05 maja 2017, 18:01
Czy po Brexit będzie Frexit?

Gdyby ktoś jeszcze przed końcem ubiegłego roku wyjechał nagle na bezludną wyspę, a teraz dopiero powrócił do Francji, to byłby zaskoczony. Gdzie podziali się zapowiedziani wówczas kandydaci na prezydenta? Gdzie przywódcy prawicy Sarkozy i Juppé? Gdzie prezydent Hollande czy były premier socjalistyczny Valls? Nagle pojawiają się nowsze niespodziewane nazwiska – François Fillon, były premier, jako kandydat prawicy, Benoît Hamon, jako kandydat socjalistów, Jean-Luc Mélenchon jako kandydat skrajnej lewicy, no, i ewentualnie zwycięski w pierwszej turze, Emmanuel Macron, były minister socjalistyczny, a obecnie przewodniczący nowego ruchu politycznego z podchwytliwą nazwą – “En Marche!” – “Ruszamy”.

Przy tych niespodziewanych nowych nazwiskach, jedynym stałym elementem, który wytrzymał ten wyczerpujący marsz, była kandydatka nacjonalistów – Marine Le Pen. Twarda i nieubłagana (jako 8-letnia dziewczynka przeżyła zamach bombowy na swój dom rodzinny), a jednak przebiegła i świadoma potrzeb i frustracji prowincjonalnego elektoratu. Umiała wykorzystać kryzys finansowy i panikę wynikającą z dalszego przypływu uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki ,aby doprowadzić swój populistyczny ruch do skraju politycznego “mainstreamu”. Przez ostatnie dwa lata, a szczególnie po głosowaniu za Brexitem i wyborze Donalda Trumpa, wszelkie komentarze o polityce Francji dotyczyły spekulacji, który kandydat będzie w stanie pokonać ją ostatecznie w wyborach prezydenckich. Jej partia posiada dwóch posłów w parlamencie francuskim, 20 posłów w parlamencie europejskim, paręset lokalnych radnych i jedenaście burmistrzów. W odróżnieniu od swojego ojca Jean Marie Le Pen, po którym odziedziczyła ten ruch, liczy na to aby zdobyć władzę, a nie być tylko przywódcą marginalnego ruchu protestu, gardłującego przeciw globalizmowi i imigrantom.

Już wcześniej „oczyściła” swoją partię, Front Narodowy, od wpływów własnego ojca, reprezentującego tradycyjny rasistowski i antysemicki element i grała przede wszystkim na obawach szerokiej części społeczeństwa wokół migrantów, bezrobocia i braku bezpieczeństwa. Proponowała pierwszeństwo w poszukiwaniu pracy i mieszkań dla rodowitych Francuzów, automatyczne wydalenie imigrantów bez odpowiedniej dokumentacji i referendum w sprawie opuszczenia strefy waluty euro, a nawet, pod koniec kampanii wyborczej, bardziej ambitny plan opuszczenia Unii Europejskiej (Frexit) i zakończenia ery otwartych granic. Wykorzystała słabą obronę robotników przez obecny socjalistyczny rząd, aby przejąć rolę obrońcy praw pracowników. Stoi na straży 35-godzinnego tygodnia pracy i prawa do emerytury od 60. roku życia. Nie martwi się o ujemne gospodarcze skutki  takich zarządzeń, bo jest świadoma, że daje to jej ogromne poparcie zwłaszcza w północnej Francji gdzie zamknięto wiele fabryk i na biedniejszych terenach południowej Francji. Nie odcina się od haseł obrony praw kobiet; w odróżnieniu od innych nacjonalistów, popiera prawo kobiet do aborcji. Poza tym Front Narodowy nie jest już osamotniony, bo wtórują mu ruchy populistyczne w wielu innych państwach Europy, które podzielają jej nacjonalistyczne, antyeuropejskie, antyislamskie, prorosyjskie poglądy, a w Austrii i Holandii były bliskie wygrania kluczowych wyborów. Ich egzotyczne hasła wyborcze, jak również jaskrawy program tryumfującego Trumpa, dają jej osłonę, pod którą może nawet przedstawiać siebie i swoją partię jako “umiarkowaną”.

Marine Le Pen zdobyła dla swojej partii najlepszy jak dotychczas wynik w pierwszej turze wyborów, bo uzyskała 21,3%. Dla jej ojca byłby to wynik wspaniały sam w sobie, który by pozostał niezmieniony w drugiej turze wyborów, tak jak miało miejsce w roku 2002. Wówczas stary Le Pen zdobył 16,86% w pierwszej turze, ale zaledwie 17,79% w drugiej turze, kiedy reszta głosów poparła prezydenta Chiraca. Le Pen był zadowolony tym wynikiem, ale dla jego córki ten wynik był wyraźną klęską. Dlatego liczy na to, że w drugiej turze obecnych wyborów zbierze poparcie od dużo szerszego wachlarza opinii publicznej, a przede wszystkim te 19,64% które głosowało na lewicowego radykała Mélenchon, i część tych 19,8% głosów konserwatywnych które poszły na skorumpowanego kandydata prawicy, Fillon. Obecnie ma rosnące poparcie przeszło 41% głosów w sondażach, odwiedza i podburza załogi fabryk zagrożonych zamknięciem i przesunięciem produkcji do krajów z niższymi zarobkami jak Polska, a na premiera proponuje Nicolas Dupont-Aignan z innej partii prawicowej który zdobył niemal 5% głosów w pierwszej turze wyborów. Zrezygnowała też tymczasowo na okres wyborów z przywództwa swojej partii. Wywołało to nawet zamieszanie bo jej pierwszy nominat na funkcję prezesa, Jean-François Jalkh, miał krępujące wypowiedzi na temat istnienia komór gazowych, ale szybko pozbyła się jego i zastąpiła bezpieczniejszym kandydatem, czyli europosłem Steeve Briois. Marine Le Pen walczy bezwzględnie o wygraną.

