15 maja 2020, 13:02
Po drugiej stronie czasu

DOKĄD? KTÓRĘDY? PO CO?
Luksusem człowieka współczesnego zawsze był Czas.
Z Rolexem na ręce i za kierownicą Rolls Royce’a dalej jednak człowiek nie był panem Czasu. Im bardziej starał się prześcignąć Czas, tym bardziej zostawał w tyle. I tym bardziej Czas stawał się iluzja. Dwudziesty pierwszy wiek ściga obsesyjnie technologie, technologia niecierpliwie popycha nas w przyszłość i człowiek się zmęczył, stał się nerwowy, zagubiony i skonfundowany jak nigdy przedtem. Wyszedł więc na poszukiwania poza obrzeże komputerowego świata
i zobaczył, że w świecie dalej rządzi szaman ze swoją drumlą, dzwoneczkami i kłębami dymu z kadzideł.

Zaczął więc po cichu wymawiać starodawne zaklęcia i palić szamańskie zioła, by odpędzić złe duchy strachu i niepewności. Ale człowiek i tak nie mógł wyzwolić się z objęć złowrogiego Czasu, dalej tańczył z nim swój szaleńczy obrządek, próbował go to okradać, to oszukiwać, zamrażać, obarczać go winą za to, co traci i często obraźliwie nazywał go „nasieniem szatana”. Aż wreszcie Czas stanął w miejscu. I stoi.

Człowiek i Czas spotkali się. W kwarantannie, w izolacji, w odosobnieniu. Patrzą na siebie ze zdziwieniem. Wszystko, co niewidzialne i niewymierne prowokuje, by je określić i zmierzyć. Poszły więc w ruch egipskie ekierki, kalendarze Majów, słoneczne zegary… Człowiek wystraszył się jeszcze bardziej, bo zobaczył, że stoi w przestrzeni miliona luster. Z wykrzywionymi obrazami siebie i świata wokół, w panice, wstawił wszystkie lustra do swojego wnętrza. I zmieniło się jego patrzenie, i zobaczył, że nic nie jest takim, jakim wydaje się być.

Czas usiadł przy nim, do towarzystwa, i zwyczajnie popijali słodką herbatę, otworzyli drzwi domu i patrzyli bez wytężania oczu w przestrzeń bliską i daleką. Zamiast rozważać, ile jest stopni ciszy i milczenia Czas rozpoczął swoją opowieść.

Dawno temu w chińskiej prowincji Guangdong farmer uprawiał ziemię tak, jak przed nim jego ojciec i jego dziadek, w zgodności z fazami księżyca i sezonami roku. Po latach nieurodzaju, na jego polu wyrosło bujne zboże i złote kłosy szumiały na wietrze i lśniły w słońcu. Sąsiedzi jego z podziwem czy z zazdrością, nikt tego nie wie, mówili mu, jaki to z niego szczęściarz i klepali go po plecach.

– Być może – odpowiedział krótko chłop. I powoli przygotowywał się, by wyjść i rozpocząć zbiory. Ale w nocy, stado dzikich koni stratowało cale pole, po bujnych łanach zbóż pozostał tylko smutny widok poległych w boju kłosów. Sąsiedzi przyszli i z tajoną radością czy współczuciem, nikt tego nie wie, biadolili, jakie to go nieszczęście spotkało.

– Być może – odpowiedział mrukliwie chłop. Następnego dnia, jego młody syn, gniewny i zdeterminowany, wyruszył z domu z pętlą grubej liny, która jak orbita opasała jego krępe ciało. Chłopak postanowił schwytać kasztanowego rumaka, który przewodził stadu. Kiedy prowadził ogiera traktem przez wieś, ludzie mrużyli oczy, bo imponujące nieokiełznane piękno zwierzęcia z długa lśniąca grzywa wydało im się objawieniem i niczym jak tylko dziełem anioła. Sąsiedzi zgromadzili się wokół i gratulowali mu zawistnie takiej zdobyczy i powtarzali w kółko, jakie to szczęście go spotkało.

