08 marca 2019, 07:16 | Autor: admin
Mazury: 70 lat radości i pracy – i dalej w przyszłość!

W 1949 roku – dokładnie 70 lat temu – mała grupa żołnierzy polskich z Wiesławem Gąsiorowskim na czele – założyła polski zespół folklorystyczny pieśni i tańca YMCA. Zespół powstał z potrzeby serca ludzi, którym zabrano wolną Ojczyznę, za którą walczyli i cierpieli, a do której nie mogli powrócić po zakończeniu działań wojennych. Nie przestali jej jednak kochać i to właśnie z tęsknoty za jej krajobrazem, muzyką, folklorem, domem rodzinnym powstał pomysł powołania do życia zespołu, który miłość tą będzie kultywował poprzez śpiew i tańce ludowe. I tak powstał zespół YMCA, który rósł, rozwijał się, dojrzewał i szybko stał się jedną z najważniejszych instytucji narodowych i patriotycznych Polonii brytyjskiej.

Pierwszym choreografem zespołu był Jan Cieliński, znany przedwojenny tancerz i choreograf, który zabrał się do opracowania autentycznych polskich tańców ludowych dla młodzieży emigracyjnej. Po nim objęła pałeczkę pani Irena Różycka, jego była studentka, która przez 13 lat prowadzenia zespołu przyciągała coraz większą grupę młodych Polaków zainteresowanych polskimi tańcami i wspaniałą atmosferą przyjaźni, jaka się w zespole utworzyła. Poszerzyła ona również repertuar zespołu i wzbogaciła go pięknymi, autentycznymi, choć szytymi przez samych tancerzy, strojami z różnych regionów Polski. To właśnie pod kierownictwem pani Różyckiej zespół przyjął nazwę „Mazury”, którą szczyci się po dzień dzisiejszy.

Następcą pani Różyckiej został jej były student, Włodzimierz Lesiecki, który również był uczniem Jana Cieplińskiego, a stał się duszą i sercem zespołu przez kolejnych 37 lat. W tym okresie Włodek, który w społeczności polskiej postrzegany był jako „Mazury” rozwinął zespół; powiększył grono tancerzy; założył ‘Młode Mazury’ dla nastolatków i dzieci i w 1974 powołał do życia kapelę, pod kierownictwem Janusza Pietraszewskiego, którą później prowadzili Stefan Cichoński i Andrzej Kotowicz. W 1988 roku Maryla Kolendo została kierownikiem kapeli i przez następne 30 lat ten zespół muzyczny towarzyszył „Mazurom” przy ich występach na różnych scenach Londynu, Anglii i Europy, wzbogacając jego repertuar autentyczną muzyką ludową.

Obecnie zespół prowadzi córka Włodka, Zosia Lesiecka, z mężem Lucjanem Santos Witkowskim, który od 40 lat jest członkiem zespołu. Na pewno ojciec Zosi, zmarły kilka lat temu, z radością patrzy z góry na wspaniałe sukcesy córki, którą razem z żoną wychowali w miłości do Polski i polskiej kultury.

„Mazury” przez całe 70 lat swojego istnienia regularnie występowały na festiwalach, balach, akademiach, imprezach charytatywnych i towarzyskich wszędzie promując polską kulturę i sztukę ludową. W 1992 roku włączyły się w świętowanie odzyskanej wolności uczestnicząc w wielkiej paradzie w Warszawie. W ostatnich latach zespół wielokrotnie występował w ambasadach polskich w Londynie i Edynburgu, a w 2004 roku wystąpił na zaproszenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych by uczcić przystąpienie Polski do Unii Europejskiej. Ostatnim prestiżowym wystąpieniem zespołu był udział we wspaniałych obchodach 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości, kiedy wystąpili przed sześciotysięczną publicznością w Royal Albert Hall, w którym, 41 lat wcześniej, tańczyli z okazji srebrnego jubileuszu królowej Elżbiety II.

Obecnie w skład „Mazurów” wchodzą trzy grupy taneczne, reprezentujące różne pokolenia. Wielu obecnych członków zespołu to dzieci i wnukowie emigracji niepodległościowej. Z kolei wielu spośród młodszych tancerzy trafiło do Londynu po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, a w kapeli występują profesjonalni muzycy, z których niektórzy są związani z zespołem od ponad 35 lat.

Zespół przez długie lata ćwiczył w domu polskiej YMCA na Queensway, ale w 1998 roku przeniósł się, razem z YMCA, na Ealing i stał się bardziej zespołem społeczności polskiej tamtej, bardzo polskiej części Londynu. Od początków jednak swego istnienia spełniał bardzo ważną rolę wychowawczą i towarzyską w polskim Londynie, zachęcając kolejne pokolenia młodych Polaków do pracy w zespole, samodyscypliny i promowania polskości.

