07 października 2016, 11:05
Bandera na maszt!

Niech posłowie wyciągną banderę na maszt i opowiedzą się, po której są stronie jeżeli chodzi o kwestię imigrantów – powiedział poseł brytyjskiego parlamentu Tom Brake z okręgu Carshalton & Wallington (Liberal Democrats) podczas zeszłotygodniowego spotkania z przedstawicielami polskiej społeczności w POSK-u. Tom Brake jest autorem projektu ustawy, która miałaby zagwarantować obywatelom Unii Europejskiej możliwość pozostania na Wyspach po Brexicie.

– 24 czerwca trzy miliony obywateli Unii Europejskiej w Wielkiej Brytanii oraz 1,3 miliona Brytyjczyków mieszkających w Europie obudziło się w nowej rzeczywistości, bez poczucia bezpieczeństwa, zapewnienia ich podstawowych praw – podkreślił polityk.

Ustawa “EU Citizens in the UK (Right to stay) Bill”, która, jak zdradził poseł, ma poparcie wśród przedstawicieli partii Labour, SDLP, SNP oraz Greens, została zaprezentowana w pierwszym czytaniu na obradach parlamentu 12 lipca. Drugie czytanie będzie miało miejsce 21 czerwca.

 

Sto dni niepewności

Minęło już 100 dni od ogłoszenia wyników referendum i dalej nic nie wiadomo: ani kiedy Wielka Brytania opuści struktury unijne, ani na jakich warunkach. Tom Brake nie pozostawił suchej nitki na protagonistach idei opuszczenia Unii Europejskiej.

– Zwolennicy obozu “Leave” zapewniali, że dzięki Brexitowi Wielka Brytania zaoszczędzi 350 milionów funtów tygodniowo, które mogą zostać przekazane do służby zdrowia. Nie dość, że w 24 godziny po ogłoszeniu wyników referendum, wszyscy natychmiast się wycofali z tej deklaracji, to teraz jeszcze mamy sytuację, w której europejscy lekarze i pielęgniarki znaleźli się w sytuacji, w której ich przyszłość w tym państwie jest niepewna – stwierdził.

Poseł LibDem wytknął także ostatnie oświadczenie ministra spraw zagranicznych Borisa Johnsona, który deklarował wsparcie Turcji w jej staraniach o przyjęcie w struktury Unii.

– Przecież właśnie przed tym przestrzegał obywateli, namawiając ich do głosowania za wyjście – krytykował.

Dostało się również także premier Theresy May, która oświadczyła, że lepsza kontroli imigracji jest jednym z priorytetów jej rządów, zapominając, że to na niej, jako na byłej minister spraw wewnętrznych spoczywa odpowiedzialność za wysoką liczbę imigrantów.

Jednocześnie Brake zaznaczył wyraźnie, że jego zdaniem powtarzanie referendum nie byłoby właściwe.

– W tym momencie nie wiemy, jaką umowę Wielka Brytania wynegocjuje z Unią Europejską. Może się skończyć tak, że dalej będziemy mieli dostęp do wolnego rynku, a swobodny przepływ ludności zostanie ograniczony w niewielkim stopniu. Ale może wydarzyć się coś zupełnie odwrotnego: stracimy całkowicie zarówno dostęp do wolnego rynku, jak i swobodę przepływu ludzi w ramach Unii Europejskiej. Co byłoby rozsądnym wyjściem i mamy nadzieję, że dojdzie ono do skutku, byłoby pozwolić ludziom wypowiedzieć się, w momencie gdy negocjacje zostaną zakończone i będą dyskutowane konkretne rozwiązanie – tłumaczył.

 

Kwestia imigracji jest kluczowa

Polityk jednak nie pozostawił złudzeń, co do projektu ustawy, którego jest autorem.

– Będę szczery. Jest mało prawdopodobne, że ustawa, którą przedstawię w parlamencie w drugim czytaniu 21 października zostanie zaakceptowana przez rząd i będzie dalej procedowana. Chciałbym jednak, żeby to był początek kampanii na rzecz zapewnienia praw obywateli Unii Europejskiej – zaznaczył.

– 10 października, gdy zostaną wznowione obrady, będę jednak namawiał posłów, aby przedstawili jasno swoje stanowisko w tej sprawie. Niech wyciągną banderę na maszt! Nail their colours to the mast! W tym celu przedstawię wniosek (Early Day Motion), który zostanie opublikowany online następnego dnia. Mam nadzieję, że to pozwoli nam na zidentyfikowanie posłów, na których wsparcie będziemy mogli liczyć w wywieraniu presji na rządzie. Chciałbym, aby każdy z was wysłał list w tej w sprawie do swojego posła, prosząc o taką deklarację – apelował.

– Obecnie rząd traktuje imigrantów jako kartę przetargową, aby zabezpieczyć prawa Brytyjczyków mieszkających w krajach Unii Europejskiej. Moim zdaniem powinien tu zajść proces odwrotny. Rząd powinien zapewnić obywateli Unii, że jak dojdzie do Brexitu, będą oni mieli takie same prawa jak wcześniej, aby móc powiedzieć, że tego samego oczekuje się wobec obywateli brytyjskich w innych krajach – zauważył, dodając, że kwestia imigracji jest kluczowa, choć jest jednym z punktów na brexitowej agendzie.

