08 kwietnia 2016, 10:00 | Autor: Magdalena Grzymkowska
W lotniczej rodzinie

„Jajeczkiem” w Związku Lotników Polskich rozpoczynamy okres polonijnych spotkań wielkanocnych. Na uroczystość w restauracji „Łowiczanka” przybyto ponad sto osób. Wśród nich m.in. zastępca burmistrza gminy Hillingdon John Hensley z żoną, rektor Polskiej Misji Katolickiej, ksiądz Stefan Wylężek, Dariusz Łaska, radca minister z polskiej ambasady w Londynie, generał brygady sił powietrznych Terry Sherrington, pułkownik Milan Gavlas, attaché obrony narodowej ze Słowacji, kapitan David Manning, dowódca jednostki w RAF-ie, kapitan Gustaw Michalec z polskiej marynarki wojennej, konsul Ines Czajczyńska-DaCosta, Richard Kornicki, prezes The Polish Air Force Memorial Committee i wielu innych wojskowych, weteranów oraz przedstawicieli organizacji polonijnych.

Jan Stangryciuk pokazuje Adamowi Ostrowskiemu i Karolinie Kaczorowskiej swoje zdjęcie w "Tygodniu Polskim"
Jan Stangryciuk pokazuje Adamowi Ostrowskiemu i Karolinie Kaczorowskiej swoje zdjęcie w "Tygodniu Polskim"
Rozmowy pomiędzy gośćmi toczyły się na równi po polsku i po angielsku, dlatego prezes związku Artur Bildziuk z charakterystyczną dla niego swadą i charyzmą prowadził spotkanie języku autochtonów. Asystowała mu ze wdziękiem jego żona Danuta, sekretarz generalny organizacji.

Rozpoczęto minutą ciszy, aby uczcić pamięć poległych w Smoleńsku niemal 6 lat temu oraz członków organizacji, którzy odeszli w ostatnim roku. Następnie zgodnie z tradycją ksiądz rektor pobłogosławił jajka, którymi wraz z życzeniami podzielili się goście. Po skończonym obiedzie Adam Sutch dał wykład na temat akcji Manna i Chowhound w czasie II wojny światowej. Temat prelekcji nie był przypadkowy: operacje w wykonaniu Royal Air Force miały na celu dostarczyć żywność do miejscowości na terytoriach okupowanych. W czasie tych działań na terenie zachodniej Holandii zrzucono 11 tys. ton jedzenia dla głodującej ludności cywilnej. Brytyjskie samoloty z pierwszej, trzeciej i ósmej grupy RAF-u, w skład których wchodziło 145 samolotów de Havilland Mosquito i 3156 Lancasterów, wykonały 3298 lotów. Bombowce, które były używane do zrzucania bomb z pułapu 6000 m, tym razem dokonywały zrzutów z wysokości 150, a nawet 120 metrów, bowiem zasobniki z żywnością nie miały spadochronów. Adam Sutch w czasie swojej prezentacji pokazał kilka unikatowych archiwalnych zdjęć pokazujących wielkie oddanie i poświęcenie żołnierzy, którzy zamiast śmiercionośnych bomb, nieśli pomoc humanitarną dla poszkodowanych przez wojnę.

Na koniec spotkania odbyła się aukcja, w czasie której można było wygrać, np. papierowy model hurricane’a.

– Jest to ogromna przyjemność uczestniczyć w tego rodzaju spotkaniach. Jesteśmy wdzięczni Związkowi Lotników Polskich za kultywowanie pamięci o polskich pilotach, o poświęceniu polskich żołnierzy – mówiła podpułkownik Dorota Kawecka z polskiego attachatu.

Podpułkownik Ron van de Put z holenderskiego attachatu, pułkownik Milan Gavlas, attaché obrony narodowej ze Słowacji, podpułkownik Dorota Kawecka z polskiego attachatu, pułkownik David Manning, dowódca jednostki RAF Northoldt oraz prezes ZLP Artus Bildziuk
Podpułkownik Ron van de Put z holenderskiego attachatu, pułkownik Milan Gavlas, attaché obrony narodowej ze Słowacji, podpułkownik Dorota Kawecka z polskiego attachatu, pułkownik David Manning, dowódca jednostki RAF Northoldt oraz prezes ZLP Artus Bildziuk
– Dla mnie kluczowe są relacje pomiędzy polską a angielską społecznością – stwierdził Allan Kauffman, radny gminy Hilligdon, South Ruislip.

– Jeszcze 5 lat temu wielki potencjał pomnika Polish War Memorial nie był wykorzystywany. Teraz organizowane tam są obchody podczas Remembrance Day, na które przychodzi wielu Polaków i Brytyjczyków. Byłem mocno zaangażowany w przygotowanie ogrodu pamięci obok pomnika otwartego w zeszłym roku, bo uważam, że należy dbać o tę serdeczną przyjaźń pomiędzy naszymi narodami – dodał.

– To nie jest mój pierwszy raz tutaj, niestety prawdopodobnie ostatni, ponieważ w lipcu wracam do Holandii – przyznaje podpułkownik Ron van de Put z holenderskiego attachatu.

– Polacy są naszymi sojusznikami i dobrymi przyjaciółmi. Bardzo wiele im zawdzięczamy, dlatego czuję się w obowiązku uczestniczyć w takich wydarzeniach. A prywatnie mówiąc uwielbiam tu przychodzić, zawsze panuje tu bardzo miła atmosfera. Cieszę się że miałem możliwość uczestniczyć kilka razy w  tego rodzaju uroczystościach i że zostałem przyjęty do polskiej lotniczej rodziny – tłumaczył.

Magdalena Grzymkowska

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Magdalena Grzymkowska

komentarze (0)

_