20 lipca 2017, 09:01 | Autor: admin
Niewzruszony Old Harry

Old Harry’s Wife pogrążyła się w większości w morzu dokładnie w roku 1509. Sam Old Harry trwał niewzruszony, jak to skała, na samym cyplu wapiennych klifów Ballard Down. I stoi tak dalej, do tej pory, od kilku tysięcy lat. W porównaniu do innych skał czyni go to zaledwie młodzieniaszkiem. Całe bowiem wybrzeże Jurassic Coast, w tym jego fragment w hrabstwie Dorset powstało około 66 milionów lat temu. I w całości znajduje się ono na liście dziedzictwa ludzkości UNESCO.

 

Umoralniające wsporniki

Skały i klify z Old Harry znajdują się na wyspie Purbeck, około 3 km od sympatycznego miasteczka Swanage i 6 km od Poole i Bornemouth. Spacer po tej robiącej niezatarte wrażenie okolicy jest wbrew pozorom bardzo łatwy i przyjemny. Teren jest płaski, a trasy prowadzą na wybrzeże wśród zagajników i ukwieconych łąk. Może tam pójść każdy, ale trzeba zachować szczególną ostrożność gdy są z nami dzieci i psy. Urwisko bowiem nie jest zabezpieczone i pojawia się całkiem znienacka. Lepiej nie zbliżać się zbytnio do krańców klifów w czasie silnych wiatrów i przy słabej widoczności. Ostatnią ofiarą lekkomyślności był lokalny bywalec pubu, który obawiając się żony, nie wrócił na noc do domu, ale położył się tuż przy urwisku. Niestety za dużo się przewracał w czasie snu… Mimo tej smutnej historii, to od pubu najlepiej rozpocząć naszą wędrówkę. Znajduje się on we wsi Studland i nazywa Bankes Arms. W jego pobliżu jest duży parking oraz warty odwiedzenia kościół St Nicholas. Ten unikalny romańsko-normandzki budynek stoi tam w niezmienionej formie od 1000 lat. Wcześniej stała tam drewniana konstrukcja kościoła z czasów saksońskich, a jeszcze przed tym było to cmentarzysko z epoki brązu i rzymskie. Tak więc samo miejsce jest uświęcone od kilku tysięcy lat. Stojąc przed tym potężnym (ściany mają grubość prawie 2 m) kamiennym budynkiem warto przyjrzeć się występom wsporników dachu. To wyjątkowa, najlepsza w Anglii kolekcja tego typu ozdób. Zwykle przedstawiają one symboliczne głowy zwierzęce lub ludzkie. Te w kościele w Studland, są nieco toporne, ale z łatwością zauważymy prawie nad samym wejściem parę w ciekawym akcie miłosnym, oraz nieco dalej, to co zostało z wyuzdanego pana z, jak to określiła broszurka, „mega- penisem”. Penis utrącono w dobie reformacji, ale z pozostałości można wnioskować o rozmiarze. Tego typu obrazki miały służyć wiernym jako przedstawienie grzechów, których należy się wystrzegać. Jako, że większość wiernych była niepiśmienna, były wsporniki przekazem łatwo dostępnym i czytelnym. Wnętrze kościoła jest dziś surowe i zaciemnione, okna jak szczeliny wpuszczają niewiele światła. Jedno z tych okien, tuż przy ołtarzu, to „Lepper Squint” czyli „wejrzenie trędowatego”. Pochodzi ono prawdopodobnie z XI wieku, kiedy w całej Europie panował trąd. Chorzy nie mieli prawa wstępu do kościoła, ale mogli do niego zajrzeć, albo nawet poszukać duchowego pocieszenia u księdza przez to właśnie okno, skrupulatnie omijane przez innych wiernych. Trąd został dość szybko wypleniony przez dżumę, którą zawleczono do Anglii w 1348, ale okno zostało. Surowe dziś, kamienne ściany kościoła były niegdyś pokryte w całości malowidłami, których resztki możemy jeszcze gdzieniegdzie dostrzec. Zlikwidowano je, jak i inne ozdoby, w czasie reformacji.

 

Pszczoły-samotne matki

Po wizycie w kościele możemy udać się w drogę do Old Harry Rocks. Prowadzi ona najpierw poprzez cieniste, gęsto zakrzewione zagajniki, potem wśród pełnych kwiatów i zapachów łąk. Warto spojrzeć pod nogi. Na piaszczystych ścieżkach zobaczymy całe mnóstwo malutkich kopczyków i dziurek. To pszczoły górniczki, które budują podziemne korytarze dla swoich larw. 100% z nich to samotne matki, samiec bowiem ginie natychmiast po kopulacji. Samiczki żyją zaś dalej do następnego sezonu opiekując się larwami w owych ciemnych norkach, każda w swojej. Spacer do klifów zajmie nam może 30-40 minut. Wtedy przed naszymi oczami rozciągnie się przepiękny widok na białe kamienne ściany o kilkudziesięciu metrach wysokości. Niech nie ponosi nas ambicja „najlepszego ujęcia” ze smartfonu, te skały są naprawdę niebezpieczne i brzegi mogą osypać się pod nami w każdej chwili. Uważajmy na dzieci, a psy bezwględnie trzymajmy na smyczy. Co roku spada ich kilka w morską przepaść i tylko nielicznym udaje się przeżyć. „Old Harry” to też ludowa nazwa diabła, który podobno sypiał na tej skale…Prócz diabła chował za nią swój statek czekając na ofiary słynny pirat z przełomu XIV-XV wieku Harry Paye. Dysponował on takimi koneksjami i flotą, że potrafił brać okup za 120 statków rocznie! Napadał też na nadmorskie wsie i miasteczka we Francji i Hiszpanii. Zasłynął z tego, że spalił doszczętnie Gijon i Finisterrę, biorąc większość mieszkańców w niewolę i domagając się okupu. Z kościoła w Finisterre skradł cenny krucyfiks, który potem przywiózł do Poole, jak zresztą większość swoich łupów. Do dziś co roku w czerwcu odbywa się tam Harry Paye Charity Fun Day, przypominający o jego pirackich wyczynach. Wracamy tą samą drogą, ale przy rozwidleniu skręćmy nieco w prawo. Dojdziemy w ten sposób do „Village Beach”. Schowanej, piaszczystej plaży należącej do National Trust. Znajdują się na niej stare domki-przebieralnie i budka z napojami i lodami. Plaża ta była niegdyś swoistym rynkiem, gdzie pozbywano się trefnych, przemycanych towarów. Można tam było nabyć wszystko od nieoclonego alkoholu i tytoniu po przyprawy, olej i barwniki. Na sprzedaż wystawiano też egzotyczne zwierzaki: małpy i papugi. Lokalni panowie patrzyli na to przez palce dopóty, dopóki płacono im część zarobku. Gdy jednak przemytnik próbował zachować wszystko dla siebie to zwykle wieszano go w tym cichym zakątku. Z plaży prosta droga zawiedzie nas znowu do pubu, gdzie zaczęliśmy nasz spacer. Warto usiąść w ogródku z widokiem na morze i podelektować się piwem robionym w browarze Bankes Arms. Jest go kilka rodzajów i wszystkie noszą nazwy związane z okolicą. Po spacerze będzie nam ono znacznie lepiej smakowało!

 

Tekst i zdjęcia: Anna Sanders

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_