13 listopada 2013, 12:23 | Autor: Magdalena Grzymkowska
Historyczna mapa świata
Prof. Jan Żaryn z prowadzącą spotkanie Dobrosławą Platt, dyrektor Biblioteki Polskiej w POSK-u / fot. Magdalena Grzymkowska
Prof. Jan Żaryn z prowadzącą spotkanie Dobrosławą Platt, dyrektor Biblioteki Polskiej w POSK-u / fot. Magdalena Grzymkowska
W ostatnią sobotę POSK odwiedził profesor Jan Żaryn, historyk, nauczyciel akademicki, działacz społeczny, profesor nauk humanistycznych. Zgromadzeni tłumnie w Sali Malinowej goście, którzy przyszli wysłuchać wykładu spodziewali się lekcji historii, a dokładniej polityki historycznej. Tymczasem profesor wykorzystując swoje niezwykłe zdolności oratorskie zabrał słuchaczy w podróż po świecie, ciekawą wędrówkę po mapie, co przywodzi na myśl raczej lekcję geografii historycznej.

Na marginesie

Podczas wykładu profesor zaprezentował dwie swoje ostatnie publikacje. Pierwsza z nich „Kościół naród człowiek czyli opowieść optymistyczna o Polakach w XX wieku”, to zbiór tekstów na temat Kościoła katolickiego w Polsce, obozu narodowego, stosunków polsko-żydowskich oraz sylwetek wybitnych postaci ostatniego stulecia, w tym ofiar tragedii smoleńskiej. Druga „Taniec na linie, nad przepaścią” to opowieści o mniej znanych – wojennych i powojennych – losach formacji ideowo-politycznej, której powstanie wiązało się z wydarzeniami lat trzydziestych XX w. Nawiązując do tych lektur, rozpoczął wykład-podróż po kartach najnowszej historii Rzeczpospolitej. W swoim przemówieniu nawiązał do represji, jakie spotkały Polaków w ich własnym kraju po II wojnie światowej. Działania rządów PRL bowiem miały na celu wyeliminowanie z życia społecznego tzw. „warstwy inteligencji”, a także ludzi, którzy byli związani z Armią Krajową w czasie II wojny świtowej, czyli generalnie wszystkich „niepokornych” i niewygodnych dla nowego systemu – poprzez zamykanie ich w więzieniach oraz spychanie ich na margines społeczny.

– Ci ludzie, którzy nawet wyszli z więzienia po 1956 roku, nie byli już inteligencją grupą, która świadomie buduje tożsamość narodu, tylko mieli być marginesem, który miał biedować, które nie miał na margarynę – obrazował profesor. Jako przykład podał żonę Zygmunta Broniewskiego ps. „Bogucki”, majora kawalerii Wojska Polskiego, generała brygady Narodowych Sił Zbrojnych, która wyszła z więzienia w 1957 roku nie tylko bez żadnego majątku, czy mieszkania (kary stalinowskie polegały również na tym, żeby odebrać własność), ale bez nawet stosownego odzienia, w środku zimy w letniej sukience.

– To jest to, czego doświadczało tamto pokolenie, które dopiero w latach 90 mogło zacząć zabierać głos. Ale nie jest to głos w postaci akceptowanej przez współcześnie rządzącą partię polityczną – tłumaczył.

Uderzenie z zewnątrz

Z punktu widzenia polityki historycznej zewnętrznej, która rzutuje przede wszystkim na relacje z sąsiadami, w latach 90 nastąpiło swego rodzaju, trwające do dziś zderzenie.

– Naród polski nie był w stanie porozumieć się co do przekazu dotyczącego własnej niedawnej historii w związku z tzw. „polityką wstydu”, nie umiał zrozumieć często własnych zawiłych historii Kaszubów czy Ślązaków, którzy przez Polaków byli traktowani jako Niemców, przez Niemców jako Polaków, a w czasach PRL znowu jako Niemców, którzy zostali wyrzucani poza granice kraju – mówił. Profesor przypomniał także, że na Kaszubach działała jedna z najbardziej prężnych organizacja podziemna. Nawiązał także do Kresów Wschodnich, gdzie walka o przynależność do Polski na tych terenach trwała co najmniej do lat 50., a w konsekwencji tych walk zapadały wyroki po 20-25 lat za działalność podziemną.

– To były historie, których naród polski albo nie znał, albo nie rozumiał. Podobnie jak do lat 90. naród polski nie miał pojęcia o doświadczeniach emigracji – tłumaczył.

W takiej sytuacji wewnętrznego niezrozumienia wewnętrznego historii, w latach 90. naród polski został zaatakowany z zewnątrz.

– Świat jest ta ułożony jeżeli chodzi o budowanie polityki historycznej, że nie ma w nim miejsca na puste pola. Podczas gdy w Polsce władze nie były tym zainteresowane, inne kraje po 1945 roku stworzyły własne wersje polityki historycznej i niejako opowiadały ją za nas. Dopiero teraz jesteśmy w stanie się przed nią bronić, w latach 90. tak silni nie byliśmy i dostaliśmy kilka drastycznych uderzeń – powiedział profesor. Takim przekazem, która Polska w latach 90. została zaatakowana z zewnątrz była kwestia żydowska. Na kompletnie nieprzygotowany na to naród polski, który był zajęty walką o wolność, spadło nagle wiarygodne dla Zachodu oskarżenie, że Polacy w czasie drugiej wojny światowej pomagali Niemcom w Holocauście.

