07 czerwca 2016, 13:23 | Autor: Ewa Kwaśniewska
Kapral Bogdańska melduje się!

Wspomnienia Ireny Anders pn. „Kapral Bogdańska melduje się” w najbliższych dniach trafią na półki księgarskie. Spisane przez Lesława Bobkę, wydane przez Polską Fundację Kulturalną staną się okazją by ta urocza, niezapomniana kobieta, „zameldowała się” przed naszym emigracyjnym gronem. Zapewne już po raz ostatni.

Potem, to już my się… odmeldujemy! I na wszystko będzie za późno. Póki co, biegniemy, przybywamy, uczestniczymy, przywołujemy w pamięci, oglądamy archiwalne zdjęcia i jest nam trochę smutno, trochę żal. Boże mój! Gdzie te lata się podziały? Jak to prędko wszystko poszło!

W Polskim Radio, kilka dni temu wyemitowano wieczorem, program o Janie z Czarnolasu. Nastawiłam ucha, mając ku temu rodzinne powody. Pan Jan Kochanowski był przyjacielem mojego pra-pra-pradziada Mikołała Trzebuchowskiego (oj, jak daleko to sięga wstecz!). Zostawił mu pośmiertne epitafia we „Fraszek Księgach Wtórych”. Miło mi się o tym zawsze myśli (co Kochanowski, to Kochanowski!) i za duszę genialnego poety westchnę sobie czasem. A właściwie wzdycham za każdym razem, kiedy to ktoś „wielkie mi uczyni pustki… tym zniknieniem swoim”. „Zniknień” emigracyjnych mamy niestety coraz więcej. Widać to gołym okiem na ostatnich stronach Tygodnia Polskiego, widać i podczas spotkań towarzyskich, przy tak zwanych „okazjach”. Rozglądamy się, szukamy… a tu nic! Pustka. Nie przyszedł, nie przyszła. „Pełno nas, a jakoby nikogo nie było”.

Muszę powiedzieć, że wspomnienia Ireny Anders, bardzo mnie wzruszyły. Były już co prawda drukowane w odcinkach w naszej gazecie, ale teraz, zebrane w całość, ozdobione masą świetnych zdjęć (czarno-białe najlepsze!), stały się pozycją, którą po prostu trzeba mieć! A dlaczego? Dlatego, że po ludziach, których już nie ma, a których przecież znaliśmy osobiście, powinny w nas zostawać ślady. Dzięki temu oni sami nie do końca odejdą. Żyć będą tak długo jak długa (lub krótka) jest nasza o nich pamięć. A jeśli oprócz złudnej pamięci zostają jakieś konkrety, na przykład taki właśnie książkowy ślad, tym lepiej! I dla nich i dla nas!

Chór „Ave Verum”, który poproszono do współudziału w promocji tej pięknej książki, zaśpiewa w Ambasadzie z radością. Przygotowaliśmy ciekawy, muzyczny program. Mamy nadzieję, że będzie się podobał. Znaliśmy dobrze Panią Generałową Irenę Anders. Wiemy, że bardzo nas, jako chór, lubiła. Wielokrotnie dawała tej sympatii wyraz, a kiedyś nawet… zaśpiewała razem z nami, co było dla wszystkich wielkim przeżyciem. Moja osobista wizyta w Jej domu, przyniosła mi także pewną „chóralną” niespodziankę. Znalazłam tam bowiem coś, co jeszcze bardziej połączyło nas (z innej już przecież generacji!), z historią i domem Generała Andersa. Ale o tym, co to było, opowiem w Ambasadzie. Niech na razie pozostanie to niespodzianką!

Wspomnienia Ireny Anders polecam państwu serdecznie. Warto je mieć! Napisane szczerze, ciepło i bez patosu, za to z dużą dawka humoru, czyta się jednym tchem! A na przeglądanych zdjęciach, może i ktoś odnajdzie samego siebie.

Ewa Kwaśniewska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Ewa Kwaśniewska

komentarze (0)

_