19 lutego 2019, 09:35
Rocznica pierwszej deportacji

Wyobrażacie sobie dzieciństwo bez zabawy? Wyobrażacie sobie dzieciństwo spędzone w ciężkiej fizycznej pracy, na równi z dorosłymi, zamiast na podwórku, z dzieciakami z sąsiedztwa? Wyobrażacie sobie w ogóle takie dzieciństwo? Wyobrażacie sobie szczenięce lata w głodzie, chorobie, w zimnie, bez jakichkolwiek perspektyw. Bez szkoły. Jeśli nie – to jesteście normalnymi, szczęśliwymi ludźmi.

Nie dziwcie się, że pytam o takie wspomnienia. Praca dzieci została zakazana już dawno w krajach cywilizowanych. Gdyby dzisiaj jakiś szaleniec chciał wprowadzić takie zwyczaje, w którymś z krajów Unii Europejskiej, miałby natychmiast gigantyczne kłopoty i nawet natychmiastowa emigracja na biegun północny nie uchroniłaby przez solidnym wyrokiem sądowym.

Kilka dni temu minęła 79. rocznica pierwszej deportacji Polaków w głąb Związku Sowieckiego. 10 lutego 1940 r. Sowieci niespodziewanie (ale tylko dla Polaków, bo akcja była przygotowywana już kilka miesięcy wcześniej) wysiedlili tysiące polskich rodzin zamieszkujących Kresy.

Wśród nich była również moja rodzina. Mój ojciec w 1940 r. miał kilka lat, kiedy w sobotę 10 lutego wczesnym rankiem do ich domu załomotali kolbami sowieccy żołdacy. Jego wspomnienia z tego akurat dnia są skromne, za to dzieciństwo spędzone daleko za kołem podbiegunowym, w okolicach Archangielska to przejmująca historia.

Kiedy pierwszy raz czytałem jego pamiętnik, trudno było w to uwierzyć: „- Nie miałem żadnych zabawek w dzieciństwie”. „Nie było niczego w domu”, „Musiałem pomagać mamusi w pracy. Tata całymi dniami pracował przymusowo w lesie, wycinał drzewa a mama utrzymywała naszą rodzinę, bo nauczyła się szyć. Dlatego przeżyliśmy” – wspominał ojciec.

Do szkoły zaczął chodzić, ale jej nie skończył. Szkoła była oczywiście sowiecka a dzieci, mimo że były Polakami, musiały uczyć się po rosyjsku.

Zamiast papierowego, ozdobnego świadectwa na zakończenie roku szkolnego, ojciec dostał drewnianą tabliczkę z wypisanymi przedmiotami i ocenami.

Może dobrze, że to był kawałek drewna, bo dzięki temu przetrwał prawie 80 lat i dzisiaj jest przechowywany w domu jak relikwia.

W ubiegłym tygodniu, kiedy media epatowały opisami gehenny Polaków na Syberii w czasie II wojny światowej, ojciec nie wytrzymał i rozpłakał się. Im jest starszy, tym bardziej boleśnie przeżywa tamten czas. Ale czy dziwicie się staremu człowiekowi, który stracił dzieciństwo na Syberii? Mama, może dla otuchy, starała się go pocieszyć wspominając własne dzieciństwo. Miała zaledwie 11 lat, kiedy musiała pójść do pracy.

Została zatrudniona w sklepie w Wilnie. Właśnie rozpoczęła się litewska okupacja Wileńszczyzny, która trwała od października 1939 r. do sierpnia 1940 r. Mama sprzedawała przede wszystkim produkty spożywcze, a kiedy ich brakowało, również inne, aby tylko dało się zarobić parę groszy. Drugą część sklepu zajął Niemiec, który sprzedawał znaczki pocztowe. Niemiec, ale i tak był lepszy niż Litwini, którzy prześladowali Polaków i trzeba było bardzo uważać, żeby ich nie sprowokować polskim językiem. Przez kilka miesięcy dało się jakoś przeżyć, ale potem, gdy Sowieci zajęli Litwę, trzeba było uciekać z Wilna na wieś.

Po raz drugi mama została sklepową tuż po zakończeniu II wojny światowej, gdy rodzinie udało się wrócić do Polski. I znowu zatrudniła się w sklepie, tym razem pracowała tylko z Polakami. Niestety ci okazali się złodziejami, którzy regularnie okradali państwowy sklep, w którym pracowali. Wkrótce zostali aresztowani, a mama musiała szukać szczęścia i domu gdzie indziej. W ten sposób jako repatriantka trafiła na zachód Polski.

Dziś, gdy słucham opowieści ludzi z najmłodszego pokolenia, którzy dopiero zaczynają swoją karierę zawodową, czasem próbuję sobie wyobrazić, co by było, gdyby…

Gdyby każdy z nas znalazł się w podobnej sytuacji. Trudno, trzeba spróbować. Kto nie walczy – ginie od razu. Z głodu, chorób, zmęczenia. W głowie włącza się jednak złośliwy chochlik, który podpowiada trudne pytania: A co z BHP? Dlaczego nie przestrzega się regulaminu pracy! Dlaczego dzieci pracują tak długo? Dlaczego w ogóle pracują! Czy kogoś to obchodzi? Czy Unia Europejska nie może się tym zająć? Na szczęście to tylko głupie pytania…

Andrzej Kisiel

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_