13 września 2017, 11:04
Nie burzmy pomników

Chodząc londyńskimi ulicami zatrzymuję się często przy pomnikach. Zastanawiam się, kogo upamiętniają i dlaczego. Najczęściej nie znajduję odpowiedzi. Zauważam też, że przybywa wiele nowych pomników. Najczęściej brzydkich, w najlepszym razie – kontrowersyjnych. Do tych pierwszych z pewnością zaliczę ławeczkę z Oscarem Wildem w pobliżu stacji Charing Cross. Przykład drugiego, to pomnik upamiętniający wysiłek wojenny kobiet podczas II wojny światowej – jego przeciwnicy twierdzą, że upamiętnia damską szatnię, zwolennic uważają za interesujący, przy tym nowoczesny w formie.

PENTAX Image

Pomnik ten, podobnie jak i pobliski Cenotaph, upamiętnia nie konkretną osobę, ale zbiór osób. Ich przekaz jest jasny, a formą obydwa przypominają grobowce, jakie można spotkać na starych cmentarzach, wystawione przez zamożne rodziny.

Gorzej z pomnikami na pobliskim Trafalgar Square, na który spogląda z góry Horatio Nelson. Nie wiem dokładnie czym odznaczyli się generałowie Charles James Napier i  Henry Havelock. A król Jerzy IV nie należał do najlepszych monarchów w historii Wielkiej Brytanii. Istnym paradoksem jest usytuowanie króla Karola I – z wyżyn swego wierzchowca spogląda na pobliski Banqueting House, a to właśnie na ustawionym przed tym budynkiem rusztowaniu zakończył życie.

To właśnie kolumna Nelsona, a mówiąc dokładniej jej bohater, stał się przedmiotem prasowej debaty. W “Guardianie” ukazał się artykuł, którego autor domaga się  usunięcia bohatera bitwy pod Trafalgarem. Powód? Otóż admirał Nelson był zwolennikiem utrzymania niewolnictwa, a w południowych Stanach Ameryki rozpoczęła się właśnie akcja usuwania pomników tych wojskowych, którzy stali na czele wojsk konfederacyjnych.

Mam wrażenie, że autor artykułu raczej chciał prowokować niż poważnie myślał o tym, że na kolumnie placu upamiętniającego słynną bitwę mógłby stanąć kto inny. Nie ma bowiem bitwy pod Trafalgarem bez Nelsona,  jak i nie ma “Solidarności”, tej z 1980 roku, bez Lecha Wałęsy. Ale może nie? Może rzeczywiście chodziło o Nelsona? Miał przecież także inne “wykroczenia”, choćby wobec moralności – odbił żonę ambasadorowi brytyjskiemu w Neapolu, Emmę Hamilton i zamieszkał z nią. To nie przeszkadzało współczesnym, by Nelsona cenić. Ktoś powie: jego życie prywatne to jego sprawa, ważne czym odznaczył się dla kraju. I w takich sprawach poglądy bywają różne. Na przykład profesorowie KUL, zaprotestowali gdy biskup Essen przyznał nagrodę im. Heinricha Braunsa Władysławowi Bartoszewskiemu – był rozwodnikiem;  pisali w liście otwartym: „Co chce osiągnąć katolicyzm, skoro takim osobistościom nadaje rangę przykładu?” .

O burzeniu pomników nie tylko się mówi, ale i wprowadza w życie. I to nie tylko w tych państwach, które znajdowały się pod butem dyktatorów, okupowane przez wrogie państwo czy poddanych ideologii. Nie dziwi, że w takich państwach, gdy wreszcie mogą się odegrać, zmiatają dawnych bohaterów z cokołów. Czasem odbywa się to natychmiast. Tak było w Polsce po odzyskaniu w 1918 r. niepodległości, kiedy zburzono pomniki cara i liczne cerkwie, czy w Bagdadzie, gdzie obalono pomnik Saddama Husseina zanim jeszcze złapano dyktatora. Czasem anty pomnikowa akcja odbywa się z opóźnieniem – na Ukrainie dopiero w ostatnich miesiącach zburzono ponad 1500 pomników Lenina.