Spotkanie było okazją także do zasygnalizowania innych obaw związanych z wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii. Poruszano kwestie od biznesu po badania i rozwój.

– Z jednej strony mamy firmę taką jak Airbus, który jest marką paneuropejską. Płacenie za wizy dla pracowników nie leży w jej interesie. Z drugiej strony mamy Cancer Resarch, który używa do swoich badań nad rakiem najnowocześniejszego sprzętu na świecie. W momencie Brexitu naukowcy obawiają się, że za korzystanie z niego będą musieli uiścić opłatę, tak jak to robią inne pozaeuropejskie kraje. Tę kwotę oszacowano na 330 000 euro – wyliczał Brake. Te wszystkie elementy należy wziąć pod uwagę podczas negocjacji, nie wspominając już o kwestiach umów handlowych.

– Wielka Brytania nie posiada ani jednego negocjatora, który specjalizowałby się w takiej tematyce. To oznacza, że będziemy musieli go wynająć. Potrzebny jest zespół 30-40 osób, a każda z nich bierze ok. 10 tys. dolarów za dzień swojej pracy, a cały proces może trwać latami. A i tak końcowe porozumienie będzie mniej korzystne . Wielka Brytania posiada 65 milionów mieszkańców, Unia Europejska 500 milionów. Więc kto otrzyma lepsze warunki? – pytał retorycznie.

 

Wykorzystać wszystkie możliwe środki

Tom Brake odniósł się także do ostatnich doniesień na temat ataków na Polaków i innych obywateli Unii Europejskiej.

– Zwolennicy ograniczenia imigracji spodziewali się, że w wyniku referendum wszyscy imigranci nagle spakują się i wyjadą z kraju. Gdy tak się nie stało, doszło do eskalacji napięć społecznych. Nie sądzę jednak, aby Polacy byli w szczególny sposób na celowniku. Jest pewna niewielka grupa osób, której zdaniem są teraz uprawnieni do tego aby zachowywać się agresywnie, w stosunku do ludzi, którzy nie są tacy sami jak oni. Ale to się dzieje na całym świecie . Nie mniej jednak to jest fundamentalny problem – powiedział.

– Nie chciałbym, aby głosy poszczególnych społeczności narodowych uległy rozproszeniu. Tylko wówczas nasz głos będzie zauważony – tłumaczył dodając, że obecnie istnieją dwie główne inicjatywy związane z walką o przyszłość obywateli UE na Wyspach – ruch Open Britain oraz New Europeans. „Warto śledzić ich aktywności, a także w miarę możliwości angażować się – akcentował poseł.

Niektórzy z obecnych na sali mieli wątpliwości, jaki jest sens lobbowania za prawem, które ma małe szanse na przegłosowanie w parlamencie. Odpowiedź posła była prosta: „dopóki nie spróbujemy, te szanse są jeszcze niższe.”

– Dostaję codziennie trzy tysiące maili. Nie robi to na mnie takiego wrażenia jak spotkanie twarzą w twarz z człowiekiem – konkludował.

W czasie spotkania każdy mógł wygłosić własne oświadczenie lub zadać posłowi pytanie. Wśród nich była 13-letnia Ania Stachniak.

– Jak to jest możliwe, że Brytyjczycy mówią, że imigranci zabierają im pracę, a gdy się zgłaszają do agencji pośrednictwa, to nie mogą nic znaleźć dla siebie? – pytała uczennica Latymer Upper School.

Odpowiadając Tom Brake zwrócił uwagę, że Polacy są potrzebni dla utrzymania różnych gałęzi rynku.

– Moja rodzina prowadzi gospodarstwo rolne w Kent. Jego sukces zależy głównie od pracowników z Europy Wschodniej. Badania wskazują, że sektor związany z produkcją i przetwarzaniem żywności może najsilniej odczuć konsekwencje braku siły roboczej z Polski. Na Wyspach nie ma wielu chętnych do zbierania truskawek czy pakowania owoców –

„Tydzień Polski” zapytał jakie będą następne kroki, jeżeli faktycznie projekt ustawy zostanie odrzucony.

– Musimy poznać przede wszystkim poznać nazwiska posłów, którzy popierają ideę zabezpieczenia praw obywateli Unii Europejskiej, aby mogli stać się twarzami tej kampanii. Liczę na to, że większość z nich będzie demonstrować swoje poparcie, dzięki czemu sprawa nabierze tempa. Mam nadzieję, że uda się doprowadzić do zorganizowania debaty w parlamencie i stworzenia innych ponadpartyjnych grup, które będą zajmować się tym tematem, takich jak Cross Party Group of on Freedom of Movement, której jestem przewodniczącym. Chcę wykorzystać wszystkie formalne procedury w celu osiągnięcia stanu, w którym Polacy i przedstawiciele innych mniejszości będą mogli spać spokojnie – sumował.

Magdalena Grzymkowska

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Magdalena Grzymkowska

komentarze (1)

  1. Ciekawe, ciekawe,,,mam nadzieję, że a ustawa będzie…