27 maja 2017, 10:10
Głodny jak jeż

– Szanowny panie redaktorze, piszę do pana z oficjalną skargą. Pan się zajmuje różnymi tematami, więc niech pan coś zrobi w tej sprawie. Zezwierzęcenie i zdziczenie współczesnego świata przeszło już wszelkie granice! Gdzie te czasy, kiedy człowiek wybrał się z dzieckiem na spacer nad rzekę? Gdzie te czasy, kiedy mógł spokojnie posłuchać śpiewu ptaków, kumkania żab, zachwycić się łąką z kwiatami. Dzisiaj strach wyjść na ulicę. Nad morze też strach wyjść. Strach włączyć telewizor. Wszędzie czyha niebezpieczeństwo!

– Przesadza kobieta – pomyślałem. O co jej chodzi? Jak dotąd nikt mnie nie zaczepił we wrogich zamiarach na ulicy, mimo że często wracam do domu o późnej porze. No ale zobaczmy, co tam dalej jest w liście…

– Opiszę panu tylko jedną sytuację z ostatniego okresu. Wybrałam się na spacer nad jezioro. Z rodziną, z dzieckiem. Dodam tylko, że jezioro znajduje się w centrum miasta, a nie gdzieś w lesie, niech pan sobie nie myśli, że my się włóczymy po jakimś odludziu. Jesteśmy porządnymi obywatelami. No i w pewnym momencie zobaczyliśmy nad wodą psa. Tak przynajmniej tam się wydawało, fakt, był wieczór, ale nie całkiem ciemno. Podchodzimy bliżej, a to nie pies. To bóbr! Siedzi sobie na brzegu i gryzie trawę! Proszę pana, ja dobrze pamiętam z lekcji w szkole, że bobry żyją w wodzie, obgryzają drzewa i trzymają się z dala od ludzi. I na pewno nie spacerują sobie po trawniku w centrum miasta. No to my wyciągnęliśmy telefony, żeby zrobić zdjęcia, bo tak śmiesznie sobie chodził po trawniku. A wtedy ten dzikus rzucił się w naszą stronę i chciał nas pogryźć! Albo tylko tak mi się wydawało, bo zaraz potem wszedł do wody i odpłynął w inne miejsce.

– Wszystko już jasne – zrozumiałem treść listu. Był wieczór, więc przy robieniu zdjęć włączyła się lampa błyskowa. A nikt nie lubi, jak mu przy kolacji błyskają lampą prosto w oczy. Nawet bóbr. Pewnie zdenerwował się na ludzi i dlatego tak zareagował.

Chciałem odpisać kobiecie, żeby następnym razie miała ze sobą jakąś młodą gałązkę osiki i poczęstowała nią gryzonia. Chciałem też odpisać, że  zezwierzęcenie jest coraz powszechniejsze. Chciałem ją pocieszyć, że w ludzie w Anglii mają jeszcze gorzej. Bo nie dość, że muszą się opędzać od ptaków, które atakują turystów w nadmorskich miejscowościach, to jeszcze walczą z nielegalnymi imigrantami pochodzącymi ze wsi.

Tak proszę pani. Wielką Brytanię zalewają imigranci ze wszystkich stron. Nie tylko z Europy, Azji czy Afryki, ale także przedostają się ze wsi do miast. Czy pani wie, że lisy w brytyjskich w miastach są najliczniejszą mniejszością? Słyszała pani, w Londynie niedługo będzie więcej lisów niż naszych rodaków? W stolicy Wielkiej Brytanii żyje statystycznie 18 lisów na kilometrze kwadratowym! Kto to widział, żeby zamienić kurniki na śmietniki. A jednak zwierzęta przestają polować na cudze kury, wolą żywić się odpadkami, które codziennie wyrzucamy.

Gdyby ludzie mniej śmiecili, to mniej dzikiej zwierzyny osiedlałoby się w miastach. Gdyby turyści nie karmili mew w nadmorskich kurortach, to ptaki nie domagałyby się tak natarczywie jedzenia. Jak w życiu: jest akcja, jest i reakcja. Ten bóbr, co panią chciał ugryźć, też pewnie miał już wcześniej kontakt z ludźmi. W Rosji, na Syberii krowy weszły do tamtejszej galerii handlowej. Tak po prostu, nudziły się na pastwisku, to poszły do miasta na zakupy albo chociaż pooglądać promocje w markecie. To wszystko dzieje się w świecie ludzko-zwierzęcym i trudno przewidzieć, co jeszcze nas czeka w życiu.

To wszystko miałem napisać w odpowiedzi mojej czytelniczce. Miałem, ale pewne wydarzenie pokrzyżowało mi plany.

Wracałem późnym wieczorem do domu. Tuż koło bloku usłyszałem jak ktoś do mnie mówi cienkim głosem:

– Hej, kolego, masz coś do jedzenia? Wesprzyj głodnego, tylko mi nie pieprz, że nic nie masz, bo cię ugryzę w kostkę. Widzę przecież, że masz torbę z zakupami.

Rozejrzałem się. Wkoło nikogo nie było, dosłownie ani żywego ducha. Tylko na trawniku koło wejścia siedział jeż. Siedział i tak dziwnie na mnie patrzył…

Andrzej Kisiel

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_