19 marca 2016, 09:00
Syte brytany i głodne wilczki

Fryzjerka pani Dorotka uświadomiła mi właśnie, że skończyła się kariera macho a la David Beckham. Niemodny jest już wyperfumowany i wytatuowany twardziel w opiętej koszuli, ciasnawych spodniach, z gładką buzią i wyżelowaną fryzurą. Styliści wymyślili wzór eleganckiego mężczyzny z samozaparciem, które kazało mu po pracy iść nie na piwo tylko do siłowni. Postępowe to i ambitne. Tyle że wygląd Beckhama oznacza jedno – musisz spędzić tyle samo czasu na siłowni co u kosmetyczki. Wcieranie na noc kremu przeciw zmarszczkom nie idzie w parze z męską dumą, więc połowa z nas odpadła w przedbiegach. Puentą zaś niech będzie złość męża pani Dorotki-fryzjerki, gdy w sklepie musiał pytać o zwykły, luźny podkoszulek. Usłyszał bowiem, że na półkach nie ma past season clothing – tak przynajmniej powiedziała mu z wyższością młodziutka sprzedawczyni – …bo my kobiety kupujemy dziś swym mężczyznom bieliznę metroseksualną…

On się wściekł. Moje mojo też by nie wytrzymało.

Pani Dorotka ruszyła z drugą częścią opowieści. Tym razem miało być o tym, że metroseksualni zostali zastąpieni przez lumberseksualnych, czyli o modnej obecnie brodzie miejskiego drwala… Ale ja już zacząłem ostentacyjnie kręcić się w fotelu, więc fryzjerka kończyła ciąć włosy w milczeniu, raz po raz wzdychając do najnowszego wcielenia macho – twardziela czerstwego, sękatego i wyjątkowo kudłatego.

Zarośnięty, krzepki chłop to kolejna kreacja marketingowa, jak zawsze wmawiająca nam, że w modzie minęła „epoka”, mamy inne gusta i „potrzebujemy” nowych rzeczy. Mody się zmieniają, mnie zastanawia jednak dlaczego następcą wyzwolonego cieleśnie eleganta z tatuażem jest akurat ten włochaty, tryskający pierwotną siłą osobnik z głębi lasu. Nie twierdzę, że męskość ma dziś kojarzyć się z zapachem przepoconego ubrania, ale w tę stronę to idzie…

Bogata północ świata i biedne południe mieszają się, zbliżają do siebie w szybkim tempie. Z jednej strony syte brytany, z drugiej – głodne wilczki. Historia uczy kto z wędrówki ludów wychodzi zwycięsko.

Zarośniętych mężczyzn telewizja pokazuje nam codziennie. Widzimy ludzi zdeterminowanych, twardych, zahartowanych życiem. Ale nie będzie wśród nich badaczy wypraw polarnych, dalekomorskich rybaków, myśliwych czy innych drwali o fizjonomii Hemingwaya. Dziś symbolem hartu ducha, desperackiego dążenia do celu jest brodata twarz uchodźcy z Bliskiego Wschodu.

Przybywają do Europy setkami tysięcy. Raz po raz wstrząsa nami ich biologiczna, pierwotna siła, szokują prymitywne, zwierzęce pobudki. Przerażające były wypadki sylwestrowej nocy w Kolonii, gdzie doszło do licznych seksualnych i rabunkowych napaści. Tyle że temat wyciszono. Wygrała polityczna poprawność. Temat uchodźców spowszedniał. I wzruszamy ramionami na kolejne doniesienia. Nawet nie wiemy, że podświadomie zaakceptowaliśmy już ich obecność.

Tym łatwiej więc o powszechność mody na zapuszczanie brody.

Jarosław Koźmiński

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Jarosław Koźmiński

komentarze (0)

_