młodym wieku, bo wtedy najłatwiej nauczyć się obcego języka i przyswoić sobie obcą kulturę. Ba, łatwo powiedzieć. Lecz któż z nas potrafi aż tak zaplanować swoje życie? Kobieta, którą spotkałam tamtego dnia w polskim sklepie, nie planowała pewnie, że po pięćdziesiątce przyjdzie jej polecieć do Wielkiej Brytanii, by tam opiekować się wnukami. To był pomysł jej dzieci, które w młodym wieku podjęły się takiego wyzwania. Ona, jako matka i babcia pewnie, bijąc się nieraz z myślami, w końcu zdecydowała się do nich dołączyć. Nie znając języka zrobiła wielki krok w swoim życiu. W jej głosie słychać było niepewność i pewnie obawę, czy będzie umiała się tutaj odnaleźć, jak potoczy się jej dalsze życie z dala od Polski, w której żyła od urodzenia. I najważniejsze pytanie: co ma do zaoferowania Londyn osobie w jej wieku, kiedy znajdzie w końcu wolną chwilę dla siebie? Czy będzie miała ochotę wyjść z domu córki i poszukać ciekawego miejsca dla siebie? Co z jej pracą? Czy będzie to praca legalnie zarejestrowana jako opiekunka dzieci, dzięki czemu będzie mogła wypracować sobie angielską emeryturę? Czy córka będzie płacić za nią ubezpieczenie? Pewnie początkowo będzie „siedzieć” przy rodzinie, ale kiedyś taki okres próbnego „zasiedzenia” się zakończy. Warto więc zawczasu pomyśleć o swojej przyszłości i zadbać o nią.

A co z czasem wolnym polskiej babci w Wielkiej Brytanii? Jak go zagospodarować, nie znając języka angielskiego? Czy polski sklep jest w Londynie jedynym miejscem, w którym można pogawędzić w ojczystym języku? Czy Polacy, a zwłaszcza ci, którzy mieszkają w Anglii od niedawna, wiedzą w ogóle, że istnieje tu jeden z największych polskich domów kultury w Europie o nazwie POSK?

Nowo przybyłym Polakom warto przypomnieć, że Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny w Londynie został założony przez Polonię w Wielkiej Brytanii z inicjatywy prof. Romana Wajdy, który był jednocześnie pierwszym przewodniczącym tej instytucji. Od 1974 roku POSK znajduje się w zachodniej dzielnicy Londynu – Hammersmith. W budynku znajdują się polskie restauracje i kawiarnie, polska księgarnia, kino i kluby muzyczne, a przede wszystkim Biblioteka Polska, gdzie można wypożyczyć lub poczytać na miejscu, po polsku, książki i gazety. W POSK-u działa też polski teatr, galeria, regularnie odbywają się spotkania, wykłady i koncerty. Raz w miesiącu można przyjść na dni bezpłatnych porad zarówno prawnych, jak i społecznych.

Miejsce to powinno być ważnym punktem na mapie polskiego Londynu i całej Wielkiej Brytanii. Zresztą na spektakle teatralne tłumnie przybywają tu Polacy nawet z odległego Bristolu. Spektakle dla widowni dziecięcej również cieszą się sporą popularnością wśród polskich szkół sobotnich.

Warto więc mówić o tym miejscu i przekazywać informację o jego istnieniu nawet drogą pantoflową, by trafił tu każdy Polak, który chce utrzymać kontakt z kulturą narodową.

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_