12 kwietnia 2018, 09:55 | Autor: admin
W poszukiwaniu tożsamości
Moja fascynacja Polską to efekt rodzinnej tradycji, ale też obecnej cywilizacji Zachodu, która nie prowadzi do niczego dobrego – mówi Piotrowi Gulbickiemu Stefan Tompson, założyciel kanału na You Tube, na którym zamieszcza własne produkcje dotyczące spraw Polski i współczesnego świata.

Pochodzisz z międzynarodowej rodziny.

– Tata Mark jest białym Afrykanerem, wywodzi się z Republiki Południowej Afryki. Do połowy lat 80. ubiegłego stulecia mieszkał w Port Elizabeth, skąd przeprowadził się do Londynu, gdzie poznał moją mamę Verenę. Mimo dość nietypowego imienia jest Polką urodzoną w brytyjskiej stolicy w 1965 roku. Ukończyła historię sztuki na Beaux Arts w Paryżu, później pracowała w londyńskim domu akcyjnym Christie’s, a następnie zajęła się wychowaniem dzieci. A było nas czworo – dwóch braci i dwie siostry. Wszyscy chodziliśmy do francuskiej szkoły w Londynie. Tam rozmawialiśmy w tym języku, natomiast z mamą po polsku, a z tatą po angielsku.

Ciekawe połączenie.

– W domu byliśmy wychowywani w duchu polskości, ale to nie przeszkadzało ojcu. Wręcz przeciwnie – sam jest zafascynowany polską historią i kulturą. Pracował w różnych firmach jako marketingowiec, dużo podróżował po świecie. Mama była zdeterminowana i oddana żeby zaszczepić w nas polskość, co odziedziczyła po swoich rodzicach. Jej ojciec, a mój dziadek, był przedwojennym polskim dyplomatą. W dniu wybuchu II wojny światowej przebywał na placówce w Brazylii, ale wrócił do kraju i zaciągnął się do wojska. Ostatecznie trafił do Anglii, chciał zostać cichociemnym, jednak podczas jednego z treningów złamał nogę i musiał zrezygnować z tych planów. Natomiast babcia pochodziła z okolic Stanisławowa, ewakuowała się jak Sowieci weszli do miasta i w 1941 roku trafiła na Wyspy. Dziadkowie poznali się i pobrali już po wojnie w Londynie. Oboje bardzo chcieli wrócić do Polski, mieli duży żal do Anglików – o paradę zwycięstwa w 1946 roku bez udziału naszych żołnierzy, o zdradę aliantów, o to jak byliśmy tu traktowani.

Dziadek zajmował się nieruchomościami, zmarł w młodym wieku i wychowanie dzieci spadło na barki babci. Była wykształconą kobietą, przed wojną spędziła dużo czasu we Francji, stąd sentyment do tego kraju. Moja mama kontynuowała tę drogę, przekazując nam zamiłowanie do historii, sztuki, zwiedzania ciekawych miejsc. A także do języków – znam polski, angielski, francuski i hiszpański, a jedna z sióstr dodatkowo włada arabskim. Poza nauką w szkole francuskiej chodziliśmy do Polskiej Szkoły Sobotniej na Ealingu, której bardzo nie lubiliśmy – jak każde dziecko niechcące się uczyć, kiedy jego rówieśnicy mają czas wolny. Oczywiście, później patrzyliśmy na to inaczej. Po ukończeniu szkoły nawet przez pewien okres pomagałem w prowadzeniu zajęć z uczniami.

Całkowicie przesiąknąłeś polskością?

– Identyfikuję się z polską tożsamością, ale to bardziej złożone zagadnienie. Kiedy nie jestem nad Wisłą w pełni czuję się Polakiem, natomiast będąc tam, na miejscu, widzę, że moje doświadczenia są inne od większości mieszkańców. W Polsce najszybciej i najłatwiej zaprzyjaźniłem się z kombatantami oraz ludźmi starszej, jeszcze przedwojennej daty – nie tylko dlatego, że bardzo ich lubię, ale również z tego powodu, że oni lepiej rozumieją mnie niż moi rówieśnicy. Doświadczenia tych ostatnich, młodych ludzi, którzy urodzili się już po upadku komunizmu, są inne niż moje. Chociażby w odniesieniu do nazwiska, akcentu, kultury, oglądanych bajek w dzieciństwie. Zresztą to uczucie inności odczuwałem też w relacjach z Francuzami i Anglikami.

Masz polskie obywatelstwo?

– Uzyskałem je po ukończeniu 18. roku życia. Oczywiście, posiadam też paszport brytyjski. Jednak przede wszystkim miałem w życiu dużo szczęścia, bo na swojej drodze spotkałem wielu ciekawych ludzi. O dawnej Polsce i własnych wojennych przeżyciach opowiadały mi mieszkające na Wyspach ciocie, a w wieku 11 lat zacząłem jeździć do ośrodka w Jaszkowie koło Poznania. Prowadził go Antoni Chłapowski, niezwykły człowiek, z którym dużo rozmawiałem, na różne tematy. Po upadku komunizmu za własne ciężko zarobione pieniądze wykupił niszczejący rodzinny majątek i odbudował go. Nie miał żalu do przeszłości, cieszył się z tego co posiada, na pierwszym miejscu stawiając etos pracy. Uważał, że każdy Polak powinien jeździć konno, bo to uszlachetnia. Coroczne letnie pobyty w Jaszkowie, przez pięć kolejnych lat, wiele mi dały. Podobnie jak w późniejszym okresie spotkanie Józefa Bandzo, pseudonim „Jastrząb”, ostatniego żyjącego jeszcze żołnierza majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Dużo mówił mi o Polsce i tamtych czasach, traktowałem go niemal jak dziadka.

