09 kwietnia 2020, 08:00
Ostatnia ucieczka. Joga w czasach kwarantanny
Miał to być czas całkowitego relaksu i duchowej odnowy, spełnienie marzeń w jednej z najodleglejszych części Polski. Wesołowo to mała wioska schowana wśród mazurskich jezior i pagórków, położona 15 kilometrów od Węgorzewa. Miłośnicy przyrody przyjeżdżają tu, aby obserwować bogatą populację ptactwa wodnego, które znalazło swój raj nad gęsto zarośniętym i trudno dostępnym jeziorem Oświń położonym na granicy Polski i Rosji. Tutaj, w XVIII-wiecznym budynku szkoły, grupa pasjonatów jogi z Londynu miała spędzić cztery dni na wzmacnianiu ciała i duchu pod kierunkiem Ani Rusieckiej, nauczycielki jogi i aktorki Sceny Polskiej w Londynie.

Był to nasz drugi warsztat jogi w Wesołowie, więc wiedzieliśmy, jakie atrakcje będą na nas czekać. Odcięci od świata, w gościnnym i przytulnym domu, praktykując jogę i medytację, i wychodząc na długie spacery po malowniczej okolicy, będziemy mieli okazję odciąć się od wszystkiego i zapomnieć o codziennych problemach. Nasi gospodarze, miłośnicy kuchni wegetariańskiej, którzy łączą składniki z własnego ogrodu z egzotycznymi przyprawami, przygotowali dla nas różnorodne kulinarne przysmaki.

Dotarliśmy do Wesołowa w piątek po południu 13 marca. Po relaksującej sesji jogi i pysznej kolacji wcześnie położyliśmy się spać. Następny dzień miał być wyjątkowy.

Pośpieszne kroki na drewnianych schodach, przyciszone głosy i gwałtowne pukanie do drzwi obudziły nas około dwunastej. Polska zamykała swoje granice dla ruchu międzynarodowego o północy następnego dnia. Epidemia koronawirusa weszła w nową fazę. Tej nocy odkryliśmy, że większość zagranicznych gości w Polsce właśnie rezerwuje bilety powrotne do domu. Miejsca na lotach do Wielkiej Brytanii znikały w momencie, gdy je zobaczyliśmy na ekranie. Byliśmy zmuszeni rozważyć lotniska w sąsiednich krajach. Wilno, cztery godziny jazdy od Wesołowa, okazało się jedyną realną szansą szybkiego powrotu do domu. Na szczęście lot Ryanair do Luton w niedzielę miał wystarczająco dużo wolnych miejsc dla wszystkich osób z naszej grupy.

O świcie w sobotę wyruszyliśmy do Wilna w dwóch minibusach. W nocy spadł śnieg, a różowa jutrzenka wkrótce przekształciła się w zamieć. Nasz kierowca, który poprzedniego dnia bawił nas dowcipami, zamilkł wpatrując się w śnieg i lód na drodze. Podjął się nas bezpiecznie dowieźć, ale musiał wrócić do domu przed północą tego samego dnia, w przeciwnym razie zostałby poddany dwutygodniowej kwarantannie. Na granicy polsko-litewskiej zatrzymali nas strażnicy wyglądający jak kosmici w żółtych plastikowych skafandrach i maskach nurków, wymachując cyfrowymi termometrami służącymi do identyfikacji objawów infekcji. Wstrzymaliśmy oddech, nie po raz pierwszy tego dnia. Mieliśmy szczęście, pozwolili nam przejechać.

Wilno przywitało nas lazurowym niebem i temperaturą poniżej zera. Miasto wydało się nam nieskazitelnie piękne, ciche i… puste. Z naszych poprzednich wizyt w Wilnie, pamiętaliśmy tłumy turystów idących ulicą Ostrej Bramy w kierunku Uniwersytetu, kiedyś Stefana Batorego, oraz zjawiskowego kościoła św. Anny. Jego filigranowa gotycka architektura tak bardzo zachwyciła Napoleona, że wyraził chęć przeniesienia go do Paryża.

