03 stycznia 2016, 11:56
Pochwała bałaganu

Nowy Rok sprzyja składaniu obietnic. Nie innym, ale samym sobie. Robię to od lat i od lat tych przysięg, że „będę chodzić codziennie na godziny spacer” i „nie będę oglądać programów informacyjnych polskiej telewizji, bo grozi to zawałem serca”, systematycznie nie spełniam. Jedną z nich, powtarzaną co roku, było zobowiązanie, że wysprzątam mieszkanie. Przynajmniej ta obietnica nie znajdzie się w spisie moich tegorocznych przyrzeczeń.

Gdy przegląda się czasopisma dotyczące wyposażenia domu, programy telewizyjne pokazujące wzorcowe mieszkania, uderza jedno: jak mało tam miejsce na książki. A – jak twierdzi moja kuzynka – książki to „podstawowy bałagan, który trzeba wyeliminować”. Nie potrafię. Ostatnio, gdy byłam w Warszawie, trafiłam na zamykany antykwariat. Po bardzo niskich cenach (2-15 zł) kupiłam 40 książek. Czy zwiększyły bałagan mojego warszawskiego mieszkania? Chyba nie. To zaledwie jedna dodatkowa półka.

Emigranci mojego pokolenia, który opuszczali Polskę braków sklepowych, zachłystywali się w Londynie dostępnością różnego rodzaju dóbr wszelakiego użytku. I kupowali. Jedni wydawali na ubrania, a później (gdy dorabiali się pierwszych własnych mieszkań) na meble i nowoczesny sprzęt większość swoich ciężko zarobionych pieniędzy. Inni wpadali w nałóg kupowania w sklepach z używanymi rzeczami, na tzw. jumble’ach, bazarach, wyprzedażach itp. W rezultacie dorobili są dużej ilości niepotrzebnych rzeczy. Ich domy przypominają składy osobliwości i są sprzeczne z, wciąż lansowanymi przez projektantów wnętrz, modernistycznym minimalizmem. To zapewne z inspiracji takich osób pojawiają się podręczniki w stylu „Jak usunąć bałagan ze swego domu?”.

Wystarczy otworzyć czasopismo, włączyć telewizor lub przejrzeć książkę o prowadzeniu biznesie, by natknąć się rubryki pełne dobrych rad, jak „ogarnąć swoje życie”, zaprowadzić w nim porządek i precyzyjnie je zaplanować. Porady dotyczą wszystkiego, od sypialni przez karierę aż po politykę zagraniczną. Ale ta tendencja polegająca na dążeniu do maksymalnego ładu jest najczęściej nieskuteczna. Może i dobrze.

Angielski tradycyjny dom z dwoma (co najmniej) pokojami na dole i sypialniami na górze, dzielił się na dwie strefy: pierwsza (frontowy pokój) była przeznaczona dla okazjonalnych gości, w drugiej się żyło. Pierwsza była oazą porządku, druga – normalnego bałaganu. Trudno utrzymać wzorowy porządek w kuchni. Gotowanie, zwłaszcza świąteczne, wymaga choćby stłuczenia jajek, użycia mąki itp. Oczywiście, jest alternatywa: można kupować gotowe potrawy do podgrzewania w kuchence mikrofalowej. Dziękuję, ale nie.

Współczesne dzieci spędzają więcej czasu w domu niż robili to ich rodzice. Mają przy tym znacznie więcej zabawek. Czy możemy od nich wymagać, by bawiły się „porządnie”? W tak dziś popularnych „otwartych przestrzeniach” mieszkaniowych, gdzie kuchnia jest tym samym pomieszczenie co pokój dzienny, a dzieci nie są zamykane w pokoju dziecinnym, trudno zachować „sterylny” porządek.

Carl Jung powiedział: „W każdym chaosie jest kosmos, w każdym nieporządku trochę reguł”. Miał rację. Bałagan nie jest tylko czymś, co trzeba usunąć jak najszybciej i za wszelką cenę. Praca przy czystym i pustym biurku sprzyja zdrowemu odżywianiu i wierności konwenansom – wynika z badań psycholog Kathleen Vohs i jej zespołu z University of Minnesota. Jednak praca przy biurku zagraconym ma także korzyści – sprzyjać kreatywnemu myśleniu; bałagan stymuluje pomysłowość.

Moje biurko przypomina dżunglę. Wciąż przedzieram się przez zarośla wycinków prasowych, gazety czekające na to, że zostaną kiedyś przeczytane, książki, które muszą być pod ręką. W tym pozornym chaosie potrafię sprawnie się poruszać i do czasu do czasu wyciągam prawdziwe perełki, najczęściej wtedy, gdy są mi właśnie potrzebne. Może dlatego w moich tekstach jest tak dużo cytatów. Wiem: mogłabym to wszystko wyrzucić jednym ruchem ręki do kosza i zanurzyć się w internecie. Ale to dopiero jest bałagan i chaos! Staram się, twórczo, łączyć jedno z drugim. Pływam więc w dwóch wszechświatach, uważając, by nie dać się złapać w sieć. Znane jest powiedzenie, że bałagan na biurku świadczy o bałaganie w myśleniu. A o czym świadczy puste biurko?

Patrząc na świat możemy dostrzec, że niektóre kraje są bardziej uporządkowane niż inne. Japonia to wzór porządku, ale przoduje ona na liście państw wysoko rozwiniętych, jeśli chodzi o wskaźnik samobójstw. Nie możemy powiedzieć „niemiecki bałagan”, choć to, co zrobiła ostatnio Angela Merkel z pewnością można uznać za jedną z przyczyn obecnego „bałaganu” europejskiego w odniesieniu do uchodźców. Stany Zjednoczone nie są państwem o nadzwyczajnym porządku wewnętrznym, ale roszczą sobie one prawo do „zaprowadzania porządku” w innych częściach świata. „Osiąganie stabilności było nadrzędnym celem amerykańskiej polityki zagranicznej już od XIX wieku” – mówi Victor Silverman, profesor historii z Pomona College w Kalifornii.

Polska na tle tych państw jawi się jako miłująca chaos. Wystarczy popatrzeć na to, co dzieje się w polityce, a także na „uporządkowanie przestrzenne” polskich miast. Podobno Polacy są najlepsi w improwizacji. Czasem wolałabym, aby przodowali w czymś innymi. Z drugiej strony, pomysły niektórych polskich polityków na zaprowadzanie porządku są zastraszające. O emigracyjnej polityce kolejnych ekip rządzących można powiedzieć enigmatycznie, że jest niespójna.

Katarzyna Bzowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Katarzyna Bzowska

komentarze (0)

_