23 marca 2019, 06:34
Alarm jeszcze nie odwołany

Niemal 8 lat temu, a konkretnie 4 listopada 2011 roku, wydrukowałem w Dzienniku Polskim felieton pt. „Ogłaszam alarm dla polskiego Londynu.” Już pięć lat przed referendum ostrzegałem, że Wielka Brytania może opuścić Unię Europejską raz na zawsze i że obywatele polscy w Wielkiej Brytanii mogą znaleźć się poza ochroną prawa pobytu w tym kraju. Proponowałem, może zbyt naiwnie, aby Polacy załatwiali dla siebie i dla swoich dzieci prawo stałego pobytu, czyli „permanent residence”. Właściwie powinienem był pójść o jeden krok dalej, aby namówić polskie rodziny na wykorzystanie swojej nowo nabytej stałej rezydentury do złożenia podania o obywatelstwo brytyjskie. Błąd mój wynikał z tego, że przeoczyłem, że stała rezydentura była zarządzeniem unijnym, a nie brytyjskim. Ale tak właściwie, przynajmniej miałem rację ostrzegając Polaków, że może Wielka Brytania opuścić Unię (nikt jeszcze nie znał określenia Brexit), a w takim wypadku ich prawny status się zmieni.

W ostatnich miesiącach kołowaniny w parlamencie i w korytarzach brukselskiego Berlaymont mało się  wyjaśniło. Wygląda na to, że data wyjścia zostanie przesunięta od 29 marca do 30 czerwca, a może nawet na dłuższy okres. Ma to być jeszcze zatwierdzone przez stronę unijną. Nie wiemy jeszcze, czy w życie wejdzie umowa wyjściowa wynegocjowana z tak wielkim trudem przez okres dwóch lat. Nie wiemy, czy po tym nastąpi wynegocjowany dwuletni okres przejściowy, aby dostosować prawodawstwo i umowy handlowe do nowych warunków. Choć parlament zagłosował za odrzuceniem wyjścia bez umowy, to jednak żadnej umowy nie zatwierdził, czyli, jak to określił Michel Barnier: „to tak jakby załoga Titanicu zagłosowało, aby lodowiec uniknął statku”. W tym tygodniu głosowania nie było. Nie pomogło też że Speaker Izby Gmin zarządził, że nie może rząd wracać ciągle z tym samym wnioskiem. Ewentualnie jakaś umowa będzie przegłosowana, albo w najbliższym tygodniu przejdzie w końcu projekt pani May, albo późniejsze warianty, jak Unia Celna czy przynależność do Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Nie jest nawet wykluczone, że Parlament może w końcu przyjąć któreś z tych rozwiązań pod warunkiem że ten projekt będzie zatwierdzony w nowym referendum. W takim wypadku Wielka Brytania by mogła z Unii w ogóle nie wyjść. A więc niepewność jeszcze będzie trwała rok czy dwa.

Natomiast wiemy, że w międzyczasie każdy obywatel unijny bez brytyjskiego obywatelstwa, ale tu obecny lub przyjeżdżający w okresie przejściowym, musi złożyć podanie o status osiedlenia („settled status”) aby zapewnić sobie i swojej rodzinie prawa pobytu w tym kraju. Wiemy, że po 30 czerwca status stałej rezydentury nie będzie już podstawą do składania podania na obywatelstwo brytyjskie, a po 30 czerwca 2021 przestanie właściwie istnieć.

Jest to wciąż okres przejściowy w składaniu aplikacji o status osiedlenia, ale już na koniec lutego było 120,000 złożonych podań na które 105,000 zostało zatwierdzone pozytywnie (71%). Wielu tych pozytywnych odpowiedzi uzyskano w ciągu dosłownie paru dni. Home Office wymaga od zgłaszającego obywatela obecny adres, imię i nazwisko, kopię paszportu czy dowodu osobistego, zdjęcie i National Insurance Number (taki brytyjski pesel). Jeżeli te informacje są w porządku i potwierdzają ilość lat pobytu, a obywatel nie ma też kryminalnej przeszłości, to wynik jest praktycznie automatyczny. To jest ta pozytywna strona.

System składania podania jest wyjątkowo łatwym dla osób obeznanych z nową komórką opartą o system Android. Natomiast, dla osób nie posiadających takiego telefonu lub nie umiejących posługiwać się nim, jest wyjątkowo trudnym. Na przykład telefon typu iPhone nie pasuje. Osoby niewprowadzone w magiczny świat komórek mogą tylko złożyć podanie przy pomocy przyjaciół posiadających odpowiedni aparat albo przez uzyskanie dostępu do specyficznych ośrodków pomocy przy poszczególnych bibliotekach miejskich. Obecnie Home Office podał, że jest ich 56, ale niebawem będzie więcej. W samym Londynie burmistrz zapowiedział, że będzie niemal 200 takich ośrodków, a wśród nich East European Resource Centre z biurem w POSK-u, ale poziom tych usług jest wciąż jeszcze niewypróbowany. Trzeba też być świadomym, że nawet w wypadku udanego podania uzyskuje się potwierdzenie tylko online. Nie ma żadnego wydrukowanego dokumentu, którym będzie można uzyskać potwierdzenia tego koniecznego statusu, gdy trzeba będzie go zgłosić potencjalnemu nowemu pracodawcy, czy gospodarzowi mieszkania, czy do biura administracyjnego w szpitalu czy przy urzędzie zatrudnienia. W tych wypadkach trzeba podać odpowiedni kod dostępu, aby zainteresowana osoba mogło to sama sprawdzić na internecie.