W ostatnich tygodniach usunięto 13 pomników tych bohaterów amerykańskiej wojny domowej, którzy walczyli po stronie konfederatów. Nie odbywa się to spokojnie – skrajnie prawicowe ugrupowania występują w obronie pomników, co z kolei wywołuje reakcję tych, którzy nie tyle domagają się usunięcia pomników, co protestują przeciwko protestującym.

Wszelkie tego typu akcje mówią nam przede wszystkim o uczestkich obydwu stronach – to ludzie, którzy patrzą na historię ze swojego punktu widzenia i nie uznają odmiennego. Warto zauważyć, że większość pomników upamiętniających bohaterów amerykańskiego południa nie zostało ustawionych wkrótce po zakończeniu wojny domowej, ale w wieku XX – inicjatorzy chcieli w ten sposób zaznaczyć swą niechęć wobec końca segregacji rasowej.

Pod pewnym względem Polska była krajem wyjątkowym w sowieckim bloku – pomniki Lenina były tu nieliczne, ani jeden nie został ustawiony w Warszawie, nigdzie nie było pomnika Stalina. Z jednym wyjątkiem: jego imieniem nazwano Pałac Kultury i Nauki, największy “pomnik” w sercu stolicy Polski. Dyskusja na temat jego losu odżywa co jakiś czas, ale jak dotąd żadna cegła jeszcze nie spadła.

W Londynie nie ma zbyt wielu pomników upamiętniających Polaków. Z pewnością bezdyskusyjny jest Pomnik Lotników, czy Pomnik Katyński. Jeśli chodzi o gen. Władysława Sikorskiego, to jeszcze zanim stanął w pobliżu polskiej ambasady jego przeciwnicy wypominali mu Wyspę Węży, a zwolennicy zauważają braki w ubiorze. Generał w butach z holewami? Nigdy!!!

Nie ma nigdzie pomnika gen. Władysława Andersa. Może i dobrze, bo jeszcze jacyś moraliści, podobnie jak w przypadku Bartoszewskiego, zaczęliby grzebać w jego życiu osobistym. Pomnik Bitwy o Monte Cassino ustawiony przed ponad 20 laty w Warszawie w moim przekonaniu zasługuje na usunięcie. Z powodów czysto estetycznych.

W ostatnich dziesięcioleciach przybyło w Polsce wiele pomników papieża Jana Pawła II. Za jego życia powstało ich ponad 200, po śmierci pojawiły się następne. Kilkadziesiąt pomników znajduje się w różnych krajach. W tym roku przybył pomnik na Balham. Napis na cokole głosi, że powstał z inicjatywy dzieci komunijnych. Mam co do tego poważne wątpliwości. Gdy ma się 8, 9 lat nie myśli się o pomnikach. Zapewne ideę podsunęli dorośli w dobrej intencji.

Polskie pomniki na wyspach brytyjskich zapewne nie będą usunięte. Któż odważyłby się zburzyć misia Wojtka w Edynburgu? W obronie tego najpopularniejszego polskiego żołnierza zaprotestowałyby z pewnością dzieci. Pomnik Fryderyka Chopina już raz został usunięty. Obecnie przycupnął skromnie obok Royal Festival Hall i nikomu nie przeszkadza. Czy zdobi? To zupełnie inne pytanie.

Uważam, że pomników nie należy usuwać. Symbolizują jakąś część mniej lub bardziej wzniosłej przeszłości. Może lepiej byłoby je opatrywać informacjami, które wyjaśniałyby skomplikowane losy uwiecznionych w ten sposób bohaterów. A entuzjaści wszelkich pomnikowych inicjatyw powinni myśleć o tym kto w przyszłości będzie chciał ich dzieło zburzyć i dlaczego. Nie burzmy pomników, ale stawiajmy je z wielką rozwagą.

Katarzyna Bzowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_