18 marca 2014, 12:10 | Autor: Małgorzata Bugaj-Martynowska
Odchodzą świadkowie, przetrwają wspomnienia

W sobotę 8 marca w Sali Teatralnej POSK-u miało miejsce niezwykłe spotkanie przygotowane przez Komitet „70 lat temu”, który zrzesza sympatyków z kilku organizacji, skupiających ludzi, którzy właśnie 70 lat temu zderzyli się z ponurą rzeczywistością, przymusowego mieszkania na terenach byłego ZSRR. Gospodarzem wydarzenia była Danuta Pniewska. Narracja przypadła w udziale Kindze Kosterskiej oraz Adamowi Lewis. O śpiew zadbały londyńskie grupy hufców ZHPpgh „Bałtyk” oraz „Warszawa”.

Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

 

„Lata niespełnionych nadziei 1943-1944” to relacje świadków historii, którzy swoje wczesne dzieciństwo oraz młodość spędzili na zesłaniu, w miejscu znanym pod obiegową nazwą „Sybir”. W „nieludzkiej ziemi” utracili swoich bliskich – rodziny i przyjaciół, a przy życiu trzymała ich jedynie nadzieja na to, że wkrótce nastąpi kres ich wędrówki i być może uda im się rozpocząć nowy rozdział życia, z dala od bólu, cierpienia i tułaczki.

 

Bydlęcym wagonem do kołchozu

Spotkanie odbyło się w dwóch częściach. Pierwsza z nich przeznaczona była przede wszystkim dla uczniów polskich szkół sobotnich, którzy w ramach nietuzinkowej lekcji zgłębili wiedzę na temat naszej historii. Drugiej, która miała miejsce w godzinach popołudniowych, wysłuchali nauczyciele oraz rodzice uczniów, a także przedstawiciele licznych organizacji polonijnych i zaproszeni na uroczystość goście. Jednak zarówno podczas pierwszej, jak i drugiej części na widowni zasiadły dzieci i młodzież, którzy poznali ten wyjątkowy, często spychany na margines, wycinek polskich dziejów dotyczący deportacji.

Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

W latach 1940-1941 odbyły się cztery wywózki, w ramach których „oczyszczano” Kresy Wschodnie z polskiej ludności. Począwszy od pierwszej, która miała miejsce w środku surowej zimy po czwartą, wywożono kolejno osadników kresowych, leśników, rodziny wojskowych, ziemian, nauczycieli, profesorów oraz działaczy politycznych i społecznych. Aż wreszcie przyszedł czas na uciekinierów z terenów Polski okupowanych przez Niemców oraz polską inteligencję i ziemiaństwo. Wywożono bez wyjątku, całe rodziny z dziećmi, często niepozwalając im na zabranie dobytku i rzeczy osobistych. Wielu z nich zmarło jeszcze podczas podróży, inni stracili życie na zesłaniu. Wybawienie przyniósł układ podpisany w lipcu 1941 roku, mówiący o zwolnieniu Polaków uwięzionych w Rosji. Ci, którzy ocaleli mogli wówczas wrócić do ojczyzny, jednak ojczyzny już nie było…

Ci, którzy przeżyli i żyją do dziś, ze łzami w oczach na myśl o minionych, bolesnych czasach, dzielą się swoimi przeżyciami, przekazując kolejnym pokoleniom świadectwo historii. Historii, o którejś winni jesteśmy pamiętać i której winni jesteśmy nauczać.

Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

– Bardzo różnie ludzie dowiadywali się o amnestii. Do naszego kołchozu nikt nie przyjechał. Uratowała nas gazeta – mówiła Danuta Pniewska, która wyjaśniła, że w wiosce, w której mieszkała był starszy człowiek, który przyniósł gazetę i zawarty w niej artykuł, mówiący o amnestii.

Prelegenci – świadkowie z trzech pokoleń przybliżyli historię wywózek, a także opowiedzieli swoje wspomnienia z czasów pobytu w obozach cywilnych oraz szkołach kadeckich w Afryce, Indiach i Palestynie oraz o tym, jak silne wrażenie wywoływały na nich docierające ze świata wieści na temat znalezienia grobów oficerów polskich w Katyniu oraz wieści dotyczące walk polskich żołnierzy w Bitwie o Monte Cassino, a także w Powstaniu Warszawskim.

Wzruszającą inscenizację „Ostatniego mazura” nawołującą do czasów powstania, przedstawili uczniowie PSS im. Mikołaja

Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Reja na Chiswicku. Uczniowie przybliżyli „Dzieje 16” – bohaterstwo i odwagę młodych ludzi, którzy polegli na ulicach walczącej Warszawy. To było już nie pierwsze spotkanie z uczniami placówki na poskowej scenie. Mieliśmy również okazję podziwiać ich występ o nieco lżejszej tematyce, podczas ubiegłorocznego finału Festiwalu Poezji „Wierszowisko” na Wyspach.