Musieliśmy jeszcze znaleźć zakwaterowanie na noc. Warunki higieniczne w hostelu, który został zarezerwowany przez internet w nocy, przestraszyły nas tak bardzo, że wycofaliśmy się z niego prawie tak szybko, jak weszliśmy. Czterogwiazdkowy hotel, Europa Royale, prawie przylegający do Ostrej Bramy, okazał się lepszym rozwiązaniem. Brak gości dał nam silną pozycję negocjacyjną. Menedżer zaproponował nam specjalną stawkę 25 euro na osobę, w tym śniadanie. To była stawka czasów koronowirusa.

Wilno, puste ulice starego miasta

Mrużąc oczy w ostrych promieniach słońca bijącego z bezchmurnego nieba, spacerowaliśmy po starym mieście, oczarowani pięknem architektury i bogactwem sztukaterii zdobiącej fasady barokowych i klasycystycznych kościołów. Dzięki strategicznej pozycji w północnej Europie, Wilno zawsze było ważny ośrodkiem handlu i kulturowym tyglem, w którym wiele narodowości i religii zostawiło swoje ślady w architekturze sakralnej. Dla Polaków szczególne znaczenie zawsze miała Ostra Brama. Odwiedzający po raz pierwszy Wilno często są zaskoczeni faktem, że Ostra Brama nie jest częścią jednego z imponujących kościołów, ale małą kaplicą, która znajduje się w jednej z pozostałych z historycznej pożogi bram miasta. Mieści się w nim słynący cudami obraz Matki Bożej Miłosierdzia. Ściany kaplicy pokryte są srebrnymi i złotymi wotami, które są wyrazem wdzięczności Najświętszej Matce za doznane laski. Na tylnym prawym filarze umieszczona została srebrna prostokątna tabliczka z napisem „Dzięki ci Matko za Wilno” – ofiarowana przez Józefa Piłsudskiego. Podziękowanie o jej wstawiennictwo, zawarł Adam Mickiewicz w Inwokacji do Pana Tadeusza:

 

Panno Święta, co jasnej bronisz Częstochowy
I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy

Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem!~
Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem.
(Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę
Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę
I zaraz mogłem pieszo do Twych świątyń progu
Iść za wrócone życie podziękować Bogu).

 

 

 

Recytując słowa znane każdemu Polakowi, wybraliśmy się to kaplicy, aby szukać otuchy i spokoju wewnętrznego w tych wyjątkowych chwilach dla całego świata.

Wróciliśmy do kaplicy ostrobramskiej ponownie w niedzielę rano, tym razem, aby dołączyć się do małej grupy wiernych. Modlili się po litewsku, ale nie potrzebowaliśmy rozumieć każdego słowa, aby poczuć emocje, które wypełniły kaplicę. Słowa litanii do Matki Bożej odbijały się echem w całej kaplicy i na pustej ulicy poniżej. Tak znany wizerunek miłosiernej Matki Bożej, olśniewająco piękny i smutny, jej głowa pochylona w akcie poddania, jej ciemne ręce skrzyżowane w geście akceptacji, były wzruszającym symbolem naszych czasów.

W niedzielne popołudnie wylecieliśmy z Wilna jednym z ostatnich lotów z tego kraju. Następnego dnia Litwa zamknęła swoje granice, dołączając do reszty Europy, która składała się wokół nas jak paczka kart. Czy była to jedyna szansa naszego życia, aby zobaczyć to niezwykłe miasto bez tłumów i wolne od ruchu?

 

Dla wszystkich, którzy chcą wzmacniać swoje ciało i umysł, Ania Rusiecka przygotowała serię lekcji jogi na kanale Youtube – Ya4Yoga. Ania prowadzi również na żywo darmowe lekcje online, Joga na czas kwarantanny, na jej stronie Ya4Yoga na Facebooku, we wtorek i czwartek o 8 rano, oraz w sobotę o 17.00.

 

Ania Rusiecka

 

Tekst i zdjęcia: Anna Ryland

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Anna Ryland

komentarze (0)

_