18 sierpnia 2015, 12:15 | Autor: hm Małgorzata Zajączkowska
Zakończenie Zlotu „Odwaga”

W sobotę 8 sierpnia uczestnicy Zlotu z wielkim żalem opuszczali teren, który był ich domem przez ostatnie dwa tygodnie. Zakończył się zlot i pozostaną tylko wspomnienia i adresy nowo poznanych przyjaciół, które zapewne zaraz się znajdą na Facebooku. Każdy powrót do domu z obozu jest oczekiwany, z chęcią wraca się do wygodnego łóżka, codziennego prysznica i maminej kuchni, ale nic nie zastąpi zadowolenia z wspólnego przeżywania radosnych chwil i znoszenia trudności, czy kiepskiej pogody.

Zlot „Odwaga” był dużym wydarzeniem, ponieważ Wielka Brytania miała swój ostatni, własny zlot aż 30 lat temu. Więc dla tych, którzy zajęli się przygotowaniem go, było to ogromnym wyzwaniem. Zlot musi się udać! I udał się. Młodzi instruktorzy zadbali o wszystkie szczegóły, począwszy od znalezienia terenu, poprzez wszystkie sprawy logistyki, aż do zaplanowania ideowego programu wychowawczego. I to jest wielką radością, że ci instruktorzy byli naprawdę młodzi, w większości trzecie pokolenie wojennych emigrantów. Okazuje się, że można spokojnie powierzyć im troskę o przyszłość harcerstwa. Są to ludzie dobrze wykształceni, bardzo często, mimo młodego wieku, na poważnych stanowiskach zawodowych, które osiągnęli, może, dzięki wychowaniu harcerskiemu. Specjalna pochwała należy się młodej harcmistrzyni, Monice Węglarz, która musiała przejąć dowództwo na całością, jak komendantka znalazła się w szpitalu i zrobiła to wspaniale.

Wezwanie zlotu „Idziemy naprzód i ciągle pniemy się wzwyż; by zdobyć szczyt ideału Świetlany Harcerski Krzyż” było realizowane cały czas poprzez zachowanie młodzieży, ale także fizycznie, bo wejście do wielu obozów łączyło się ze wspinaczką po nierównym terenie. Komenda zlotu chciała pokazać młodzieży inne wzorce, które warto naśladować bardziej niż te, które im pokazuje dzisiejszy świat. W programach zajęć obozowych wspominano ludzi odważnych, głownie z okresu II wojny światowej, z patronem harcerstwa bł. Stefanem Wincentym Frelichowskim na czele. Mamy również w naszych szeregach, wśród instruktorek i instruktorów, takich, którzy są bardzo dzielni w osobistym życiu i pokonują codzienne trudności z pogodą ducha, prawdziwie harcerską. W pracy harcerskiej kierujemy się Prawem i Przyrzeczeniem. Myślę, że kierownikom ośrodka, który używaliśmy, pokazaliśmy się pozytywnie. Młodzież zachowywała się grzecznie, traktowała otaczającą przyrodę z szacunkiem i nie zostawiła śmieci. Nawet ten szczegół był imponujący. Ponad 500 młodzieży kręcącej się po terenie i nigdzie nie było rozrzucanych śmieci, nawet po festiwalu – „Harcfest” – który był innowacją na obozie harcerskim. Zaproszona orkiestra młodzieżowa oraz nasza własna zlotowa pod kierownictwem Pawła Żaby przygrywała rozbawionej młodzieży. Występowały także zespoły obozowe, a OPH karmiło cały zlot.

Jak zwykle na obozach ostatni tydzień, już po dniu gości, jest czasem na różne mniej poważne zajęcia. Tak samo było na zlocie „Odwaga”. Wszyscy pojechali autokarami na wycieczkę, do parku wodnego, na sporty wodne pod opieką fachowych instruktorów z ośrodka oraz do Bletchley Park, aby zapoznać się z historią Enigmy. Odbyła się także olimpiada, podczas której wysportowani uczestnicy zlotu mogli konkurować w normalnych zawodach sportowych jak biegi, skoki czy rzuty oraz w siatkówce i dwóch ogniach. Były też zawody bardziej zabawowe, dla śmiechu. Za osiągnięte wyniki rozdano ponad 300 medali. Pojedyncze obozy harcerzy i harcerek połączyły się, aby razem stanąć do konkursu śpiewu, który wygrał zespół z hufców Bałtyk (obóz „Phroenesis”), Szczecin (obóz „Dywizjon 303’”) i Gdynia (obóz „5 Kresowa Dywizja Piechoty”). Obozy wędrownicze, poza kilkoma wędrówkami, z noclegami w terenie, pojechały do dwóch miejsc, aby zrobić dobry uczynek: na cmentarz, żeby go posprzątać oraz do Laxton Hall, żeby zabawić rezydentów swoim śpiewem – a trzeba przyznać, że wśród nich było kilka bardzo utalentowanych muzyków.

Msza święta odprawiona przez ks. Jana Wojczyńskiego kapelana Okręgu, ostatni raport złożony komendantce zlotu, dhnie hm Ani Kucewicz,  po jej powrocie do zdrowia i przez nią złożony przewodniczącej Związku hm Teresie Ciecierskiej, która przyjechała na kilka ostatnich dni, obrzęd odebrania chust drużyn, zakończyły zlot. Chusty drużyn zawieszone po pierwszym raporcie „nasiąkały” przez dwa tygodnie atmosferą zlotu i przeżyciami zlotowymi, które z nimi wrócą do drużyn. Proporzec zlotowy, nagroda za najlepszy obóz w punktacji ogólnej wygrał obóz harcerek „Róża Wiatrów” z hufca Mazowsze. Pozostało tylko odebranie tarcz hufców i opuszczenie flag przez komendantów obozów. Udział wszystkich komendantów podobozów w tym obrzędzie przypominał nam, że to od nich zależy przyszłość naszej organizacji. Na nich spadnie w najbliższym czasie odpowiedzialność za harcerstwo w Wielkiej Brytanii. Jeszcze ostatnie ognisko, rozpalone ogniem z lampionu, z gawędą wygłoszoną wspólnie przez dwóch komendantów podobozów; Halinkę Paluch i Pawła Jarzembowskiego i komendantkę złotu, hm Anię Kucewicz, na temat przyjaźni i przyszłości harcerstwa. Na niebie pokazała się piękna, czerwona kula zachodzącego słońca, którą przyjęto, jako znak nawiązujący do słów ze zlotowej piosenki „czeka na nas słońce byśmy ideał służby zamienili w czyn”. Ostatni rozkaz zamykający zlot i ostatnie „Idzie noc” oraz zabranie węgielków z tego ogniska, które rozpalą kolejne ogniska na terenach hufców, oficjalnie zakończyło zlot „Odwaga”. Pozostała tylko ciężka praca walenia urządzeń, bram i prycz, zwijanie namiotów i porządne posprzątanie terenu… do następnego zlotu, za dwa lata w Kanadzie, tym razem całego ZHP działającego poza granicami kraju.

Czuwaj !

hm Małgorzata Zajączkowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

hm Małgorzata Zajączkowska

komentarze (0)

_