01 marca 2023, 11:26

Julita Kin

 

Nicola Sturgeon to z pewnością polityk z charyzmą, ale jak każdy polityk popełniła szereg błędów. Oparła program Szkockiej Partii Narodowej (SNP) na jednym. Chciała doprowadzić do niepodległości Szkocji, do czego miało dojść na drodze referendum.

Co prawda Nicola Sturgeon w emocjonalnym przemówieniu stwierdziła, że jej decyzja o ustąpieniu ze stanowiska pierwszej minister Szkocji nie jest reakcją na bieżącą presję, ale efektem „głębszej i długoterminowej oceny”, trudno pozbyć się wrażenia, że wolała odejść sama niż być zmuszoną do dymisji. Pogłoski o możliwej jej rezygnacji zaczęły pojawiać się na jesieni ubiegłego roku, po tym, jak Sąd Najwyższy Wielkiej Brytanii orzekł, że szkockie władze nie mogą rozpisać referendum niepodległościowego bez zgody rządu w Londynie. Co prawda pani premier zapowiadała, że przeprowadzi takie referendum, ale jeśli nawet gdyby do tego doszło, to nie miałoby ono mocy wiążącej. Notowania zarówno Nicola Sturgeon, jak i jej partii zaczęły spadać. Spadło też wyraźnie poparcie dla idei niepodległości Szkocji, bardzo wysokie po referendum brexitowym, a obecnie wahające się wokół 50%. W razie referendum szala mogła przechylić się w jedną lub drugą stronę.

Ogromne kontrowersje nawet w szeregach SNP wzbudził projekt ustawy o rozluźnieniu przepisów regulujących zmianę płci. Po długiej dyskusji i mimo protestów odbywających się przed szkockim parlamentem został przyjęty stosunkiem głosów 86:39, ale ustawę zablokował, zgodnie z posiadanymi prerogatywami, premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak, stwierdzając, że taka ustawa miałaby wpływ na cały kraj. W dodatku pod koniec stycznia pojawiła się sprawa transseksualnego gwałciciela, który żądał umieszczenia w kobiecym więzieniu, bo „czuje się kobietą”, choć proces zmiany płci nie został zakończony. W rezultacie skazany znalazł się w męskim więzieniu.

Jeśli nawet pogłoski o odejściu Nicola Sturgeon krążyły w kręgach SNP, to nie przypuszczano, że stanie się to tak szybko i niespodziewanie. Liczono, że swoją decyzję Sturgeon ogłosi bliżej wyborów do lokalnego parlamentu. Nadal jest ona najpopularniejszym szkockim politykiem i to nie tylko w Wielkiej Brytanii. Najlepiej świadczy o tym fakt, że na jej odejście zareagował Donald Trump, nazywając Sturgeon „radykalną feministką”, która wyrządziła Szkocji wiele zła. W wielu środowiskach taka ocena ze strony Trumpa to powód do dumy. 

Szkocja nie znajduje się w lepszej sytuacji obecnie niż była w 2014 r., kiedy po przegranym referendum niepodległościowym Alexa Salmonda zastąpiła Nicola Sturgeon. Od kilku tygodni trwają strajki w szkolnictwie, a kolejka czekających na ważne zabiegi lekarskie wydłuża się. W dodatku policja zapowiedziała dochodzenie w kwestii prywatnej pożyczki w wysokości £107,000, jaką przekazał Peter Murrell, prywatnie mąż byłej już pani premier, pełniący funkcję wykonawczą w SNP.

W ostatnich latach SNP stała się bardziej lewicowa niż Partia Pracy. To pod flagą narodowców występowano przeciwko konserwatywnym rządom Londynu. Posunięcia takie, jak bezpłatna opieka dla dzieci w wieku przedszkolnym, darmowe obiady dla wszystkich uczniów i bezpłatne szkolnictwo wyższe zdobywały poparcie dla tej partii. Podwyższone podatki dla najbogatszych nie pokrywały jednak tych zwiększonych wydatków. Co prawda w 2022 r. finansowa sytuacja Szkocji poprawiła się, dzięki wyższym cenom na ropę naftową i gaz, wydobywane z Morza Północnego, ale była to krótkotrwała poprawa. Finansowo Szkocja nadal jest zależna od rządu centralnego. W nowym roku budżetowym ma otrzymać £41 mld. Rząd szkocki nigdy nie przedstawił planu w jaki sposób zamierzał sfinansować tę „dziurę budżetową” po uzyskaniu niepodległości.

Czołowi politycy Partii Pracy są przekonani, że rezygnacja Sturgeon stanowi szansę na odzyskanie wpływów w Szkocji. Liczą, że może się to przełożyć na zdobycie 15-20 mandatów, co – biorąc pod uwagę obecne notowania w sondażach – oznaczałoby większość w Izbie Gmin. Keir Starmer już powiedział, że „w żadnym wypadku” nie utworzy rządu koalicyjnego z politykami reprezentującymi SNP. Aby nadzieje na zwycięstwo w Szkocji spełniły się, musi zostać przedstawiony atrakcyjny dla Szkotów program. Podczas konferencji szkockich laburzystów w Edynburgu Keir Starmer zapowiedział zwiększoną autonomię dla Szkocji i Walii oraz radykalne reformy gospodarcze i polityczne z likwidacją Izby Lordów włącznie, którą miałby zastąpić wybieralny senat. Jednocześnie zaapelował do Szkotów, rozczarowanych tym, co dzieje się we Westminsterze, co sprawiło, że zaczęli głosować na SNP, by zmienili zdanie i w przyszłych wyborach wsparli kandydatów Partii Pracy, która swego czasu była najpopularniejszą partią za północną granicą. Obiecał również, że jego partia ma pomysł na to, by brexit stał się sukcesem, co w praktyce oznacza zbliżenie z Unią Europejską.

W marcu ma się odbyć wiosenna konferencja SNP. Miała się zająć przede wszystkim wyznaczeniem „mapy drogowej” prowadzącej do niepodległości. Z pewnością nastąpi zmiana planów. Jeśli nawet wybrany zostanie nowy przywódca, w co należy wątpić, to głównym tematem stanie się rozliczenie „epoki Nicoli Sturgeon”.

Julita Kin

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_