– Być może – beznamiętnym głosem odpowiedział rolnik. Z pierwszym świtem młody syn wziął się do dzieła ujarzmiania dzikiego rumaka. Po paru próbach dosiadania koń wspiął się wysoko na przednie nogi i z imponującą siłą zrzucił go z hukiem na ziemie. Chłopaka duma ucierpiała straszliwie, ale złamana noga bolała naprawdę. Sąsiedzi przynieśli chłopca do domu na złożonych naprędce noszach. Zaczęli pocieszać starego farmera, ze smutkiem i współczuciem, kiwali głowami, jakie to nieszczęście, że jego jedyny syn złamał nogę i nie będzie mógł pomagać w gospodarce.

– Być może – odpowiedział jeszcze spokojniej i ciszej chłop. Następnego dnia o świcie całą wieś poderwało na nogi bicie bębnów, które oznajmiły przybycie wielkiej armii Cesarza, która miała się zmierzyć z zagrażającym im wrogiem w bitwie u podnóża gór. Wszyscy potomkowie w linii męskiej zostali brutalnie zaciągnięci w szeregi cesarskiej armii. Syn rolnika nie został wzięty z powodu złamanej nogi. Sąsiedzi zebrali się wokół chłopa, gratulując mu z niedowierzaniem i zazdrością, tego nikt nie wie, jakie szczęście go spotkało, że jego syn uniknął tak okrutnego losu. – Być może – odpowiedział rolnik i rytmicznie, bez pośpiechu dalej rąbał drzewo.

Księga Czasu ma wiele stron, zacznijmy je zapełniać przepisami, jak upiec bochenek wiejskiego chleba, raczej niż zawiłymi algorytmami. Pilnujmy, aby w piórniku były wszystkie kolory kredek, żeby można było zawsze namalować tęczę. A dla rozrywki oglądajmy hipnotyczny taniec siedmiu zasłon w nadziei, że może zobaczymy nagą prawdę, ale wtedy znowu musimy zacząć od pytania, czym jest prawda i znowu będziemy musieli szukać mędrca i pić z nim słodką herbatę.

Grażyna Wasiak-Maxwell

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Grażyna Wasiak-Maxwell

komentarze (7)

  1. Opowieść, którą przeczytałam wprowadziła mnie w zadumę. Dziękuję.
    Nie pomyślałam że Czas może być ukazany jako element namacalny, który żyje, który jest widoczny.
    Czas kwarantanny jaki ukazała Pani w opowieści przyjmuje formę osobową, poczułam, że jest naszym przyjacielem.

    Ciekawie i mądrze przedstawiona jest perspektywa spojrzenia na obecną rzeczywistość.

  2. Wspanialy artukul

  3. Tak piszą niepospolite pióra, wolne od wymuszonej odkrywczości, która nie karmi ani serca, ani wyobraźni.
    Nawet jednego słowa o przyczynach kwarantanny, która sprawiła, że Czas STOI. Zamiast tego – cierpliwe, pobłażliwe niemal (Norwidowskie aż!) namierzanie losu, który jest taki, a nie inny. Ostatnie zdanie we wszystkim, zdaje sie mówić Autorka, należy do Mądrości, nie do wymądrzania się.
    Nieszczęściem więc władczy wirus w koronie? Być może.
    Kwiatem szczęśliwym, który niespodziewanie wyrasta na bagnie? Być może.
    Gratulacje, pani Grażyno!

  4. Pingback: Polecamy – Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie

  5. Zmagamy sie ze wszystkimi przeciwnosciami losu.
    Czasami wydaje nam się że resztkami sił, ale przychodzi Nowy Dzień ,nowa nadzieja i pokonujemy wszystkie przeciwności losu.
    Grażynko jak zwykle lekkie piórko które daje do myślenia.
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy.

  6. Madre, xiekawe I pieknie napisabe. Gratuluje Grazynko, zarowno pomysly jak I realizacji.
    Pozdrawiam
    Helena
    PS Dodatkowy ‚message’ : sluchajmy Cunczykow.

  7. Mamy tu dialog z czasem ktory igra z nami w otaczajacej nas atmosferze zarazy. To sie przeciaga patrzac w przyszlosc nastepnych tygodni w kwarantannie; to sie kurczy gdy dni mijaja nas w szalenczym tempie. Autorka czas zatrzymuje na rozmowe i narzuca inny harmonogram. Obdarza nas bajka z pleta pouczajaca jak Ezop. A pleta jest zarowno poganska i chrzescijanska. Unikaj zazdrosci i ciesz sie zyciem doczesnym.