15 stycznia 2019, 09:44 | Autor: Magdalena Grzymkowska
Królestwo Aszanti, rajskie plaże i kluski śląskie
Ghana, niewielkie państwo Afryki Zachodniej znalazło się na czwartym miejscu najbardziej pożądanych destynacji turystycznych roku 2019 w rankingu CNN Travel za Nową Zelandią, Egiptem i Japonią. Dawna kolonia brytyjska, która jako pierwsza na kontynencie odzyskała niepodległość, zachwyca egzotyczną naturą, rajskimi plażami oraz bogatą kulturą. Jednak największym zasobem tego państwa są ludzie: przyjacielscy, otwarci, roztańczeni, zawsze uśmiechnięci. Ale też odważni, stanowczy i dumni z tego, że są Ghańczykami. Jeśli prześledzić losy tego narodu można znaleźć wiele podobieństw, a także nieoczywistych punktów wspólnych z historią Polski.

Wojownicy Aszanti i mroki kolonializmu

Ghana w języku Akan, najbardziej powszechnym języku w Ghanie, oznacza „król” lub „wojownik”. Nic dziwnego, średniowieczne Imperium Ghany obejmowało tereny dzisiejszego Mali i Mauretanii i było jednym z najpotężniejszych krajów w tamtym czasie na kontynencie. Nawet gdy w XV wieku na terytorium Ghany wtargnęli Brytyjczycy, ludzie Aszanti – najbardziej dominująca grupa etniczna – nie złożyli broni i do lat 70. XIX wieku walczyli o swoją niepodległość.

Czasy kolonializmu kładą się cieniem na historii Ghany. W ok. 500-kilometrowym pasie wybrzeża pomiędzy miejscowością Keta na wschodzie a Beyin na zachodzie najeźdźcy zbudowali kilkadziesiąt budynków fortyfikacji, które były ogniwami szlaków handlowych ustanowionych przez Portugalczyków. Zamki i forty były budowane i zajmowane w różnym czasie przez handlowców z Portugalii, Hiszpanii, Danii, Szwecji, Holandii, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Obsługiwały handel złotem, jak również odegrały znaczącą rolę w rozwoju handlu niewolnikami, a więc w historii obu Ameryk, a następnie w XIX wieku, w tłumieniu tej nieludzkiej praktyki.

Smutnymi pamiątkami tych czasów są zamki w Cape Coast, w Elminie oraz w Osu, dzielnicy obecnej stolicy Ghany, Akry oraz ok. trzydziestu mniejszych fortów rozsianych po całym wybrzeżu. Większość z nich jest wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Twierdze są otwarte dla zwiedzających, gdzie można zobaczyć, w jakich warunkach byli przetrzymywani niewolnicy, którzy często nie dożywali „przeładunku” na statki (nie mówiąc o tych, którzy umierali zanim statki dotarły do Ameryki). Nie jest to przyjemna wizyta dla Europejczyka. Jednak otwiera oczy i zmusza do zastanowienia się nad niesprawiedliwością, jaka spotkała naród Ghany.

W 1807 roku zakazano handlu niewolnikami, jednak Brytyjczycy, którzy umocnili swoją pozycję na terenie Ghany, kontynuując swoją ekspansję w głąb lądu i podbijając kraj Aszantów. Na ponad 60 lat ostatni skrawek ziemi należący do tubylców został zagarnięty przez kolonizatorów i ostatecznie zniknął z map świata.

Polskie żony, architekci i piloci

Po I wojnie światowej fortuna dla Ghany zaczęła się odmieniać. W 1935 roku reaktywowano królestwo Aszanti, a po II wojnie światowej rozpoczął się stopniowy proces przekazywania władzy. W 1957 roku Ghana ogłosiła niepodległość, której architektem był Kwame Nkrumah, pierwszy prezydent republiki.

Rządy Nkrumaha zafascynowanego socjalizmem zbliżyły go do państw bloku wschodniego, w tym Polski. Na ufundowane przez prezydenta stypendia, do Polski przyjeżdżali najzdolniejsi ghańscy studenci medycyny. W drugą stronę do Ghany, która dramatycznie potrzebowała rozwoju infrastruktury, zjeżdżali polscy inżynierowie. Architekci i urbaniści (w tym m.in. Bogdan Wnętrzewski, pracujący przy odbudowie Warszawy) przywozili ze sobą doświadczenie wielkich socjalistycznych projektów, takich jak Nowa Huta. Do dziś w centrum Akry można oglądać budynek rządowy Job 600 według projektu Polaka. Za tę wielopoziomową międzynarodową współpracę Kwame Nkrumah w 1965 r. otrzymał Order Odrodzenia Polski I klasy.

