11 maja 2018, 09:00
„Katyń. Ostatni świadek” na ekranach kin
Z reżyserem Piotrem Szkopiakiem, rozmawia Jarosław Koźmiński

Dzisiejszy „Tydzień Polski” trafia do Czytelników w dniu premiery pańskiego filmu na ekranach kin w całej Polsce. My na razie możemy obejrzeć w internecie zwiastun, który wygląda obiecująco, jest naprawdę intrygujący, zwraca uwagę świetna obsada aktorska…

O pomyśle na film o Katyniu rozmawialiśmy na tych łamach pięć lat temu, ale rzecz sięga jeszcze roku 2001, kiedy rozpoczął pan pracę nad scenariuszem.

– Naprawdę długa jest tego wszystkiego historia. Przyjaciel jeszcze ze szkoły, Paul Szambowski zaprosił mnie w 1995 roku na pokaz swojej sztuki pt. „Katyn Witness”.To grane było w nieistniejącym dziś pubie z teatrem „Man in the Moon” przy King’s Road w Londynie. Rzecz działa się w jednym pokoju, bardzo to było kameralne, oszczędne; ale mnie zainteresował sam temat. Zacząłem się zastanawiać jak zrobić z tego materiału rzecz o większym rozmachu, …jak wyjść z tego pokoju. Myślałem o koncepcji na film fabularny, dzięki której obraz mógłby zyskać szeroką widownię.

Zajął się pan reżyserią „Emmerdale”, „Casualty”, „Doctors”, „Heartbeat” „Coronation Street”, „EastEnders”… Wymienione tytuły to najchętniej oglądane seriale w brytyjskiej telewizji. Tylko pogratulować!

– Do tego rodzaju reżyserii podchodzę jako do pewnego etapu w zawodowym życiu. Zawsze chciałem pójść w stronę filmu fabularnego. Stąd projekt filmu o Katyniu.

Rzecz dzieje się w Anglii w 1947 roku. Ambitny, młody dziennikarz stawia na szali ryzyka swoją karierę, miłość a nawet życie, by odkryć prawdziwą tożsamość uchodźcy z Europy Wschodniej i udowodnić jego związek ze spiskiem brytyjskiego rządu mającym ukryć jedną z największych zbrodni Stalina…

„Katyń. Ostatni świadek” czekał na realizację długie lata, wreszcie dopiął pan swego.

– Pierwszy scenariusz napisałem właśnie we wspominanym roku 2001. Początkowo wydawało mi się, że powinienem być także producentem, ostatecznie jednak zdecydowałem, że to reżyseria jest mi najbliższa. I w końcu się udało. Ruszyliśmy z filmem. Pierwszy klaps padł w listopadzie 2016 roku.

Wcześniej próbował pan zainteresować tematem realizacji filmu kilka osób i instytucji, także w Polsce. Jak to wyglądało?

– Moja producentka Carol Harding pojechała na festiwal do Berlina, tam jest spory rynek filmowy; to przecież nie tylko festiwal i pokazy filmów – ale również spotkania ludzi z branży. Tam właśnie spotkała młodych producentów z Krakowa i to oni próbowali ruszyć sprawę dalej. Przedstawili temat w polskim Instytucie Sztuki Filmowej licząc na to, że znajdą się na film pieniądze czy innego rodzaju wsparcie. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, film nie został wybrany i nie dostał poparcia, więc fundusze znaleźliśmy gdzie indziej. Pieniądze są z Anglii i Ameryki, również trochę z Polski, bo pomocny był tutaj dystrybutor filmu Kino Świat. Pomoc z Polski jest, ale to nie pieniądze instytucjonalne.

Patrzę na informacje towarzyszące filmowi, patrzę na zwiastun i ciągle przykuwa uwagę sformułowanie „thriller historyczny”. Takiej formuły jeszcze nie widziałem, na pewno nie w kontekście Katynia. Thriller historyczny?

– Kiedy ukazał się film Andrzeja Wajdy byłem poruszony. Nigdy nie przypuszczałem, że zobaczę takich obraz w Polsce, że tak dobitnie pokazana będzie ta prawda, z takimi autentyzmem, z takim rozmachem, tak prawdziwie.

Mój film to inna historia i inny pomysł. Wajda mówił o ludziach, o tym co się działo w Polsce; patrzył z bardzo „polskiej” perspektywy.

U mnie najważniejsza jest perspektywa angielska. Co się działo tutaj. Polityczna manipulacja, czyli ukrywanie prawdy o Katyniu przez Anglików i Amerykanów. Układ sił politycznych podczas wojny i po jej zakończeniu Sprzymierzeni zmieniający alianse. I robi się historia Europy.

Ale jest jeszcze element zupełnie osobisty, mój prywatny wątek rodzinny. Bo przecież gdyby nie Katyń to może nawet mnie na świecie by nie było… Być może mama, by wróciła do Polski i nie spotkała taty… W ogóle cała historia polskiej emigracji żołnierskiej jest związana z Katyniem, utratą Kresów… moja matka nie mogła wrócić do Polski, gdy ta stała się satelitą Rosji. Przecież to właśnie Sowieci wywieźli ją na Syberię, to Sowieci aresztowali jej ojca.