Trudno powiedzieć, aby to był łatwy system dla osoby powyżej lat 40 nieobeznanej z cyfryzacją czy osoby niemającej dobrej znajomości języka angielskiego. Oczywiście pouczenia istnieją we wszystkim językach unijnych, łączne z językiem polskim, ale nie wszędzie te dokumenty będą dostępne. Ograniczenia językowe i w znajomości komputeryzacji dotyczą nie tylko osoby składające podanie, ale również osoby, które mają go odczytać. Jeżeli powiedzmy starszy już właściciel mieszkania do wynajęcia uzyska dwóch potencjalnych kandydatów na lokatorów, w sytuacji gdzie jedna osoba ma paszport brytyjski, a druga wymamrota coś na temat sprawdzenia jego danych na internecie, to kogo ten gospodarz wybierze? Home Office nie chce produkować pisemnych dokumentów, bo mogą być sfałszowane, ale szansa sfałszowania na internecie jest o dużo większa, a rząd brytyjski nie posiada nieskazitelnej przeszłości, co do jakości swoich programów komputerowych. Paszporty mają być skanowane w internecie, ale jeżeli ktoś posiada jeszcze stary paszport sprzed ery elektronizacji, to będzie musiał wysłać go do Home Office a wiadomo z doświadczenia, że czasem taki dokument może być przetrzymany przez szereg tygodni.

Dużo zależy też od jakości informacji pochodzącej z instytucji, jak ministerstwo pracy i opieki społecznej (Department for Work and Pensions) czy urząd podatkowy (HM Revenue and Customs), do których urzędnik będzie miał dostęp po uzyskaniu od kandydata jego numeru ubezpieczenia (National Insurance). W wypadku osób zatrudnionych przez jednego czy więcej pracodawców, dowód pobytu i przepracowania 5 lat będzie stosunkowo łatwy do uzyskania, ale w wypadku osób na emeryturze, czy samozatrudnionych czy studentów, informacje mogą być mniej dostępne I trzeba będzie wysyłać historyczne dowody swojego pobytu w okresie pięcioletnim. Nie jest jasne, jakie po Brexicie będzie nastawienie urzędników Home Office do osób, które były cały czas na zasiłkach zdrowotnych.

Również zaostrzone będą przepisy w sprawie potencjalnej przeszłości kryminalnej. Deportowani mają być osoby karane więzieniem w ostatnich pięciu latach i osoby, które były skazane kiedykolwiek na przeszło rok więzienia, czy osoby karane trzykrotnie lub więcej za drobniejsze przestępstwa lub osoby, które brały udział w fałszywych małżeństwach lub pomagały w organizowaniu ich. Myślę też, że osoby na stałe bezdomne, chronione dotychczas prawem unijnym, mogą znów być podatne na deportację. Przepisy są wyraźnie mocniejsze niż w poprzednim prawodawstwie unijnym. Obywatele unijni, w odróżnieniu od obywateli brytyjskich, nie będą mieli dostępu do swoich kartotek w Home Office, więc będą mieli duże trudności w odwoływaniu się do decyzji o deportacji.

Myślę, że wejdzie tu też w życie ostrzejsze przestrzeganie Polaków mających związki z organizacjami skrajnie nacjonalistycznymi. Ostatnie zajścia masowej zbrodni w Nowej Zelandii doprowadzą do ostrzejszego nadzoru władz brytyjskich nad potencjalnymi aktami terrorystycznymi, ale również opiniami wyrażającymi poparcie dla nich czy wskrzeszające nienawiść do innych mniejszości na Facebooku, Twitterze i w wypowiedziach publicznych. Poszczególni Polacy brali udział w atakach fizycznych na tle rasistowskim, choćby w Leeds czy Liverpoolu. Innych filmowano na zlotach pełnych symboliki neonazistowskiej. Mam nadzieję, że parafie, szkoły sobotnie i inne instytucje polskie będą bardziej pilnować się przed współpracą z takimi organizacjami czy osobami.

Okres aplikowania ma trwać tylko 2 lata. Home Office ma w tym okresie przeprowadzić rejestrację przeszło 3 milionów obywateli unijnych, w tym około miliona obywateli polskich. To równa się 125.000 miesięcznie albo przeszło 4000 dziennie. Czy to będzie możliwe? Dla tych obywateli polskich, zatrudnionych na stałe, obytych z cyfryzacją (lub mających dzieci znających nowe technologie) to będzie prosta sprawa. Ale dla osób pozostałych? Dla tych 29% na przykład którzy złożyli podanie do końca lutego bez uzyskania pozytywnej decyzji? Pamiętajmy, że 29% od miliona to może być 290.000 Polaków. A ile nie zgłosi się w ogóle? Przez niewiedzę, przez upór, przez obawę co do swojej przeszłości kryminalnej? Te 290.000 Polaków może wróci do Polski, a może tu pozostać w szarej strefie, poza brytyjskim prawem. A ilu z nich będzie miało tu rodziny lub dzieci też żyjące w takim półświatku? Będzie to wielki problem zarówno dla nas i dla Home Office.

Okres następnych dwóch lat pozostaje wielkim wyzwaniem dla nas wszystkich, aby dopilnować, by w wypadku wyjścia z Unii, decyzja nie zakończyła się tragicznie dla tak wielkiej rzeszy Polaków w tym kraju.

Alarm dla Polaków w Wielkiej Brytanii jeszcze nie odwołany. Wciąż trwa.

Wiktor Moszczyński

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_