06 stycznia 2017, 09:27 | Autor: admin
Rok 2017, czyli obyś żył w ciekawych czasach…
Mówi Tadeusz Stenzel, prezes Zjednoczenia Polskiego w rozmowie z Jarosławem Koźmińskim.

Rok 2016 dla Polonii i Polaków mieszkających na Wyspach stał pod znakiem czerwcowego referendum, w którym większość Brytyjczyków opowiedziała się za wyjściem ich kraju z Unii. Co Europa odebrała jako sygnał nadciągających zmian…
– Przed nami rok 2017. Przychodzi na myśl powiedzenie: Obyś żył w ciekawych czasach…
Zmiany ogólne w starych, niby stabilnych, systemach politycznych następują, taki jest bieg rzeczy, są spowodowane nierównością podziału dochodów różnych przedsiębiorstw. Występuje brak zaufania w obecnych władzach rządów we wielu krajach UE. Natomiast nie myślę, że zmieni się bardzo sytuacja Polaków na Wyspach. Polacy są potrzebni i tworzą dużą część siły roboczej we Wielkiej Brytanii, bez której dużo przemysłu miałoby problemy w utrzymaniu się. Warunki większości Polaków nie zmienią się, a stanowisko pani premier May w sprawie zagwarantowania pobytu osobom z UE to tylko sposób zabezpieczenia losu Brytyjczyków, którzy mieszkają w Unii.
Niewątpliwie są problemy ale nie tak straszne czy przerażające jak przekazy mediów sugerują. Naturalnie zwiększyła się liczba przypadków zarejestrowanych w statystykach Home Office, lecz przyrost dotyczy wszystkich przypadków przestępstw nienawiści (hate-crime). Nie ma podziału przypadków, które wyszczególniają te w których ofiarami byli Polacy.
Wydaje się, że czasami my, Polacy, reagujemy bardzo ostro na takie przypadki, ale nie bierzemy pod uwagę, iż czasami sami przyczyniamy się do ich powstania. Mam na myśli brak znajomości języka angielskiego oraz obyczajów i sposobów zachowania się ogólnie przyjętych na Wyspach. Mamy tendencje zachowywać się tak, jakby byliśmy byli u siebie. W szczególności to się objawia po „małym piwku”.
Takie zjawisko jest bardziej zauważalne w tych miejscowościach, gdzie jest nas stosunkowo mało i współżyjemy z naszymi rodakami, nie widząc, że nasze zachowanie może razić społeczeństwo brytyjskie.

Nie sposób nie łączyć wyniku referendum ze wzrostem przypadków przestępstw motywowanych nienawiścią. Ich kulminacją było zajście w Harlow, gdzie w wyniku napaści i pobicia śmierć poniósł 40-letni Polak Arek Jóźwik. O znaczącej liczbie różnego rodzaju zajść na tle narodowościowym informują już oficjalne statystyki Home Office.
– Sprawa w Harlow i zgon Arka Józwiak sprowokowało wylew boleści i żalu u nas Polaków, ale po dziś dzień sprawa nie jest wyjaśniona. Obawiam się że nadmierna reakcja w takich sytuacjach może nam jako społeczeństwo mniejszościowe zaszkodzić.
Przykład Harlow podkreśla pewne problemy obecnej emigracji Polaków w Wielkiej Brytanii. Wiadomo, że ta emigracja jest bardzo rozproszona po całych Wyspach. 200 na 350 ośrodków ludności używanych do prowadzenia statystyki przez ONS (Office of National Statistics) o przeciętnej ludności około 165 tysiecy wykazuje ludność ponad 1,000 Polaków.

Ludzi z Harlow zjednoczyła tragedia. Co łączy Polaków w innych miasteczkach? Przecież nie obawa przed Brexitem, ani słaby kurs funta. Tu i ówdzie są polskie sklepy, jeszcze rzadziej kościoły i szkoły sobotnie…
– Trzeba zdecydowanie podkreślić, że kontakt z tak szeroko rozrzuconą ludnością nie jest rzeczą łatwą. Zjednoczenie Polskie dotychczas po pierwszych przyjazdach Polaków w 2004 (kiedy była oferowana pomoc już na dworcach w Londynie) przygotowało już sześć wydań broszurki „Jak żyć i pracować w Wielkiej Brytanii” a siódme wydanie jest obecnie w drukarni. Również wydawano „Informator Polski” z adresami kontaktowymi różnych firm i przedsiębiorstw, ale ta informacja już jest przeważnie dostępna w prasie i innych źródłach polskich.