 

Relacje świadków z trzech pokoleń

„Droga wiodła z daleka. (…) Przez tajgi Sybiru i Stepy Kazachstanu. Przez postoje w egzotycznych krajach (…). Nie wszystkich doprowadziła do Ojczyzny”. Tak „lata niespełnionych nadziei” wspominali m.in. Danuta Pniewska, Irena Godyń, Teresa Glazer, Ryszard Grzybowski, Stefania Wolańska oraz wnuk prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego, jako świadek z trzeciego pokolenia, aby wymienić chociaż niektórych ze świadków, mimo że z całą pewnością wszystkie z usłyszanych historii zasługują na najwyższy szacunek i uznanie.

– Gdy miałam 15 lat mojego ojca aresztowano, a nas wywieziono. W kołchozie były lepsze warunki niż w kopani lub w lesie, ale głodowaliśmy. Jedyne szczecie to, to, że byliśmy krótko – mówiła Danuta Pniewska.

– W nocy łomotali do drzwi, wśród nich byli tacy, którzy współczuli nam. Niektórzy nawet pomagali się nam pakować, ale byli i tacy, którzy poganiali do wyjścia – takie wspomnienia z wywózki zachowała Barbara Kowalewska.

Jechaliśmy z Warszawy pociągiem. Myśleliśmy, że wyjeżdżamy na krótko. Pociąg został zbombardowany. Dalej podróż odbywała się furmanką. Nad nami samoloty. Schroniliśmy się w pobliskim rowie. Pamiętam, jak moja babka wygrażała tym samolotom parasolką, a ja przyglądałam się temu spod ramienia mamy – Teresa Glazer czytała fragmenty wspomnień innej prelegentki.

– O świcie przyszło dwóch żołnierzy. Zrobili rewizję i dali nam godzinę na spakowanie się. Jechaliśmy bydlęcymi wagonami, w których mieściło się po 40 osób. Dziura w podłodze służyła nam za ustęp. Gdy dojechaliśmy do momentu, gdzie skończyły się tory, dalej podróż kontynuowaliśmy saniami. I tak do celu, przez 400 km… – powiedział Ryszard Grzybowski.

Druh Marcin, świadek historii z trzeciego pokolenia wspominał swojego dziadka Ryszarda Kaczorowskiego, mówiąc, że harcerstwo było życiową drogą prezydenta i że ta pasja, drogo prezydenta kosztowała,

Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
bowiem za działalność na rzecz harcerstwa prezydent Kaczorowski został skazany na karę śmierci, którą zamieniono na ciężkie katorgi.

 

Jeszcze raz o żołnierzu

O tym, że opowieść o niezwykłym niedźwiedziu-żołnierzu Wojtku już dawno podbiła serca nie tylko dorosłych, ale także i dzieci, przekonywać nikogo nie trzeba. Kto dotychczas nie zapoznał się z dziejami Wojtka, nie sięgnął po żadną z dostępnych publikacji np. Lasockiego lub Wierzbickiego, nie obejrzał dostępnego na ten temat filmu, lub nie wysłuchał od nikogo barwnej i niezwykłej historii, miał ku temu okazję, właśnie podczas sobotniej uroczystości. Znany akcent z historii II wojny światowej przybliżyli uczniowie Polskiej Szkoły Sobotniej im. Niedźwiedzia Wojtka w Crawley, która od niedawna właśnie Wojtka wybrała za swojego patrona. Placówka istnieje od ponad dwóch lat, liczy ponad 100 uczniów i jak zapewnia jej dyrektor Renata Jarecka, wszyscy uczniowie szkoły w Crawley znają historię niedźwiedzia. W sobotę była więc okazja przekazania wizji dziejów

Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Wojtka widzianą oczami uczniów placówki i zaprezentowania jej szerszej, niż tylko szkolnej publiczności. To jeden z lżejszych akcentów sobotniego zderzenia z historią.

Miło było tez obejrzeć występ „Orląt”, które zadbały o muzyczną oprawę wydarzenia. Mieliśmy więc lekcję historii opartą o wspomnienia. Lekcję improwizowaną, jak podkreślała Danuta Pniewska, ale jednocześnie podaną z największym wyczuciem i kunsztem. Warto dbać o to, aby młode pokolenie Polaków, najmłodszych stażem imigrantów, przebywając z dala od ojczyzny, nie zatraciło się w codzienności, a wręcz przeciwnie było świadome dziejów swojego narodu. Czyż nie historyczna prawda i wiedza stanowią fundament budowy własnej tożsamości… polskiej, brytyjskiej, podwójnej?

 

Tekst i fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

 

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_