14 sierpnia 2020, 10:00
Małymi krokami

DOKĄD? KTÓRĘDY? PO CO?
Człowiek nauczył się wreszcie poruszać w Czasie. Nie musi już słuchać głośnych monotonnych uderzeń metronomu, żeby iść do przodu tanecznym krokiem i uśmiechać się do gwiazd. Człowiek zrozumiał, że jego największym przyjacielem zawsze był i jest Czas, i że dzięki niemu nigdy nie jest samotny. Czas jest wiernym towarzyszem Człowieka. Daje wszystkim po równo, wszystkim odmierza tyle samo godzin dnia i nocy. Może się tylko wydawać, że dla niektórych jest łaskawszy, ale mądry człowiek po prostu umie go lepiej wykorzystywać. Człowiek nie nastawia już budzika, żeby wcześnie wstać, bo jest już dostatecznie przebudzony i wcale nieskazany na bezsenność. Człowiek i Czas działają w wielkiej kosmicznej synergii. I na żartobliwe pytanie: A kto zapala i gasi gwiazdy? – może i z kokieterią odpowie, że gwiazdy świecą zawsze, ale widoczne są tylko nocą. Człowiek nie czuje się już wyobcowany z rzeczywistości i bez bojaźni uchyla drzwi i pokonuje meandry symbolicznych kamuflaży. Nawet uwolnił się od ciężaru własnej ważności! I wie, że jego życie może być czymś więcej niż tym, czym obecnie jest i to bez wielkich demonstracji i protestów przeciw światu. Fakty będą zawsze mieszane z fikcją i oddzielanie ich najlepiej zostawić Kopciuszkowi, który ma przecież dużo czasu i jest w tym wprawiony. Niech tylko dni, które już były, nie będą takie same jak te, które dopiero nadejdą. Tak jak istnieje prawo przyciągania, tak i istnieje prawo odpychania.

Mimo, że nie wiem, co jutro przyniesie, to wiem, kto to jutro będzie tworzył!

Czas w wielkim skupieniu i zadowoleniem obserwował już od dawna nową postawę Człowieka i jego odkrywcze odważne wizje. Otworzył swoją Wielką Księgę, na stronach, które wydawały się zwyczajnie smutne.

Młoda ociężała lwica schroniła się na brzegu dżungli pośród gęstych liściastych drzew. Była zmęczona, głodna i w bólach, bo miała zostać matką i spodziewała się swojego pierwszego lwiątka. Nagle zobaczyła młodą ociężałą owcę, która szukała schronienia wśród zarośli, bo również miała zostać matką i spodziewała się swojej pierwszej owieczki. Głodna lwica bez namysłu rzuciła się na owcę, ale nagły zryw wywołał poród i niedługo potem lwica wydała na świat małe lwiątko, popatrzyła na nie i wydała ostatnie tchnienie. Obok młoda owca również z przyspieszonych emocji i strachu wydała na świat owieczkę. Małe drżące lwiątko zaczęło tulić się do mamy owcy i ona przyjęła je naturalnie za swoje.

I tak lew wychowywał się i rósł wśród stada owiec. Beczał jak one, chociaż głosem bardziej gardłowym i chrapliwym, skubał trawę, ale zawsze był szybszy, wyprzedzał stado znajdując świeże zielone źdźbła i zwinnie wspinał się na gałęzie drzew. Był żywy, psotliwy i dla zabawy pociągał mamę za jej kręcone miękkie loki. Jednego dnia stado owiec pasło się w nowej przestrzeni i usłyszeli mrożący krew w żyłach ryk dochodzący z dżungli.

A co to? – spytał strachliwie chowając się za mamę owcę.

To jest lew, król dżungli i wszystkich zwierząt – odpowiedziała.

A czy ja kiedyś też będę mógł tak głośno porykiwać, żeby aż ziemia się trzęsła, zwierzęta uciekały w popłochu, a ptaki trzepotały skrzydłami wspinając się na czubki drzew?

Przestań fantazjować i weź się do skubania trawy! Zaprzyjaźniaj się ze swoimi braćmi, jesteś owcą i obserwuj pilnie, bo niebezpieczeństwo czyha na nas ze strony lwów. Młody lew posłuchał swojej mamy owcy pokrytej imponującym złotym runem i tak minęło parę lat. Aż znowu jednego dnia ogromny, prawdziwie królewski lew udał się na polowanie. Wypatrzył małe stadko owiec i zaplanował atak. Młody lew pierwszy zaalarmował owce i stado runęło do ucieczki. Wielki lew nie mógł uwierzyć swoim oczom, dogonił młodego lwa i ryknął na niego:

Czemu uciekasz przede mną, jesteś lwem a nie owcą! Obudź się! Ale młody lew dalej trząsł się ze strachu i beczał jak płacząca owca. Rozgniewany lwi król złapał młodego lwa za grzywę i pociągnął go za sobą do rzeki. Przychylił go do lustra wody i znowu zaryczał gardłowym głosem:

Popatrz na siebie! I na mnie! Młody lew długo lustrował swoje odbicie i jakaś niezwykła siła przeszyła jego ciało. Wyprężył się i wydal ryk tak głośny głęboki i chrapliwy, że drzewa pochyliły się, zwierzęta zastygły w pół biegu, ptaki na rozpostartych skrzydłach zawisły w powietrzu. Wszystko zamilkło. Młody lwi król, po ochłonięciu, poszedł do stada do mamy owcy.

Dlaczego nigdy mi nie powiedziałaś, że jestem lwem?!

Nie każde Brzydkie Kaczątko może przemienić się w Łabędzia. I nie każdy łabędź może stać się legendą. Poszukiwanie własnej prawdy i indywidualnej misji jest obowiązkiem każdego. Malujemy latami płótno swojego życia, tniemy je w złości, by potem starannie je naprawiać. Życie w metaforycznym wymiarze przypomina trochę kamasutrę. Stawia nas często w pozycji fizycznie niemożliwej do wytrzymania, ale człowieka z wyobraźnią może zainspirować.

Grażyna Maxwell-Wasiak

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_