Mówimy o działaniach na rzecz pokolenia, które przyjechało po 2004 roku, myśląc, że spędzi tu parę miesięcy lub trochę dłużej. Ci ludzie w rezultacie mieszkają tu lat kilkanaście i teraz właśnie uświadamiają sobie, że ich przebywanie na Wyspach nazwać trzeba jednoznacznie pobytem stałym. Rodzą się im dzieci, niektórzy posłali już swoje pociechy do przedszkola albo nawet do szkoły. Zapuszczają korzenie. Czy się organizują? Czy tego potrzebują?
W powszechnym rozumieniu największa organizacja polonijna w Wielkiej Brytanii – Zjednoczenie Polskie spełniała zawsze rolę „parasola” integrującego środowisko wewnętrznie; była również naszym (jednym, wspólnym) reprezentantem na zewnątrz. Czy to się zmieni? Czy powinno? Czy są takie potrzeby?
– Naturalnie biuro Zjednoczenia służy pomocą z dnia na dzień i cały czas trafiają do nas zapytania w różnych sprawach. Najczęściej są to telefony proszące o pomoc, kiedy wszystkie inne źródła informacji zostały wyczerpane, lub w sprawach tzw. beznadziejnych. Jak nie ma „app” lub informacji w sieci internetowej, szuka się wtedy innej pomocy.
Nawiasem mówiąc podobna zasada dotyczy służby zdrowia, do której często Polacy się zapisują dopiero jak chorują. Wyjątek do tej zasady to dzieci. Ponad 20,000 Polaków rodzi się rocznie na Wyspach.
Większość „nowych Polaków” nie garnie się do organizacji polskich, bo wystarcza im kontakt z Polską przez telefony, TV satelitarna etc.
Stosunkowo mały procent regularnie uczęszcza do kościoła lub wysyła młodzież do szkół sobotnich na naukę języka polskiego. Niestety już pojawia się zanik języka ojczystego u dzieci, co jest wielkim zmartwieniem, dla takich starych wyjadaczy jak ja urodzonych na Wyspach, którzy całym życiem walczyli nie tylko o wolność Kraju, ale też o podtrzymanie języka przodków.
Potrzebne jest zaangażowanie nowej emigracji w sprawy Polskie, ale również w życie na Wyspach.
Nie wystarczy oglądać dziennik w telewizji polskiej, bo tam nie są podane wiadomości co się dzieje w miejscu zamieszkania w Anglii. Trzeba się trochę interesować swoim podwórkiem, żeby chociaż dowiedzieć się co w miasteczku czy wiosce się dzieje.
Wiadomo, iż większość tej emigracji zostanie na Wyspach więcej niż parę lat, a w szczególności ci, którzy mają dzieci, które zaczęły chodzić do szkoły. Od przedszkola do uniwersytetu to okres nie mniej niż dwadzieścia lat. To się potwierdza na podstawie statystyk innych mniejszości narodowych – ludzie nie wracają do rodzinnych stron przed usamodzielnieniem się potomstwa.

Według statystyk trzy czwarte Polaków mieszka poza stolicą. Tymczasem my w Londynie wiemy o nich bardzo mało. Wzmocnienie działalności londyńskich organizacji poza stolicą wydaje się priorytetem. Jak to można zrobić? Czy w ogóle można? Jak sobie radzić?
– Dużo trzeba robić samemu. Przede wszystkim konieczna jest nauka angielskiego. Nie wystarczy nauczyć się liczyć i mówić „good morning”… trzeba z Anglikami żyć na co dzień. Inaczej zawsze będziemy „foreignerami”.
Grupy Polaków powinny się organizować w lokalnych środowiskach i współdziałać z organizacjami angielskimi. Trzeba wchodzić do organizacji przedstawiających społeczność w różnych środowiskach, czy to w nauce, czy to w służbie zdrowia, czy przy organizowaniu biblioteki etc. Najlepiej zaangażować się w lokalnej polityce, czy przy partiach politycznych czy przy związkach zawodowych w miejscach pracy. Niestety jest mało miejsc gdzie można polskimi siłami przebić się jako organizacja (polityczna) polska.
Naturalnie są pewne instytucje, które działają w ośrodkach, gdzie są skupiska Polaków. Są sklepy, czasami powstają szkółki sobotnie, w wielu miejscach można dołączyć do kościoła, w którym są nabożeństwa polskie. Coraz lepiej się rozkręcają organizacje dla młodzieży tak jak harcerstwo, kluby sportowe, kółka innych zainteresowań, sztuki, śpiewu etc.
Faktem jest że jest skupienie sił społecznych w stolicy, ale powoli zaczyna się stwarzać sieć organizacji lokalnych, które współpracują z innymi w swoich okolicach. Trzeba taką działalność wspierać i Zjednoczenie powoli stara się zdobywać fundusze ze źródeł brytyjskich, aby pomóc w rozwinięciu tych lokalnych działań. Szkoda, że tak dużo sił i energii zużywa się do wyborów władz w Polsce, a które nie zawsze do końca mają potrzeby emigracji w swoich planach.
Wielka szkoda, że nowa emigracja nie zawsze znajduje wspólny język ze starszymi pokoleniami, aby uniknąć przebijania tych samych murów. Zjednoczenie stara się tworzyć pomost między emigracjami i pokoleniami. Organizacje członkowskie Zjednoczenia tak jak Polska Macierz Szkolna (PMS), Polska Misja Katolicka (PMK), Związek Harcerstwa Polskiego (ZHP pgK) oraz inne tak jak Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny (POSK) działają osobno, ale razem pod egidą Zjednoczenia, które stara się reprezentować Polonię i Polaków w Wielkiej Brytanii, jako jeden przedstawiciel uznawany przez władze angielskie i polskie. Reagujemy w bardzo poważnych sprawach ale staramy się podchodzić do spraw trochę „po angielsku” – ze spokojem i przemyśleniem; nie dajemy się poddawać presjom drobnostkowym.

Na koniec coś zupełnie innego… Pytanie o losy sportu polonijnego. A przy okazji: czy odnalazł się Puchar Przechodni SPK im. Generała Władysława Andersa?
– W dalszym ciągu prowadzę rozgrywki piłki nożnej w Wielkiej Brytanii o Puchar Przechodni SPK im Gen. Władysława Andersa, o który walczą zespoły co roku od 1949 r. Niestety najnowszy Puchar zginął w roku 2014 i się nie znalazł mimo apelu w „Tygodniu Polskim”.

Wracając do przesłania naszej rozmowy, warto podsumować na zakończenie, że pewno po referendum będą dalsze zmiany …ale jakie, to nikt do końca nie wie. Wiem, że obecna emigracja jest potrzebna na Wyspach i nie grozi nikomu wyrzucenie. Tymczasem koledzy pochodzenia polskiego urodzeni w Wielkiej Brytanii robią starania żeby zdobyć paszporty polskie…

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_