Jej rywal, który uplasował się z wyższą ilością głosów niż pani Le Pen, był względnym nowicjuszem, który uzyskał 8.657.326 głosów, czyli 24%. Gładki i elokwentny, Emmanuel Macron, jest zarówno outsiderem, który nigdy nie był kandydatem w wyborach i prowadzi nową partię entuzjastów, która nie posiada ani jednego mandatu w parlamencie francuskim, jak i insiderem, który jako absolwent École Nationale d’Administration i były minister, należy do elity administracyjnej, która dotychczas rządziła Francją od czasu II wojny światowej. Gdyby zwyciężył ten 39-letni kandydat byłby najmłodszą głową państwa francuskiego od czasu Napoleona. Pracował jako doradca ekonomiczny dla prawicowego prezydenta Sarkozy i służył jako minister gospodarki dla lewicowego prezydenta Hollande. Ma łatwość w nawiązaniu kontaktów, nawet z demonstrującymi na ulicy i ma podobny dar co Tony Blair we wprowadzaniu przekonywujących argumentów. Jest wolnorynkowcem i entuzjastą dalszej integracji w Unii Europejskiej. Lecz chce zwolnić najbiedniejszych z obciążających kosztów socjalnych i zainwestować dużo w edukację na terenach z niskim poziomem życia. Chce inwestować w infrastrukturę, rolnictwo, policję. Jest czuły zarówno na Liberté i na Egalité. Ofiaruje wyborcom coś nowego a zarazem coś nieokreślonego.

Dla niego wybory w roku 2002 były takim samym zwrotnym momentem w swoim światopoglądzie, jakim był dla Marine Le Pen. Dla niego szokiem było dojście Jean-Marie Le Pen do drugiej tury wyborów; dla niej szokiem był rozmiar jego ostatecznej klęski. Macron był przekonany, że tylko nowy dynamiczny ruch polityczny, oparty na poszanowaniu podstawowych praw wolności i uczulony na potrzeby mieszkańców sfrustrowanych pogarszającą się jakością swojego bytu, będzie mógł ostatecznie obronić Francję przed zwycięstwem ruchu nacjonalistycznego. Komentatorzy polityczni domagają się, aby sprecyzował swój program, lecz Macron unika konkretów. Mówi: „Brakuje w dzisiejszej polityce trochę nadzmysłowości transcendencji, którą można czerpać z literatury i filozofii”. Może to nie brzmi przekonywująco dla nas ale w tej chwili ten młody niesprawdzony kandydat ma ten dar pewności siebie, którego 60% elektoratu chwyta się jako ostatniej deski ratunku, aby nie dopuścić Le Pen do prezydentury.

Lecz według sondażu Opinionway, 54% osób które głosowały na Macron robiły to ze względów taktycznych, a nie z przekonania. Macron był też jedynym poważnym kandydatem, który był gotów utrzymać sankcje przeciw Rosji; Le Pen, Fillon i Mélenchon byli sympatykami Putina. Jednak jedyny wyrazisty pogląd Macrona jest jego proeuropejskość. Z tego powodu wzmocni nacisk negocjatorów unijnych wobec Wielkiej Brytanii i przyspieszy możliwość sankcji unijnych wobec Polsk,  bo „narusza wszystkie zasady Unii”. Poza tym skończy umowę z Wielką Brytanią w sprawie utrzymania granicy wobec migrantów w Calais.

Mimo słabego początku w drugiej turze, kiedy odbył przedwczesny „zwycięski” obiad z pomocnikami w luksusowej restauracji, wciąż wygląda na to, że Macron wygra ostatecznie wybory w najbliższą niedzielę. Ale jego poparcie powoli topnieje; spadło z 63% zaraz po pierwszej turze do 59%. Istnieje obawa, że głosy lewicujące nie będą chciały na niego głosować, bo chce zreformować rynek pracy, utrzymać deficyt budżetowy na poziomie 3% i zlikwidować 120.000 etatów państwowych. Bardziej im odpowiada lewicowy program gospodarczy Le Pen, która coraz śmielej przedstawia siebie jako głos robotnika francuskiego. Hasło „Ani Macron, ani Le Pen”, czy „ni patrie, ni patron” rozpowszechnia się  w mediach społecznościowych. Poparcie dla Macrona choć większe, nie jest aż tak entuzjastyczne. A więc istnieje obawa, że jeżeli będzie niska frekwencja, „będzie słabe poparcie dla Macrona, a poparcie dla Le Pen jeszcze wzrośnie, to mogłaby uzyskać przeszło 50% głosów”, zapowiada komentator naukowy Aurélien Preud’homme w wywiadzie dla BBC.

Sprawa nie jest jeszcze przesądzona, ale lewicowy komentator Philippe Marlière przypomina, że z dwojga złego zwycięskiego Macrona będzie można temperować przez demokratyczną opozycję, zaś zwycięstwo Le Pen mogłoby być nieodwracalną groźbą dla przyszłości francuskiej demokracji, a lansowany przez nią Frexit byłby śmiertelnym ciosem dla przyszłości Unii Europejskiej.

Wiktor Moszczyński

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_