22 czerwca 2016, 09:42
Krzyżyki wyryte na cegłach

– Będąc na warszawskich Powązkach stawałem przy pustych grobach rotmistrza Pileckiego czy generała Fieldorfa „Nila”. A z drugiej strony absurdy – potężne pomniki wybudowane dla tych, którzy ich katowali i mordowali. Musimy widzieć tę rzeczywistość dzisiejszej Polski – mówił ksiądz Wacław Pokrzywicki podczas pokazu filmu „Pilecki”.

To jeden z największych bohaterów XX wieku, brytyjski historyk, profesor Michael Foot, umieścił go w gronie sześciu najodważniejszych bojowników ruchu oporu. Pamięć o Witoldzie Pileckim, podobnie jak i innych Żołnierzy Wyklętych, próbowali wymazać komuniści, a i po 1989 roku przez długi czas jego postawa była marginalizowana. Promowano za to innych „bohaterów” i tak zwane „autorytety moralne”. Dopiero oddolne naciski i społeczne inicjatywy sprawiły, że postać rotmistrza zaczęła nabierać właściwego wymiaru.

Rzeczywistość okrągłego stołu

Sala parafialna polskiego kościoła na londyńskim Ealingu tętni życiem. Niedzielny wieczór, dużo młodych ludzi. Głównym wydarzeniem spotkania będzie projekcja filmu „Pilecki”, ale wcześniej jest czas na wprowadzenie i refleksje księdza Wacława Pokrzywickiego. To ciekawa postać. Obecnie jest kapłanem na Ealingu, a wcześniej, przez siedem lat, pracował na warszawskiej Pradze. I tam poznał dzieci Pileckiego – Zosię i Andrzeja. Byli już wiekowymi ludźmi, ale zawsze, 13 maja, w dniu urodzin ojca, zamawiali za niego mszę świętą.

– Często ją odprawiałem. Był też piękny marsz poświęcony pamięci rotmistrza, który przygotowała organizacja młodzieży Koliber. Zosia i Andrzej bardzo się cieszyli i nie ukrywali wzruszenia widząc młodych, patriotycznie nastawionych ludzi, którzy pamiętają o rotmistrzu. Dlaczego było to dla nich takie ważne? Bo zaznali wiele krzywd – przez szereg lat, najpierw w komunizmie, a potem również po jego upadku, nosili piętno swojego pochodzenia. Czas płynie, a oni do dziś nie mogą stanąć nad grobem ojca – mówi ks. Wacław, przypominając swoje kazanie z 2013 roku. Mocne, po którym, jak podkreśla, miał nieprzyjemności. Mówił wtedy, że dzieci niemieckich oprawców z Auschwitz mają poczucie, że ich rodzice robili coś złego. Niektóre z nich w swoich pamiętnikach wspominały, że poddawały się kastracji, nie chcąc żeby geny ich ojców przenosiły się na kolejne pokolenia.

– To było straszne, jak czytałem historie i rozterki tamtych ludzi. Ale z drugiej strony nasuwa się pytanie, jak zachowują się potomkowie komunistycznych oprawców naszych Żołnierzy Wyklętych? Oni nie mają w sobie tego honoru. Te słowa wielu zabolały. I miały prawo, bo chodziło o poruszenie sumień, refleksję nad rzeczywistością w której żyjemy. Nie przypadkiem rotmistrz Pilecki powiedział, że pobyt w Auschwitz w porównaniu z tym, co robiło komunistyczne UB, był igraszką – mówi ks. Pokrzywicki i podkreśla, że nadal wiele rodzin w Polsce jest spadkobiercami tego dziedzictwa. Nie biją się w piersi, nie rozliczają z przeszłością, a wręcz przeciwnie –bezpardonowo atakują i niszczą rodziny Żołnierzy Wyklętych. Taka jest pookrągłostołowa polska rzeczywistość.

Przerobiona świadomość

Współzałożyciel Tajnej Armii Polskiej, żołnierz Armii Krajowej. 19 września 1940 roku Pilecki świadomie dał się złapać podczas łapanki, by dostać się do obozu w Auschwitz, gdzie organizował ruch oporu i przygotował raporty o Holocauście. Po brawurowej ucieczce 26 kwietnia 1943 roku dalej walczył z Niemcami, między innymi uczestnicząc w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie został aresztowany przez UB i po ciężkich torturach skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 13 maja 1948 roku. Szczątki Pileckiego, podobnie jak tysięcy innych Żołnierzy Wyklętych, do dziś nie zostały odnalezione i pochowane.

– Wielokrotnie rozmawiałem z Zosią, ona po mszy świętej w wielkiej pokorze przychodziła i dziękowała, że modliłem się za ich tatę. Była w niej prosta wdzięczność – mówi ks. Wacław, wspominając swoją kapłańską posługę na warszawskiej na Pradze. Prowadził wtedy między innymi lekcje religii z maturzystami w Liceum im. Józefa Piłsudskiego. Nie było łatwo – młodzi ludzie śmiali się z wiary, patriotyzmu, narodowych wartości.

