14 października 2016, 14:25 | Autor: admin
Słowem i piórem: Szabłowski i Butler o reportażu
Jak przetłumaczyć rzeczywistość na język reportażu? Jak za pomocą słów wyrazić nastroje panujące w danej społeczności, emocje ludzi przeżywających tragedie, opisać to, co zdaje się niemożliwe do opisania? A z drugiej strony jak za pomocą obrazu przekazać, to co pragną powiedzieć mieszkańcy obszarów ogarniętych konfliktami zbrojnymi?

Na te inne pytania starali się odpowiedzieć dwaj reportażyści, którzy starają się osiągnąć ten sam cel, stosując różne formy wyrazu. W nowoczesnym ośrodku słowa i sztuki, jakim jest Free Word Centre na Farrington w Londynie odbyło się spotkanie z pisarzem Witoldem Szabłowskim i rysownikiem George’m Butlerem.

Język i obraz

Witold Szabłowski jest polskim dziennikarzem i pisarzem związanym z „Gazetą Wyborczą” i „Dużym Formatem”. Zdobywca Nagrody Dziennikarskiej Parlamentu Europejskiego, Nagrody im. Anny Lindh i nagrody PAP im. Ryszarda Kapuścińskiego oraz wyróżnienia w konkursie Amnesty International. Był także nominowany do Nagrody Literackiej Nike 2011 za książkę „Zabójca z miasta moreli. Reportaże z Turcji.”

W czasie spotkania zaprezentowano fragment innej jego książki – „Tańczące niedźwiedzie”, o stosunkach Estończyków z ludnością rosyjską. Autor przeczytał też kilka zdań, aby pokazać uczestnikom spotkania, głównie anglojęzycznym, jak tekst brzmiał w oryginale.

Ten fragment nie został wybrany przypadkowo – chodziło o pokazanie różnic językowych oraz wyzwań, z jakimi zmagają się mieszkańcy wrażliwych kulturowo obszarów. Jednak jak zauważył Szabłowski dobra znajomość języka czasem może być kłopotliwa.

– Gdy zacząłem uczyć się języka tureckiego, wszyscy byli moimi najlepszymi przyjaciółmi. Bardzo wspierali mnie, gdy męczyłem się z elementarnymi wyrażeniami. Jednak w miarę, gdy mój język coraz bardziej zaawansowany, pojawiły się podejrzenia: „Kim jest ten biały człowiek o niebieskich oczach, który tak dobrze mówi po turecku? Czego on chce? Czy ma dobre zamiary? A może to szpieg.” Aby zaoszczędzić takich nieprzyjemnych sytuacji w pewnym momencie zacząłem wszędzie chodzić z tłumaczem – chociaż doskonale rozumiałem moich rozmówców po turecku! – opowiadał z uśmiechem Szabłowski.

George Butler nie miał takich doświadczeń, ponieważ nie mówił w języku ludności tubylczej krajów Bliskiego Wschodu, które odwiedził, m.in. Azerbejdżanu, Libanu i Afganistanu. Najbardziej zasłynął dzięki swojej serii rysunków z Syrii. W ten sposób stał się twórcą nowej formy – reportażu artystycznego.

– Skąd się wziął się pomysł na taką formę wyrazu? Po prostu: to, co zobaczyłem w Syrii, zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Nie mogłem przejść obojętnie. A ponieważ najlepiej odnajduję się w rysunku, usiadłem i zacząłem rysować – tłumaczył.

Jego prace wykonane są piórem, atramentem i akwarelami. Jego obrazy są bardzo sugestywne, ale pozostają jednocześnie w pewien sposób niedopowiedziane.

Za każdym kryje się historia. Jednym z najbardziej poruszających obrazem jest scena przedstawiająca ojca siedzącego przy szpitalnym łóżku swojego syna.

– W sierpniu 2012 przekroczyłem granicę turecko-syryjską i stałem się nieoficjalnym gościem rebelianckiej Free Syrian Army. Tam spędziłem 4 dni malując zniszczenia powstałe w wyniku konfliktu w małym miasteczku Azaz. Pół roku później wróciłem tam, aby uwiecznić historie syryjskich uchodźców – wspominał.

Jego prace zostały pokazane w BBC i Guardianie, a następnie trafiły na wystawę w V&A Museum, którą otworzył Richard Rogers i Martin Roth. Były także przedrukowane w m.in. Evening Standard, Der Spiegel, ARD w Niemczech i NPR w Stanach Zjednoczonych. Zdobył liczne nagrody artystyczne a obecnie daje także wykłady na temat swojej techniki i doświadczeń ze swoich wypraw w Frontline Club, Asia House oraz w ramach TEDx talk na Warwick University.

