12 stycznia 2019, 14:26 | Autor: Jarosław Koźmiński
Sezon opłatków. I satysfakcja, że łączy się ludzi…
Składanie życzeń świątecznych i noworocznych, łamanie się opłatkiem w polonijnym środowisku jest otoczone szczególną aurą, mimo tego że obecni na spotkaniach opłatkowych znają się od długich lat. A jednak w tak podniosłych momentach ludzie mają dla siebie wiele ciepła i serdeczności.

Towarzyszy temu refleksja zawarta w życzeniach na Nowy Rok i wspólne śpiewanie kolęd, a potem, już w mniejszych grupach, przy poszczególnych stołach toczą się rozmowy – najczęściej na tematy życia codziennego, które bezpośrednio dotyczą wszystkich.

– Ludzie mają swoją pracę albo układ dnia, która wypełnia im czas; potem jest dom, sprawy rodziny i najbliższych, trochę brak czasu na środowisko, więc dziś z przyjemnością nadrabiam… – mówiła „Tygodniowi” jedna z uczestniczek opłatka AK, która podobnie jak piszący te słowa, zajrzała też do lotników, na sąsiednią uroczystość opłatkową. Tak się złożyło, że w POSK-u w tym samym czasie odbywały się dwie tradycyjne imprezy świąteczno-noworoczne. I obie z dużą frekwencją, z ponad stuosobowym gronem gości.

– Na towarzyski relaks, choćby na imprezach w POSK-u, mało kto dziś ma czas – ciągnęła wypowiedź rozmówczyni „Tygodnia”. – Ludzie zawodowo czynni mają dla siebie tylko soboty i niedziele. A i to nie zawsze. Nie chcę powiedzieć, że najwięcej tu seniorów, ale tych młodszych też charakteryzuje podobny sposób bycia… taki sprzed lat. I znowu, proszę mnie źle nie zrozumieć – nic w tym zdrożnego – sama należę do tej grupy. I jestem gotowa przyjechać z końca Londynu, aby spędzić dwie godziny na świątecznym spotkaniu. Co przyciąga? Po prostu wiem, że znajdę się wśród znajomych, którzy obdarzą mnie troską, z którymi można powspominać, pożartować, a w razie potrzeby poprosić o przysługę czy poradę. Jak to w życiu – zakończyła już przy drzwiach do Sali Teatralnej rozmówczyni „Tygodnia”.

Do tych słów dodać można jeszcze uwagą, że opłatkowe spotkania to nie tylko grono najbliższych, sympatyków czy gości specjalnych. To także okazja do głębszej refleksji – związanej z polonijnym środowiskiem. Spotkania w senioralnym, kombatanckim gronie uzmysławiają za każdym razem wielość dokonań jednego pokolenia Polaków. Uświadamiają młodszym, że emigracja polska na Wyspach Brytyjskich była przez dziesiątki lat przede wszystkim emigracją wojskową; że przez dziesiątki lat życie polskiej społeczności opierało się na organizacjach weteranów Polskich Sił Zbrojnych.

Podziwiać więc trzeba wszechstronny zakres ich działalności na czele z działaniami samopomocowymi, ułatwiającymi Polakom adaptację do życia na Wyspach. Ale obok kwestii z tą sferą związanych (np. organizowania szkoleń zawodowych, pomocy finansowej na zakładanie własnych firm) na ich barkach spoczęło organizowanie wszelkich przejawów polskiego życia społecznego – od edukacji i wychowania, przez kulturę i religię, po …sport.

Jest w nas satysfakcja, że pojawiają się młodsi, wartościowi ludzie chcący uczestniczyć w różnych formach naszego społecznego życia. Trzeba jednoczyć Polaków, utrzymać przy polskości. W naszym interesie jest, byśmy się spotykali, integrowali.

Bo jak będzie wyglądało życie społeczne Polaków w przyszłości? Odpowiedź brzmi: Tak, jak je będziemy budować dziś, teraz.

Każdy z nas ma swoje dobre i złe doświadczenia z rodakami, tymi co mieszkają tu od lat i tymi nowo przybyłymi. Okres świąteczny sprzyja tylko pozytywnemu myśleniu, i założeniom, że wśród tych, którzy mają zamiar tu pozostać i ułożyć sobie życie, znajdą się chętni do włączenia się w polonijne życie. Na zasadzie partnerstwa i współpracy, wejścia w środowisko, które już tu istnieje. Wzmocnienia poszczególnych grup i ich utrwalenia.

Doświadczenie jednego pokolenia to fundamenty. Na nich warto budować kolejne wersje polskiej wspólnoty, łączyć ludzi o wspólnej wizji.

Stopniowo, krok po kroku, choćby spotkaniami jak te opłatkowe u „lotników” i „akowców”.

Jarosław Koźmiński

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Jarosław Koźmiński

komentarze (0)

_