01 kwietnia 2016, 11:00
Niezależny tylko wirtualny

„Przez trzydzieści lat walczyliśmy z hipokryzją, ignorancją, tyranią, nędzą, stereotypami, oszustwami i absurdem świata celebrytów. Czytelniku, jeśli dalej jest ci bliskie to, o co walczyliśmy, przyłącz się do nas – online” – tak zaczyna się komentarz redakcyjny, zatytułowany „Wojna trzydziestoletnia” sobotniego (26 marca) wydania „The Independent”. Był to ostatni numer drukowany tej gazety. „The Independent on Sunday” pożegnał się z drukiem 20 marca.

Kiedy w 1986 roku ukazał się pierwszy numer nowej gazety, początkowo wydawało się, że szansę na to, by utrzymać się na rynku, ma nikłe. Jednak już po kilku miesiącach stało się jasne, że jest to dziennik żywy, piszący inaczej o istotnych sprawach, niż wielonakładowe gazety Fleet Street. To redakcje potentatów prasowych zaczęły patrzeć z niepokojem na konkurenta „Independent” był w porównaniu z nimi nowoczesny, ale jednocześnie był elegancko tradycyjny. Nie starał się epatować czytelnika sensacjami. Gazety zareagowały w różny sposób. „Telegraph” zmienił właściciela, a Rupert Murdoch obniżył ceny „Timesa”, wywołując wojnę cenową na całym rynku gazetowym. Wojna przez nikogo nie została wygrana.

Inicjatorami nowej gazety było trzech dziennikarzy: Andreas Whittam Smith, Stephen Glover i Matthew Symonds. Wszyscy trzej należeli wcześniej do zespołu redakcyjnego „Daily Telegraph”. Początkowo „Independent” ukazywał się tylko w dni powszednie. W 1990 roku rozpoczęto wydawanie pisma także w niedzielę. Niestety, nie cieszyło się ono popularnością tak dużą, jak oczekiwali tego właściciele i dziennikarze. Obwiniali o to marketingowe działania konkurentów. W połowie lat 1990. „Independent” zaczął przeżywać kryzys finansowy. Przez następne lata zmieniali się właściciele i redaktorzy naczelni. Pismo traciło czytelników. Na początku XXI wieku liczba sprzedawanych gazet spadła z 400.000 do 200.000 dziennie. W połowie 2004 roku straty sięgały £5 mln rocznie. W tym samy roku dziennik uzyskał tytuł National Newspaper of the Year. W 2010 roku znalazł się nowy właściciel – Alexander Lebedev, który kupił przedsiębiorstwo za przysłowiowego funta. Było to już drugi dziennik kupiony przez rosyjskiego oligarchę; należy do niego także „Evening Standard”, a także krytyczna wobec Putina „Nowaja Gazieta”, której korespondentką była zamordowana dziennikarka Anna Politkowska. Przez następne lata zainwestował w „Independenta” £9 mln, ale pomimo to nie udało się utrzymać pisma.

„Independent” ma profil liberalno-lewicowy. W wyborach 2010 roku poparł Partię Liberalnych Demokratów i zachęcał swoich czytelników, by głosowali taktycznie przeciwko konserwatystom. Gazeta zdobyła wielu czytelników, zwłaszcza młodszego pokolenia, krytykując politykę USA po atakach na wieże World Trade Center w 2001 roku, a także inwazję na Irak, która nastąpiła dwa lata później.

Jednak to właśnie młodsze pokolenie pierwsze zaczęło porzucać słowo drukowane, przechodząc do zadawalania się szukaniem informacji w sieci. W ciągu ostatnich pięciu lat zmiany na rynku wiadomości zmieniły się bardziej niż w ciągu ostatnich 500 lat, czyli od czasu, gdy ukazywać się zaczęły pierwsze gazety. Nawet telewizja nie stała się nigdy tak wielkim zagrożeniem dla dzienników, jakim okazał się internet, który – w ostatnich latach – stał się dostępny także za pośrednictwem telefonów. Gazety ponoszą coraz większe straty, podczas gdy Google i Facebook odnotowują z roku na rok coraz wyższe dochody. Dzieje się to przede wszystkim za sprawą reklamodawców, którzy dość szybko wyczuli, gdzie są konfitury. Emily Bell, profesor dziennikarstwa cyfrowego na Columbia University, określiła to celnym zdaniem: „Facebook zjada świat”.

Najbliżej, jeśli chodzi o poglądy, czytelnikom „Independenta” jest zapewne do „Guardiana”. Jednak ta gazeta nie przyjęła likwidacji drukowanego konkurenta z radością. I trudno się dziwić. Także ten dziennik przeżywa poważne problemy finansowe. Roczne straty pisma (także niedzielnego „Observera”) wynoszą ok. £50 mln. W sumie, w ciągu 10 lat straty firmy wyniosły £340 mln. Deficyt pokrywany jest posiadanego przez gazetę kapitału, a jest on niemały, bo wynosi £740 mln. Jak przewiduje Stephen Glover na łamach pisma „Prospect”, pieniędzy wystarczy na następne pięć lat. Nic dziwnego, że w najbliższym czasie „Guardian” ma zmniejszyć zatrudnienie, głównie wśród dziennikarzy, a także przeprowadzić program oszczędnościowy w innych działach. Nic też dziwnego, że zamknięcie „Independenta” gazeta przyjęła ze smutkiem. Nie jest to okazja by czuć schadenfreude, czytamy w komentarzu redakcyjnym. To raczej okazja do żałoby wszystkich tych, którym bliskie jest dobre dziennikarstwo. Artykuł kończy się swoistym memento mori: „Kto następny?”.

Tak więc „Independent” można będzie czytać już tylko w wydaniu cyfrowym. A swoją drogą fakt, że właśnie dziennik, który w tytule ma niezależność, przeszedł do świata wirtualnego ma wymiar wręcz symboliczny.

Julita Kin

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Julita Kin

komentarze (0)

_