– Często przyjeżdżali z małych podwarszawskich miasteczek, żeby uczyć się w stolicy. Myślałem, że praca z nimi będzie przyjemnością, odskocznią od codziennych obowiązków, ale okazało się, że wręcz przeciwnie. Nasze rozmowy były trudne, powtarzali slogany, które słyszeli w środkach masowego przekazu. W ten sposób Platforma Obywatelska i związane z nią środowiska przerobiły świadomość Polaków. Dopiero z czasem obserwowałem, jak ci młodzi ludzie powoli się zmieniają i zaczynają dostrzegać co jest naprawdę ważne – mówi ks. Pokrzywicki, dodając, że w tamtym czasie właśnie spotkania z Zosią i Andrzejem Pileckimi ukazywały mu zupełnie inny świat. Poza kościołem spotykał się z nimi w Ognisku Dziadka Lisieckiego (przeznaczonym dla dzieci ulicy), gdzie rodzeństwo się wychowało. Kim oboje byli po wojnie? Ludźmi drugiej kategorii, gdyż ich ojciec był w PRL-u wyklęty. Andrzej w młodości sprzedawał gazety, a Zosia sprzątała, jednak, mimo wszystkich przeciwności, nie tracili nadziei. Jedynym testamentem, który otrzymali od ojca, był medalik Matki Boskiej oraz przesłanie, żeby czytali książkę „O naśladowaniu Chrystusa”, pióra zakonnika i teologa Tomasza à Kempis.

Do Ogniska Dziadka Lisieckiego Pileccy przychodzili również później, już jako dorośli ludzie. W innych warunkach dorastały dzieci żołnierzy armii generała Władysława Andersa rozproszone na Zachodzie, a w innych potomkowie Żołnierzy Wyklętych w Polsce. To było odmienne życie, ale w obu przypadkach naznaczone cierpieniem.

Spalone kapliczki

Trwa 80 minut, powstał w ubiegłym roku. Fabularyzowany dokument Mirosława Krzyszkowskiego pt. „Pilecki” to pierwszy film poświęcony postaci rotmistrza. Środki na jego realizację zebrano w ramach zbiórki publicznej, podczas gdy na wielomilionowe produkcje, niejednokrotnie szkalujące naród polski, po 1989 roku pieniędzy nie brakowało.

Młodość, prywatne życie, wojskowa powinność. Działalność podczas II wojny światowej, komunistyczna rzeczywistość i tragiczna śmierć. Witold Pilecki do końca pozostał niezłomny, do końca wierny ideałom zawierającym się w słowach „Bóg, Honor, Ojczyzna”.

– Patrząc na współczesną Polskę trzeba ją widzieć we właściwym wymiarze. Będąc na cmentarzu na warszawskich Powązkach stawałem przy pustych grobach rotmistrza czy generała Fieldorfa „Nila”, a z drugiej strony absurdy – potężne pomniki wybudowane dla tych, którzy ich katowali i mordowali. Trzeba to widzieć i o tym mówić – podkreśla ks. Wacław, dodając, że na Pradze jest szereg starych, pięknych kamienic, a w ich zaułkach dużo kapliczek Matki Boskiej. Za czasów Platformy Obywatelskiej wiele z nich zostało spalonych i praktycznie nikogo to nie obchodziło. Apele do władz, żeby chroniły kapliczki, będące przecież narodowym dziedzictwem, przy których modlono się w czasach zaborów o odzyskanie niepodległości, nie odnosiły większego skutku…

Innym niemniej przygnębiającym przykładem postępowania warszawskich decydentów są miejsca, w których kiedyś mieściły się praskie więzienia. Teraz stoją zaniedbane, zapomniane, pozostawione samym sobie.

– Często zabierali mnie tam moi uczniowie, chcąc pokazać gdzie torturowano żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych, Żołnierzy Wyklętych, członków antykomunistycznego podziemia. Będąc w jednej z tych katowni, przy ulicy Środkowej, miałem nieodparte wrażenie, że uczestniczę w patriotycznym misterium. Unoszący się w powietrzu duch polskości i te przejmujące napisy – „Tylko śmierć naszym wybawieniem”. A także krzyżyki wyryte paznokciem na cegłach – mówi ks. Wacław, dodając, że niedawno widział oryginalny raport rotmistrza Pileckiego. Były tam numery i kody, pod którymi kryli się kapusie, sprzedawczyki, zdrajcy narodu. Ci, z których donosami wiązały się tragedie, dramaty i złamane życie wielu ludzi. A nierzadko również śmierć…

Piotr Gulbicki

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Piotr Gulbicki

komentarze (0)

_