05 stycznia 2016, 10:22
Bolimów, 101 lat temu

Jest takie miejsce, leży prawie dokładnie w połowie drogi między Warszawą a Łodzią. Podobno to najlepiej przekopana ziemia w Polsce, ale znana jest głównie miłośnikom historii i archeologom, tym zawodowym i amatorom. Przeciętny rodak nie wie o tym terenie nim prawie nic, choć komfortowy dojazd tutaj zapewnia „Autostrada wolności”-jak patetycznie nazwano płatną drogę łączącą Poznań ze stolicą. Niech mi wybaczą czytelnicy, że właśnie ten temat wybrałem sobie do sylwestrowego wydania gazety, ale są powody. O tym za chwilę.

Czy 100 lat to dużo, czy mało?

– Strasznie dawno, wtedy po ziemi biegały dinozaury – twierdzą najmłodsi użytkownicy internetu, dla nich prehistoria zaczyna się już w czasach, gdy nie było telefonów komórkowych.

Niemal 100 lat temu urodziła się moja ciocia, która potrafi jeszcze rozmawiać w trzech językach: po polsku, rosyjsku i litewsku. Urodziła się na Litwie, w rosyjskiej rodzinie, a języka polskiego nauczyła się od swojego męża Polaka, gdy po II wojnie przyjechała z nim – jako repatrianci – na Ziemie Zachodnie. Ale silny akcent wschodni pozostał w jej głosie do dziś. Ciocia jest zawstydzona, gdy zapomina pojedynczych słów, ostatnio nie mogła sobie przypomnieć jak jest „chleb” po litewsku. Ja jej wybaczyłem tę niedyspozycję. 101, w sierpniu 1914 r. lat temu wybuchła pierwsza wojna światowa a mój dziadek został wcielony do armii carskiej. Pamiętam dobrze dziadka, czy to znaczy, że jestem już częścią prehistorii, że jestem żywą skamieliną, jak dinozaury w filmie „Park Jurajski” S. Spielberga? Mam nadzieję, że nie, w każdym razie nie czuję się jeszcze kombatantem. Przed wybuchem pierwszej wojny dziadek mieszkał w Częstochowie, możliwe więc że jako rekrut armii carskiej został skierowany na front w miejsce, które dziś opisuję. Czyli być może opisuję dziś historię, którą dziadek mógł przeżyć osobiście na przełomie grudnia i stycznia 1914 r. Odwiedziłem to miejsce kilka dni temu. Wtedy pogoda była podobno taka jak teraz pod koniec 2015 r. Niby zima, ale śniegu nigdzie nie widać. Natomiast deszczu i chłodu nie brakowało. Wówczas na polach pod Bolimowem, gdyż to miejsce opisuję dzisiaj, okopały się walczące ze sobą armie rosyjska i niemiecka. Po obu stronach walczyli Polacy, przymusowo wcieleni przez zaborców. Wojna pozycyjna w rejonie Bolimowa trwała ponad pół roku i była to jedną z najtragiczniejszych kart w historii frontu wschodniego. W grudniu 1914 r. żołnierze obu armii kopali okopy i wznosili umocnienia, w listach i wspomnieniach z frontu narzekali na wszechobecną wodę i zimno. W okolicach Bożego Narodzenia w transzejach nie panowała świąteczna atmosfera, opisywana często w pamiętnikach żołnierzy walczących w tym samym czasie na froncie zachodnim, gdzieś we Francji.

Dziś szukam śladów tamtych wydarzeń. Poza zatartymi przez czas, ale wciąż widocznymi resztkami umocnień, w wielu miejscowościach znajdują się cmentarze wojenne z czasów I wojny światowej. Jak twierdzą naukowe opracowania, w okolicach Łodzi jest ich blisko 200 a spoczywa w nich 245 tys. ofiar walk. Jednak większość nekropolii z tamtego czasu została zniszczona, splantowana albo zarosła roślinnością tak skutecznie, że zniknęła z tego świata. Odwiedzam jeden z ocalonych cmentarzy, we wsi Humin. Swoją konstrukcją przypomina niedokończoną piramidę a właściwie jej fundamenty. Przetrwała, bo jej budowniczowie użyli setek kamiennych bloków które okazały się trwalsze od przyrody. Na cmentarzu leżą żołnierze armii niemieckiej i -podobno-również rosyjskiej. Ale brakuje bliższych informacji. Podobno leżą tu również ofiary wojny chemicznej, którą rozpętali Niemcy w 1915 r. w okolicach Bolimowa. To właśnie najtragiczniejszy epizod tej mało znanej bitwy. W styczniu 1915 r. armia niemiecka po raz pierwszy w czasie I wojny światowej użyła tu pocisków wypełnionych śmiercionośnym gazem. 31 stycznia panował jednak spory mróz i uniemożliwił  skuteczne zatrucie żołnierzy armii rosyjskiej. Ponowny atak a właściwie serię przeprowadzono wiosną i latem 1915 r. Pominę szczegółowy opis skutków zastosowania broni chemicznej, bo jest to łatwe do znalezienia w wielu źródłach, poza tym to drastyczna historia, pełna okrucieństwa i wyjątkowo przygnębiająca. W każdym razie zastosowany wówczas przez Niemców chlor zabił kilkanaście tysięcy żołnierzy całkowicie zaskoczonych i nieprzygotowanych na takie zagrożenie. Wielu z nich spoczywa na licznych cmentarzach rozsianych po okolicy. W podręcznikach historycznych wiele mówi się o wojnie chemicznej na froncie zachodnim, pod Ypres we Francji, ale bardzo rzadko wspomina o tysiącach nieznanych ofiar spod Bolimowa. Dlatego dziś tu jestem i przypominam tragiczne wydarzenia.

Andrzej Kisiel

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Andrzej Kisiel

komentarze (0)

_