Polityczno-gospodarcze związki obu krajów spowodowały, że w Ghanie można odnaleźć stosunkowo dużą i zaskakująco prężnie działającą społeczność polską. Tworzą ją głównie żony kształconych w Polsce medyków, jak i rodziny wspomnianych inżynierów, ale też polscy misjonarze, którzy postanowili nie wracać do kraju oraz przedsiębiorcy z sektora wydobywczego i budowlanego. W latach 70. XX wieku powstało stowarzyszenie Ghana-Polish Friendship Assossiation, które działa aż do dziś. Co roku zasilają je kolejni ekspaci, którzy przyjeżdżają do Ghany na międzynarodowe kontrakty z różnych branży. 11 listopada polska społeczność hucznie uczciła 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, ulicami stolicy przeszedł też symboliczny marsz niepodległości.

Ale to nie koniec polsko-ghańskich związków. Cofając się do czasów II wojny światowej, należy wspomnieć o tym, że Royal Air Force miał swoją bazę w miejscowości Takoradi (obecnie w zachodniej części Ghany), do której wiodła tajna trasa bojowych samolotów, które walczyły w rejonie Afryki Północnej i bez której ta wojna nie mogłaby zostać wygrana. Wśród pilotów, którzy latali na tej trasie był m.in. 28-letni porucznik Tadeusz Łukasiewicz, który zginął 12 grudnia 1942 roku. Jego grób znajduje się w Akrze na terenie cmentarza wojskowego.

Akwaaba, czyli witamy

Za czasów panowania Brytyjczyków Ghana była jednym z najbardziej znaczących eksporterów złota (stąd nazwa brytyjskiej kolonii – Złote Wybrzeże, ang. Golden Coast). Dziś, gdy przemysł wydobywczy podupada, gospodarka Ghany zmierza w kierunku ekonomii opartej na technologiach cyfrowych. To dobre miejsce do zbudowania „afrykańskiego Doliny Krzemowej”, ponieważ Ghana jest jednym z najbardziej bezpiecznych i szybko rozwijającym się krajów Afryki. To tutaj młodzi Ghańczycy (oraz imigranci z pobliskiej Nigerii, Beninu, Wybrzeża Kości Słoniowej i innych mniej stabilnych krajów) skupieni wokół Instytutu Zaawansowanych Technologii im. Kofiego Annana widzą potencjał i szansę na rozwój swoich start-upów. Nie marzą już o wyjeździe do Europy, mitycznego “lepszego świata”. To w Ghanie chcą się rozwijać i budować swoją przyszłość.

Prężnie rozwija się także turystyka. Do Akry z Londynu codziennie latają bezpośrednie samoloty, a lot trwa zaledwie 6 godzin. Ghana w swojej ofercie ma liczne parki narodowe, które nie są tak wyeksploatowane przez człowieka jak te w Kenii czy Tanzanii. Na szczególna uwagę zasługuje tutaj Mole Park, którego główna atrakcją jest safari, w czasie którego można podglądać życie wielki afrykańskich słoni oraz Kakum Park, jeden z najlepiej zachowanych tropikalnych lasów deszczowych. Na uwagę zasługuje również region Wolty, czyli największego stworzonego przez człowiek zbiornika wodnego, który dzięki zbudowanej w Akosombo elektrowni zaopatruje w prąd nie tylko Ghanę ale też kilka krajów ościennych. W regionie Wolty warto wspiąć się na górę Afadja, najwyższy szczyt Ghany oraz zobaczyć malowniczy wodospad Wli Falls.

Jednak największą atrakcją Ghany są naturalne, piaszczyste plaże, które dzięki oceanicznym prądom w Zatoce Gwinejskiej są również mekką dla surferów z całego świata. Po zachodzie słońca plaże stają się miejscem zabawy, gdzie turyści od Ghańczyków mogą się uczyć charakterystycznych tanecznych ruchów.

Ghańczycy są narodem bardzo religijnym i niezwykle gościnnym, co też czyni go podobnymi do Polaków. Na każdym kroku cudzoziemcy słyszą radosne „Akwaaba”, czyli „witamy”, a na samochodach, plakatach, a nawet szyldach sklepów widzimy hasła „Jesus is the king” lub „God loves you.” Polakom na pewno przypadłaby do gustu także ghańska kuchnia, która jest pikantna, ale też obfita w mięso i ryby, a tradycyjne ghańskie „fufu and light soup” do złudzenia przypomina nasze kluski śląskie w sosie pomidorowym. Zachwycający jest także smak świeżych ananasów, mango i innych owoców, których słodycz i soczystość nie mają sobie równych.

Turyści spodziewający się zobaczyć w Ghanie biedę „trzeciego świata” mogą być zaskoczeni. Będąc w dużych miastach takich jak Akra, Kumasi czy Cape Coast można łatwo zapomnieć, że jesteśmy w Afryce. Wystarczy jednak wyjechać poza hotelowe i biurowe dzielnice pełne nowoczesnych budynków ze szkła i stali, aby zobaczyć, że Ghana wciąż jest krajem olbrzymich kontrastów społecznych, a m, jako turyści widzimy tylko wycinek rzeczywistości. Ale o tym warto pamiętać, jadąc na wakacje w każde miejsce na świecie.

Magdalena Grzymkowska

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Magdalena Grzymkowska

komentarze (0)

_