21 marca 2020, 14:04
Katarzyna Bzowska: Zadżumiony świat
W dniu, gdy ogłoszono koniec zarazy, doktor Rieux obserwuje tłum radośnie tańczący na ulicach. Jego refleksja jest jednak gorzka: ,,Wiedział bowiem to, czego nie wiedział ten radosny tłum i co można przeczytać w książkach: że bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie znika, że może przez dziesiątki lat pozostać uśpiony w meblach i bieliźnie, że czeka cierpliwie w pokojach, w piwnicach, w kufrach, w chustkach i w papierach, i że nadejdzie być może dzień, kiedy na nieszczęście ludzi i dla ich nauki dżuma obudzi swe szczury i pośle je, by umierały w szczęśliwym mieście.”

 

Tak kończy się słynna powieść Alberta Camusa ,,Dżuma”. Powieść opisująca przebieg epidemii w algierskim mieście, jest kolejnym przykładem na to, że wielcy pisarze potrafią przewidzieć przyszłość. Czytając tę książkę z dzisiejszej perspektywy trudno oprzeć się wrażeniu, że opisuje ona rozwój i przebieg epidemii, jaka nawiedziła obecnie świat. Różnica jest jedna – Oran otoczony murami dało się zamknąć i odizolować od otoczenia, a współcześnie w dobie globalizacji, choć takie próby są podejmowane, jest to niemożliwe.

Niektóre fragmenty ,,Dżumy” są opisem znakomicie pasującym do tego, co dzieje się obecnie w wielu krajach. Na przykład kiedy w Oranie już nie można było ukryć faktu rozprzestrzeniania się choroby, władze miasta wywiesiły afisze opisujące środki, które mają zamiar przedsięwziąć. Na pierwszym miejscu wymienione jest dbanie o higienę, rejestracja zachorowań oraz izolacja zarażonych lub podejrzanych o zarażenie, między innymi w hotelach zamienionych na miejsca kwarantanny. Problemem dla niektórych osób nie był strach przed ewentualną chorobą, ale „nagła rozłąka istot do tego nieprzygotowanych” z najbliższymi. Dopiero w tej kryzysowej sytuacji niektórzy uświadomili sobie, jak wiele znaczą dla nich ich rodziny. W najtrudniejszej sytuacji byli ci, którzy nie pochodzili z zamkniętego miasta, ale znaleźli się w nim przypadkowo i zostali zamknięci. Nie czuli się związani z tym miastem i tym bardziej tęsknili za bliskimi i swoim własnym miastem.

Wkrótce zaczęto odczuwać braki w zaopatrzeniu i władze bezskutecznie apelowały o rozsądek przy zakupach. Dżuma dzieliła społeczność na chorych i zdrowych, a także na bogatych i biednych. Ci pierwsi mieli w domach zapasy, które mogły ich wyżywić przez wiele tygodni. Ci drudzy w pewnym momencie zaczęli odczuwać głód. Wiele osób znalazło się na przymusowych urlopach. Początkowo chodzili licznie do kawiarni i restauracji, kin i teatrów. Z czasem zamknęli się w domu. Nie potrafili poradzić sobie z bezczynnością.

Gdy przypadków dżumy było więcej i ogarnęła całe miasto, choroba przesłoniła wszystko. Ludzie zaczęli rozumieć, że nie liczą się losy indywidualne, że od dżumy nie można się odgrodzić, czekać, aż niedługo minie.

Książka Camusa ostrzega przed przyzwoleniem na rozprzestrzenianie się zła, wszystko jedno, czy jest to bakteria, wirus czy też zło czynione przez ludzi. Złu należy zapobiegać, gdy tylko się pokaże. To jednocześnie opowieść o tym, że w chwilach zagrożenia najważniejsza jest solidarność, poczucie wspólnoty.

Gdy w grudniu 2019 roku chiński lekarz Li Wenliang ostrzegał, że zetknął się z siedmioma przypadkami chorych, którzy zaatakowani zostali przez wirus podobny do SARS, został przez policję aresztowany za rozprzestrzenianie fałszywych wiadomości. W miesiąc później zmarł na skutek choroby. Jak mówi jeden z bohaterów powieści Camusa – walka z zarazą nie powinna być bohaterstwem, a przejawem zwykłej uczciwości, wykonywaniem swojego zawodu. Temu obowiązkowi chiński lekarz pozostał wierny i przypłacił to życiem.

Jeszcze w połowie stycznia władze Wuhan urządziły bankiet dla 40 tys. rodzin. Dopiero później miasto zostało zamknięte i otoczone przez kordon sanitarny. Wirus jednak już zdążył wymknąć się na zewnątrz.

Ze skutkami epidemii na równi nie radzą sobie rządy demokratyczne, jak i autorytarne. Politycy pozornie nie chcą wzbudzać paniki, ale ich słowa mają często odwrotny efekt. Specjaliści od chorób zakaźnych, którzy zaczęli pojawiać się w mediach z coraz większą częstotliwością, często przedstawiają sprzeczne opinie. Są zgodni co do jednego: do wynalezienia szczepionki jeszcze daleko. W podobnej sytuacji jest doktor Rieux, który bezskutecznie czeka na serum z Paryża. Dopiero po wielu miesiącach udaje mu się samemu wyprodukować lekarstwo.

Albert Camus nie był pierwszym pisarzem, który opisał przebieg epidemii. Samuel Pepys w swoim dzienniku opisuje dokładnie dzień po dniu Londyn, którego mieszkańcy są dziesiątkowani przez chorobę. Ma pretensję do króla Karola II, że nie sprostał zadaniu i przeniósł się wraz z dworem na prowincję. W kilkadziesiąt lat później Daniel Defoe napisał ,,Dziennik roku zarazy”. Mottem ,,Dżumy” jest cytat z tego właśnie dzieła: ,,Jest rzeczą równie rozsądną ukazać jakiś rodzaj uwięzienia przez inny, jak ukazać coś, co istnieje rzeczywiście, przez coś innego, co nie istnieje”. Obydwie te książki mówią z jednej strony o przebiegu prawdziwej (jak u Defoe) lub wyimaginowanej (jak u Camusa) epidemii, ale też o kondycji ludzkiej.

Po odłożeniu ,,Dżumy” na półkę nurtować zaczęło mnie pytanie: czy znajdzie się na tyle utalentowany pisarz, aby napisać nie tyle ,,Raport z oblężonego miasta”, ale oblężonego świata, i to taki, który nie tylko przedstawi kronikę wypadków, a powie coś więcej o ludzkości anno domini 2020?

 

Katarzyna Bzowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Katarzyna Bzowska

komentarze (0)

_