Polak, Turek – dwa bratanki

Podczas spotkania zostało poruszonych wiele aspektów pracy reportażysty.

– Lubię to słowo: reportażysta. Nie ma odpowiednika w języku angielskim. Bo właśnie nie postrzegam się już jako dziennikarz, uważam się bardziej za pisarza. Oczywiście pewne narzędzia są takie same, na przykład, jak rozmawiać z ludźmi, jak szukać informacji. Myślę, że nasza rola jest bardzo podobna. Robię to samo, co George, czyli pokazuję dramaty ludzi, to co czują, co przeżywają, jak wygląda ich życie, tylko używam go tego słów, a nie szkicownika – podkreślał Szabłowski.

– Będąc dziennikarzem czułem trochę, że mam związane ręce. Bo nie mogłem oceniać. To bardzo trudne, jak się widzi, że facet jest dupkiem. Oczywiście, w swoich książkach nigdy nie mówię tego wprost, ale buduje opowieść w ten sposób, aby czytelnik od razu wiedział, to jest dobry, a kto zły. Formuła reportażu literackiego na to pozwala. Jako dziennikarz nie mógłbym sobie na to pozwolić – stwierdził pisarz.

Zauważył też, że w dzisiejszym dziennikarstwie brakuje czasu.

– Wpływ nowych technologii spowodował, że reporter nie ma czasu na dokładne zgłębienie materiału. A żeby z ludzi wydobyć najciekawsze historie, należy zbudować relacje, nie można zadawać od razu trudnych pytań. Dobry materiał zaczyna się od plotki – romansu, dramatu – tego, czym żyją ludzie. Potem oczywiście musimy odrobić prace domową w postaci researchu, aby zrozumieć kontekst – stwierdził pisarz.

– Pochodzimy z różnych kultur, ale przecież wciąż jesteśmy ludźmi, mamy podobne potrzeby czy marzenia, jesteśmy ciekawi siebie nawzajem. Reportaż powinien być oparty na obserwacji, wielopoziomowym budowaniu obrzut naszego bohatera i rzeczywistości, która go otacza – mówił Szabłowski.

W części Q&A uczestników spotkania interesowała m.in. jego fascynacja Turcją, której wyraz dał w swojej pierwszej książce.

– Moje pierwsze spostrzeżenie było takie, że jesteśmy bardzo podobni do Turków. Jeśli nie jesteś Polakiem, to tego nie zrozumiesz. Kiedy byłem w Turcji, Orhan Pamuk zdobył nagrodę Nobla i wiele Turków narzekało z tego powodu. „On wcale nie jest taki wybitny, wybrali go tylko dlatego, że on pisze źle o Turcji, a przecież cały świat nas nienawidzi”. Oni uważają, że są najwspanialszym narodem. „Wszyscy nas nienawidzą, ponieważ się nas boją i robią wszystko, aby nas poniżyć…” Cała Polska! – śmiał się Szabłowski, przypominając, że podobne dyskusje toczyły się przy okazji śmierci Czesława Miłosza.

Najnowsza książka Witolda Szabłowskiego „Sprawiedliwi zdrajcy” znalazła się wśród 10 bestsellerów sieci Empik. Rzuca nowe światło na dramat rzezi wołyńskiej dzięki świadkom tych wydarzeń, wśród których znaleźli się Ukraińcy, którzy ratowali Polaków przed pogromem. Szabłowski szuka odpowiedzi na pytania: Gdzie leży linia podziału „my” i „oni”? Czy trzeba zachować lojalność wobec „swoich” w obliczu dylematu moralnego? Czy w polskiej świadomości jest pamięć o ukraińskich sprawiedliwych? I w końcu dlaczego w trudnych czasach heroizmem bywa zachowanie się po ludzku?

– Byłem ciekawy, jak na tę książkę zareagują środowiska prawicowe, ale jak dotąd spotkałem się wyłącznie z ciepłym przyjęciem – sumuje autor.

Magdalena Grzymkowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (2)

  1. ciekawa jestem tej ksiazki……

  2. Sprawiedliwi? A na Ukranie MSZ nie pozwala IKP wyświetlić „Wołynia!” Tak sprawiedliwość!! :<