– To było bardzo bolesne doświadczenie, które sprawiło, że się obudziliśmy, że ktoś w końcu odważył się zauważyć, że przecież przez blisko pół wieku byliśmy nieobecni w historii powszechnej, nasze doświadczenia narodowe nie były reprezentowane na zewnątrz, a subiektywne zdanie żydowskie stało się opinią obiektywną. To oni stali się nosicielami „prawdy” o drugiej wojnie światowej – stwierdził profesor.

Ukłon w stronę Andersa

Z pespektywy emigracji może się to wydać nieprawdopodobne, zwłaszcza znając działania gen. Andersa, którego jak powiedział profesor „wyrzucano drzwiami, a on wracał oknem z przekazem historycznym Polski”, ale to wciąż było za mało, ten głos był za cichy, aby przekrzyczeć oponentów.

– On zrobił więcej dla polityki historycznej niż którykolwiek z obecnie rządzących polityków. M.in. to on nie dopuścił do upowszechniania kłamstwa katyńskiego na świecie. To jest jego olbrzymia zasługa – tymi słowami profesor wyraził szacunek do działalności generała Andersa. Niemniej zdaniem profesora emigracja nie była w stanie udźwignąć luki, która powstała w przekazie historycznym. Wyjeżdżający na Zachód dostawali instrukcje od rządu PRL, aby rozpowszechniali tezę o Polakach-antysemitach i taka opinia się utarła. Do tego stopnia, że w Stanach Zjednoczonych w latach 70. w niemal każdym serialu, który nawiązywał do II wojny światowej, była postać Polaka zgodnego z tym krzywdzącym stereotypem. Co istotne naród polski w latach 90. nie miał o tym pojęcia. Ten wolny świat, do którego Polacy dążyli, wcale nie był takim, jak mogłoby się wydawać, orędownikiem prawdy.

Polska okupacja w Lwowie

Inną nieprawdą, która jest obecna w polityce państwa sąsiadującego bezpośrednio z Polską jest wydarzenie z XVII wieku, co do którego mógłby się wydawać nie ma już żadnych wątpliwości. – Otóż historiografia ukraińska utrzymuje do tej pory, że, jak pod Grunwaldem nie wygrali Polacy, lecz cała lista innych narodów, które brały w tym starciu udział, tak tymi, którzy odparli najazd tatarski pod Wiedniem, byli nie Polacy lecz… Ukraińcy – powiedział profesor, co wywołało na sali śmiech.

– Gdybyśmy zobaczyli te mapę Ukrainy, w historiografii ukraińskiej budowaną, to Polska ma prawa do rzeki San, ale tylko do jej jednego brzegu. Kiedyś byłem świadkiem wykładu na temat historii Lwowa, podczas którego prowadzący zakończył swoją opowieść na początkach XIV w., twierdząc, ze potem nastąpiło 600 lat okupacji polskiej i nie ma o czym dalej opowiadać – spuentował. Podobnie rzecz ma się z historiografią litewską, czy białoruską. To zderzenie tych kresowych, wschodnich teorii z prawem do ziomkowska ze strony polskiej jest jednym z największych napięć w polityce historycznej. Kolejnym wątkiem jest przekaz niemiecki i nawiązanie do ostatniego, skandalizującego filmu „Nasz matki, nasi ojcowie.”

– Z ostatnich doświadczeń można dojść do wniosku, że są tylko trzy strony, które mają prawo docierać do prawdy o II wojnie światowej – są to Niemcy, Żydzi i Rosjanie. I my, Polscy nie jesteśmy do niczego nie potrzebni. Tragedia ze strony państwa polskiego polega na tym, że prezes polskiej telewizji publicznej nie żądając od strony niemieckiej przeprosin na kolanach, podpisał się pod tym kłamstwem niemieckim ukazanym w filmie „Nasze matki, nasi ojcowie”, a przez co to jest tak, jakby cały naród się pod nim podpisał – dodał.

Naród chce prawdy

Jako punkt zwrotny polskiej polityki historycznej profesor wskazał wybory w roku 2005, kiedy dwie najsilniejsze partie prawicowe, obecnie zwaśnione,  Prawo i Sprawiedliwość i Platformę Obywatelską coś bardzo silnie łączyło.

– Był to bardzo wyraźny przekaz historyczny. Nie ma akceptacji w tych środowiskach na hasło prezydenta Kwaśniewskiego, żeby patrzeć jedynie w przyszłość. To hasło okazało się wielka manipulacją na narodzie, a wybory pokazały, że społeczeństwo nie jest zainteresowane manipulowaniem przekazem historycznym, że prawda o PRL-u jest dla nich bardzo istotną częścią programu politycznego – kwitował.

Po tym wykładzie nastąpiła, ciekawa dyskusja, podczas której padło wiele, często zaczepnych, kontrowersyjnych pytań, na które profesor sumiennie odpowiadał, jednak jej streszczenie to temat na kolejny artykuł.

Magdalena Grzymkowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_