Dlatego na stałe zakotwiczyłeś nad Wisłą?

– To był trochę przypadek. Po ukończeniu politologii i studiów z Europy Wschodniej na University College London pojechałem do Polski, w zamierzeniu na rok. Zamieszkałem w Warszawie, chciałem pooddychać tym klimatem, porozmawiać z ludźmi i w efekcie, całkiem spontanicznie, powstał film dokumentalny „W poszukiwaniu ojczyzny”. Nie jest zbyt dobry technicznie, ale dla mnie ma dużą wartość sentymentalną, gdyż przygotowując go spotkałem się z ponad 130 osobami, wśród których było wielu kombatantów. Obcując z nimi czułem się jak w innym świecie i tak mi się spodobało, że postanowiłem zostać. Na moją decyzję wpłynął też fakt, że Zachód przeżywa obecnie poważny kryzys kulturowy, a lansowany tam postmodernizm zbiera obfite żniwo.

???

– Ludziom narzucane są pojęcia i rozwiązania, które de facto, mimo ułudy wolności, sprawiają, że czują się bardzo zagubieni i samotni. Wyjście z założenia, że nie ma żadnej prawdy, jest podążaniem ślepą uliczką, donikąd. A, niestety, taki przekaz dominuje w mediach, na uniwersytetach, nawet w szkołach podstawowych.

Początki tego sięgają czasów rewolucji francuskiej. Ważnym etapem była też rewolucja seksualna w latach 60. ubiegłego stulecia, której konsekwencje widoczne są na każdym kroku – od skrajnego feminizmu, przez zwalczanie patriarchatu i roli mężczyzny, po transseksualizm. Ten ostatni, według dzisiejszej nowomowy, to jedynie konstrukcja społeczna. Jeśli można mówić o zmianie płci jako o czymś normalnym i oczywistym, to strach pomyśleć jak daleko może to jeszcze pójść.

Propaguje się to, co jest łatwe w konsumpcji, nikt niczego od nas nie wymaga, nie bierzemy za nic odpowiedzialności. Do tego dochodzi walka z kulturą, religią, odcinanie się od tradycji. Krótkotrwały nihilizm i hedonizm doprowadzają do tego, że ludzie są nieszczęśliwi, o czym świadczy chociażby duży odsetek rozwodów, aborcji, samobójstw. A także osób samotnych.

Sam jestem katolikiem, ale mój punkt widzenia nie wywodzi się z doświadczenia religijnego, tylko czysto racjonalnego. Nasze myślenie zostało bardzo spłycone i ograniczone do tu i teraz, a ja, mimo że mam 25 lat, staram się myśleć o życiu w dłuższej perspektywie – przewidując jaki dzisiejsze postępowanie będzie miało wpływ na przyszłe pokolenia.

Dlatego założyłeś własny kanał na You Tube?

– Zawodowo prowadzę firmę działającą w branży technologicznej, natomiast – jak już wspomniałem – po przyjeździe do Polski często spotykałem się z kombatantami. Zdjęcia z nimi wrzucałem na Facebooka, co spotykało się z dużym odzewem i szybko zaczęły się pojawiać sugestie znajomych, żeby nagrywać ich opowieści. Postanowiłem spróbować i w ten sposób powstał pierwszy film zamieszczony na You Tube, a później pojawiły się kolejne. Obecnie to już ponad 20 materiałów, o różnej tematyce – od zagadnień emigracyjnych i mentalności, która doprowadza do kryzysu uchodźczego, po pokazywanie prawdziwego obrazu współczesnej Europy Zachodniej. Są też materiały poświęcone Kresom Wschodnim i obronie dobrego imienia Polski. Niektóre filmy nagrywam po polsku, inne po angielsku, a ich montażem zajmuje się mój młodszy brat Jaś. Ma 19 lat, po ukończeniu liceum w Londynie przyjechał do Polski i planuje zostać tu na dłużej, chcąc rozpocząć studia na łódzkiej filmówce.

Dobrze się uzupełniacie.

– Nawet bardzo. W ubiegłym roku przez ponad miesiąc razem podróżowaliśmy po Europie. Byliśmy w wielu miejscach – w przepełnionym uchodźcami Calais, w squatach anarchistów w Atenach, wśród uchodźców w Serbii i Belgii, w zatracającej swoją kulturową tożsamość Szwecji. Wyjdzie z tego ciekawy materiał. W planach mamy też nagranie kilku produkcji po angielsku, skierowanych bardziej do zagranicznego widza, między innymi o Kazimierzu Leskim, Enigmie, polskich lotnikach, skutkach komunizmu w Polsce. Ale też o kryzysie męskości, efektach rewolucji seksualnej, postmodernizmie.

A jednocześnie, w miarę wolnego czasu, staram się działać charytatywnie. W Anglii współpracowałem z Zakonem Maltańskim – organizowaliśmy pielgrzymki dla osób niepełnosprawnych i pomoc dla bezdomnych, a w Polsce robimy to w kooperacji z Fundacją św. Jana.

Ciągle odkrywasz swoją polską tożsamość.

– Nieustannie. I czuję, że robię coś pożytecznego. To w pewnym sensie spłata długu wobec moich dziadków – przez dołożenie swojej cegiełki do budowania wolnej i świadomej Polski…

Na zdjęciu: Stefan z przyjaciółmi, uczestnikami Powstania Warszawskiego – Danielą Ogińską ps. „Pszczoła” i Jakubem Nowakowskim ps. „Tomek”

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_