07 lipca 2017, 09:17
Felieton: Bussines is bussines

Nie raz słyszałem, że amerykańscy prezydenci mają słabość do Polski – wśród nich zawsze jako pierwszy będzie Reagan, który ustawił Sowietów, a nam wspierał „Solidarność”, Bush senior to czasy kształtowania się III RP, a Clinton przyjął nas do NATO. Sympatykiem Polski był pewno też Bush junior, którego dobrze zapamiętaliśmy z cytowania popularnej piosenki Golec u’Orkiestry: „tu na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco”, co było swojskim dla tego prezydenta buszowaniem językowym po ambicjach i dążeniach Polski. Trzeba jednak pamiętać, że to George W. Bush wzniósł w Warszawie hasło: „Nigdy więcej Monachium, nigdy więcej Jałty”. W podobnym tonie przebiegała wizyta Obamy, przesłaniem której była wizja Europy wolnej i zjednoczonej, żyjącej w pokoju.

I tu przypomnieć trzeba ten jedyny rzeczywiście znaczący argument uzasadniający zabiegi o umieszczenie Polski pod tym samym dachem, pod którym znajdują się Francja i Niemcy, Włochy i Austria i jeszcze parę krajów europejskiego Zachodu – krajów od nas zamożniejszych, stojących na wyższym stopniu rozwoju cywilizacyjnego i należących do kręgu świata chrześcijańskiego związanego z Rzymem o parę wieków dłużej od nas. Ten argument to konieczność wydobycia się ze strefy wpływów i zależności gospodarczych i kulturowych od Moskwy. Rosja już od czasów Piotra I i Katarzyny II uważa za swoje zadanie dziejowe umieszczenie Polski, Litwy, Czech i Bałkanów w tej strefie.

Przez ostatnie dwa i pół stulecia dość skutecznie zadanie to realizowała. Czy naprawdę trzeba przypominać, że minęło zaledwie ćwierć wieku od wycofania się z Polski garnizonów sowieckich?

Wierzę, że Warszawa pozostanie wierna swoim najlepszym tradycjom tolerancji, kompromisu i determinacji. Właśnie te wartości sprawiły, że w tak krótkim okresie Polska zaszła tak daleko.

Co będzie znakiem wizyty prezydenta Trumpa? Chciałbym, aby odwołując się do polskiego sukcesu gospodarczego i politycznego, amerykański prezydent zostawił w nas zapewnienie, że będzie wspierał Polskę i kraje, które dzielą z nami wartości takie jak demokracja i umiłowanie pokoju. I że Polska będzie dla niego pomostem dla demokracji w Europie i propagatorem bezpieczeństwa dla sąsiednich: Ukrainy, Słowacji i państw bałtyckich.

W sprawach polityki i bezpieczeństwa Polacy i Amerykanie wiedzą, co mają ze sobą wspólnego: są sojusznikami i mają wspólne poglądy, przez dziesięciolecia nie mogli ze sobą współpracować, ale teraz ze sobą współpracują. I to wiernie. Niech jednak nie skończy się to tylko na ślepej wierności.

Byliśmy wierni USA w Iraku. Ale nasz Orlen na tym nie skorzystał.

Tu komentarz: wobec dramatów wojennych, codziennie eksploatowanych przez wszystkie media świata, tylko śmiech działa terapeutyczne; wyzwala ze złych emocji. Nic więc dziwnego, że w ślad za zwycięstwami Amerykanów pojawiły się wojenne żarty. Satyrycy po obu stronach oceanu wywołali własną wojnę na linii przeciwnicy-zwolennicy wojny. Oto próbka:

– Pięć przyczyn uderzenia na Irak?

– Texaco, Mobil, Exxon, Shell i BP.

Nie czułbym się lepiej, gdyby szóstym był nasz Orlen, ale …bussines is bussines. Tak przynajmniej mówi obecny prezydent USA.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_