Pański dziadek płk Wojciech Stanisław Wójcik trafił do obozu jenieckiego w Starobielsku. Wiosną 1940 r. podzielił tragiczny los oficerów polskich, zamordowanych przez NKWD w Charkowie. Dopiero w 1990 roku pańska rodzina poznała prawdę. Wtedy właśnie świat dowiedział się o grobach nie tylko katyńskich, ale także m. in. w Miednoje i Charkowie.

– Sprawa wyszła na światło dzienne, ale po tylu latach, że tak naprawdę należała już do historii.

Dlatego właśnie chciałem zrobić inny film. Thriller właśnie. To nie miała być fabularna realizacja „tematu historycznego o Katyniu”, bo taka perspektywa trafiłaby tylko dla nielicznych widzów. Szukałem formuły na przyciągnięcie do kin jak największej rzeszy widzów. Przecież wiadomo, że ludzie pójdą do kina chętniej na thriller niż na ciężki dramat historyczny.

Wróćmy do fabuły…

– Akcja dzieje się w Bristolu, tuż po wojnie. Bohaterem jest Stephen Underwood, dziennikarz który wpada na trop zbrodni katyńskiej. Widzowie siedzący w kinie, śladem tego dziennikarza, krok po kroku odkrywają sprawę, dociekają prawdy razem z nim. Wszystko zaczyna się samobójstwem polskiego żołnierza w obozie dla uchodźców. To nie pierwszy taki wypadek, więc dziennikarz próbuje dowiedzieć się co za tym stoi, co to właściwie jest z tymi Polakami na Wyspach, dlaczego dalej są w Anglii, dlaczego nie wracają do siebie, do swojego kraju… i tak dochodzą do sedna sprawy.

Pomocnym w tym jest Michał Łoboda, kolejna postać tragiczna filmu, tytułowy ostatni świadek Katynia. Trzeba pamiętać, że postać Łobody jest autentyczna.

Kilka faktów z tej biografii. Naprawdę nazywał się Iwan Kriwoziercow i był chłopem mieszkającym nieopodal Katynia. Stał się jednym z najważniejszych historycznych świadków zbrodni katyńskiej, [bo widział, jak NKWD ciężarówkami przewozi polskich oficerów i słyszał o dołach, które widzieli miejscowi. To on jako pierwszy doniósł Niemcom o zabitych oficerach pochowanych w katyńskim lesie i przyczynił się do rozpoczęcia ekshumacji i odkrywania mogił w 1943 roku. Kiedy Niemcy zaczęli wycofywać się z terenów ZSRR, w obawie przed sowieckimi służbami uciekł na zachód – wspólnie z jednostkami polskimi trafił do obozu dla uchodźców w Wielkiej Brytanii, gdzie jako Michał Łoboda uzyskał azyl polityczny. Jesienią 1947 roku zamieszkał w Easton-in-Gordano w hrabstwie Somerset i tam popełnił samobójstwo w dniu 30 października]. Okoliczności jego śmierci do dzisiaj pozostają niewyjaśnione.

– Zachodzi podejrzenie, że to jego zamordowano i powieszono. I że to jest początek kłamstwa katyńskiego i całej konspiracji Brytyjczyków – zakrycia milczeniem tematu zbrodni katyńskiej.

Bez wątpienia atutem tego filmu jest dobór aktorów. W rolę dziennikarza wcielił się Alex Pettyfer, którego możemy znać z filmów akcji i romantycznych. U jego boku pojawi się tytułowy świadek zbrodni katyńskiej Michał Łoboda czyli Robert Więckiewicz, a jego przyjaciela Andrzeja Nowaka zagra „Majami” z produkcji Patryka Vegi – Piotr Stramowski. Dla brytyjskich widzów niespodzianką będzie… Dumbledor z „Harry’ego Pottera” czyli Michaela Gambon oraz aktorka znana z serialu „Westworld” – Talulah Riley.

– W Polsce scenariusz został wysłany do Roberta Więckiewicza, aktora którego znamy z szeregu obrazów, między innymi z głośnej roli Wałęsy w filmie Wajdy. Początkowo miał grać polskiego pułkownika, ale kiedy przeczytał scenariusz zwrócił się do nas propozycją, by mógł wcielić się w rolę świadka (Michała Łobody). Oczywiście zgodziłem się, uznając że to bardzo dobry pomysł. Nie trzeba dodawać, że Łoboda-Kriwoziercow jest w tym filmie główną rolą, bo tak naprawdę ciężar fabuły spoczywa właśnie na nim.

Pamiętam pierwsze spotkanie z Robertem Więckiewiczem. Między innymi zajęciami mieliśmy 40 minut na rozmowę i po …czterech godzinach dalej rozmawialiśmy. To był początek dobrej współpracy.

Jak dobrej, tę ocenę pozostawiam widzom.

Kiedy zobaczymy film w kinach?

– Pokazywany będzie od 11 maja w kinach w całej Polsce. W Ameryce wychodzi na rynek 29 maja jako Video On Demand. Prawo do dystrybucji w Anglii są już sprzedane i prawdopodobnie będzie to pierwszy tydzień września.

Ostatnie pytanie: mam wrażenie, że w jednej czy dwóch scenach …gra nasza gazeta.

– O tak, dziękuje za pomoc w pozyskaniu kopii archiwalnego „Dziennika”. (śmiech). Mamy takie dwie sceny w polskim klubie. Polacy grają w brydża, jedzą pierogi i tam właśnie pułkownik czyta „Dziennik Polski”.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_