Nie wiem na jakich portalach społecznościowych ogłoszono koncert 70-lecia „Mazurów”, ale podobno bilety rozsprzedano błyskawicznie i w niedzielę, 3go marca, sala New Wimbledon Theatre w południowym Londynie była pełniusieńka. W audytorium mieszały się głosy polskie, angielskie i inne. Najwyraźniej polski folklor przyciąga widzów z przekroju kulturowego Londynu. I dobrze, bo mamy się przecież czym pochwalić! Na sali panowała atmosfera radosna i naelektryzowana podnieconym oczekiwaniem. Przecież w audytorium przeważali rodzice, dziadkowie, przyjaciele tancerzy i byli członkowie zespołu i wszystkim zależało na tym aby impreza wypadła podniośle i profesjonalnie. Koncert rozpoczął się punktualnie (brawo) i potoczyły się pieśni i tańce z różnych regionów Polski. Furkotały spódnice, brzęczały kółka przy pasach, migotały cekiny przy gorsetach i barwny korowód przewijał się przed naszymi oczami. Imponowała zręczność i sprawność fizyczna chłopaków, którzy wykonywali przysiudy, podskoki, koziołki z werwą i zwadą. Były scenki zabawne – golarz – sentymentalne przyśpiewki lwowskie, które zawsze łapią za serce i przypominają widzom o bogatej kulturze i humorze tego pięknego, jakże polskiego a utraconego miasta – tańce elegancko-salonowe – mazur – czy żywiołowe tańce góralskie.

Choć koncert 70-lecia obejmował trzy grupy wiekowe – młode, średnie i starsze pokolenie „Mazurów” – przeważali jednak młodzi tancerze; siwych głów i znanych od lat twarzy było raczej mało. I tego było mi brak! W pięknie wydanym programie figurowały nazwiska ich dzieci, a pewnie i wnuków, ale to nie to samo! Cały występ był bardzo dobrze przygotowany, choć więcej było w programie podskoków, baletu czy elementów bajkowych niż w poprzednich występach, a mniej tradycyjnych tańców ludowych. Wszyscy byli doskonale przygotowani i program ‘leciał’ jak w zegarku, ale najbardziej urocze były dzieciaki, którym nie zawsze wszystko wychodziło, ale ujmowały wdziękiem i naturalnym zachowaniem. Mnie osobiście najbardziej podobał się mazur, ale wszystkie tańce były piękne, a stroje efektowne. Zakończono wieczór, tradycyjnie, finałowym krakowiakiem.

Ciekawą innowacją były dwa występy zaprzyjaźnionego węgierskiego zespołu „Hunique”, który w tym roku obchodził swoje 10-lecie: Sarkoż z południowych Węgier i taniec Marossapartak ze wschodniej Rumunii. Choć widać było, że tańce nasze mają podobne korzenie jednak ich występy były bardziej romantyczne, smutne i melancholijne, choć śpiew był piękny, a taniec chłopaków, doskonale zsynchronizowany, choć bez akompaniamentu muzycznego, był bardzo imponujący.

Zakończono wieczór podziękowaniami dla Zosi Lisieckiej i całemu gronu cichych pracowników za kulisami bez których sprawnej i profesjonalnej obsługi nie byłoby koncertu 70-lecia. Dodatkowo ze smutkiem, ale i wdzięcznością, żegnano Marylę Kolendo, która po 30 latach prowadzenia kapeli, rozstawała się z zespołem.

Gratulując „Mazurom” 70-lecia wytrwałej i radosnej pracy nie sposób jest nie wspomnieć o ogromnie ważnym aspekcie tej pracy – rodzinnej atmosferze panującej zarówno na scenie jak i w audytorium. Bo 70-lecie to nie tylko kolejny występ i okazja do pochwalenia się osiągnięciami minionych lat, ale to również i odpowiedni moment aby pokazać polskiemu społeczeństwu czym jest przynależność do zespołu: to historia, to wychowanie, to przyjaźń, to dyscyplina, to kultywowanie polskości, to nauka o kraju, jego tradycjach i kulturze, to promocja języka polskiego. Zapisując się do zespołu młody Polak czy Polka stają się częścią wspólnoty, która ma wyraźnie wytyczone cele. Wymaga od członków zaangażowania, dyscypliny, pracy nad sobą, zdobywania wiedzy, oddania i solidarności. Są to cechy, które wyrabiają charakter i na pewno pomagają młodym w osiąganiu innych celów życiowych i zawodowych. Przynależność do zespołu sprawia młodym wiele radości – i to było bardzo widoczne podczas niedzielnego koncertu. Młodzi lubią tańczyć i śpiewać; śmieją się do życia i to się udziela widzowi! To dar młodości i energii dla każdej osoby obecnej na sali w teatrze. Niech dalsze lata życia zespołu „Mazury” przynoszą im kolejne sukcesy na arenie angielskiej, europejskiej i światowej, czego im z serca życzę.

Aleksandra Podhorodecka

Fot. Ryszard Szydło

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_