16 sierpnia 2013, 10:02 | Autor: Elżbieta Sobolewska
Opuścić salon

Od kilku lat, elita młodego pokolenia emigrantów w Kanadzie oraz tamtejsza Polonia organizują konferencje pod hasłem „Quo Vadis”. Inicjatywa zrodziła się w środowiskach akademickich, przejęły ją grupy konsolidujące młodych zawodowców, bliźniacze do tej, którą znamy z własnego podwórka: organizacji polskich profesjonalistów w Londynie. Pomysł organizowania gremialnych spotkań o charakterze burzy mózgów zrodził się w 2009 roku, wśród studentów w Ottawie, gdzie były już kluby zrzeszające studentów polskiego pochodzenia, ale za to brakowało stowarzyszeń profesjonalistów. Teraz działają już trzy: w Ottawie zorientowane przede wszystkim politycznie, w Toronto biznesowo oraz w Calgary.

Przed tygodniem, pytanie „w jakim kierunku zmierzamy?” zadawano sobie w gronie znacznie większym. By debatować i proponować rozwiązania na przyszłość spotkali się młodzi ludzie polskiego pochodzenia z USA, Kanady i Australii. Inicjatywa firmowana mottem „Quo Vadis” zaczyna więc pęcznieć i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Po tych prawie dziesięciu latach obczyzny, emigrantów zaczyna gnieść lęk przed utratą ojczyzny, zrazu ledwie uświadamiany. Jest to obawa przed rozkorzenieniem. Chodzi więc tym młodym emigrantom, którzy wyrośli już z wieku durnego, o kreowanie pomysłów i realizację inicjatyw, które kształtować będą oblicze Polonii. Marcin Grządka, szef stowarzyszenia polskich profesjonalistów w Kanadzie podkreśla, że grupie tej zależy na „odnowieniu polskiej społeczności”.

Konferencje, takie jak ta, mogą być wstępem do konsolidacji międzynarodowego środowiska studentów i zawodowców z polskimi korzeniami lub obywatelstwem. Młodzi Kanadyjczycy polskiego pochodzenia zaczynają się aktywizować politycznie, mają dwóch posłów federalnych, którzy zatrudniają Polaków. Polacy wywodzący się ze środowiska polskich zawodowców w Londynie, nawiązali kontakt z posłami brytyjskiego parlamentu i mają za sobą już pierwsze próby dotarcia do szerszego emigracyjnego ogółu, z postulatem korzystania ze swoich praw wyborczych w Wielkiej Brytanii (akcja „Poles to poles”). W środowisku Polaków w Kanadzie, mówi się o potrzebie przygotowywania rodaków do zajmowania wyższych stanowisk politycznych i również służą temu m. in. wizyty w parlamencie.

Niebawem poznamy sylwetki emigrantów po roku 2004, którzy zamierzają ubiegać się o mandat radnego w najbliższych wyborach samorządowych. Niekoniecznie są to ludzie, którzy wywodzą się z jakiejś organizacji, powstałej w Londynie w ostatnim dziesięcioleciu, ich zupełnie samodzielna, niejako „prywatna” decyzja o kandydowaniu wynika po prostu z przytomnej obserwacji codzienności i doświadczeń własnych, lub najbliższego otoczenia. Takich osób, które chcą reprezentować Polaków w radach dzielnic jest coraz więcej, emigracja narosła na Wyspach po 2004 roku – dojrzała. Okrzepła. Zaczyna się interesować. Bo polityka to sfera, w której kształtują się obowiązujące nas prawa i obowiązki.

Powoli młodsza fala emigracji wrasta w ten kraj. Dla bardzo wielu wóz, albo przewóz, dzieci natychmiast posługują się dwójmową, rodzicom trudniej pomyśleć o powrocie, tym bardziej że realia w Polsce do tego nie zachęcają. A Polki rodzą. Daleko więcej tu, niż w kraju. Wrastanie w tę cudzą kulturę, nie musi oznaczać zepchania własnej, na peryferie Bożego Narodzenia. Są pewne wartości, o które warto się spierać, tak w rodzimym społeczeństwie, jak i tutejszym, są to bowiem wartości uniwersalne. Im szybciej zrozumie to rzesza polska w Zjednoczonym Królestwie, tym lepiej dla niej. Chodzi o jej interesy, jako odrębnej przecież społeczności. Chodzi też o interesy Polski, o które winniśmy się troszczyć, aby krajowe pogłoski, iż emigranci głosu nie mają, nie mogły liczyć na pokrycie.

Grupa Polityczna w londyńskim zrzeszeniu Polish Professionals zapowiada organizację w brytyjskim parlamencie debaty z udziałem posłów, na temat możliwości, sensu i sposobów dotarcia do Polaków, których pokaźna liczba jest z punktu widzenia polityków: elekcyjnie atrakcyjna. Niewątpliwie w takim samym stopniu należy również zachęcać Polaków, by brali udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego (najbliższe w 2014 r.), i przede wszystkim, w wyborze reprezentantów Zgromadzenia Narodowego, a więc posłów Sejmu i Prezydenta RP (2015 r.). Powinnością wszystkich opiniotwórczych środowisk polskich w Wielkiej Brytanii jest przekonywać o konieczności partycypacji w życiu politycznym i społecznym, tak Polski, jak i Wielkiej Brytanii, do świadomego podjęcia tej odpowiedzialności.

Pytanie jest, jak wytłumaczyć Polakom, że udział w wyborach lokalnych ma bezpośrednie przełożenie na ich brytyjską codzienność? Większość dotychczasowych propozycji organizacji polskich profesjonalistów rozgrywa się w środowiskach elitarnych, w murach brytyjskiego parlamentu. Jest to jednoznaczny i zbyt jednostronny kierunek działań. Dobrze, że profesjonaliści chcą dotrzeć do liderów polskich środowisk, bo to też jest potrzebne. Ale bez przysłowiowej „pracy w terenie”, bezpośredniego wyjścia do Polaków i szukania ku temu okazji, bez połączenia salonu i ulicy, działania Grupy Politycznej będą nosiły, li tylko charakter, osobistych.

foto
foto
Z Piotrem Leśniakiem z grupy politycznej organizacji Polish Professionals in London rozmawia Elżbieta Sobolewska

Sygnalizujecie priorytety działalności grupy politycznej za pomocą czterech haseł: Informacja – Dialog – Edukacja i Asymilacja w Społeczeństwie. To ostatnie budzi pewne wątpliwości. Asymilacja?

– Wytłumaczę: najpierw  informacja, czyli zapoznanie polskiej społeczności z kanałami informacyjnymi, którymi można dotrzeć do reprezentantów władzy. Chcemy dotrzeć do Polaków z informacją, jak mogą się skontaktować z posłem, jaki obywatel ma wpływ na władzę i jakie ma prawa, przedstawić źródła komunikacji z parlamentu do organów władz, do councilów, to jest nasze pierwsze założenie. Wzmocnić dialog między reprezentantami różnych społeczności polskich w Londynie, zbliżyć liderów sektora biznesu i ludzi pracujących w sektorze pozarządowym, ludzi promujących polskie wartości, polskie firmy zapoznać z parlamentarzystami, zapoczątkować między tymi środowiskami dialog. Dalej: Edukacja. Ludzie nie wiedzą, gdzie się rejestrować, jak głosować.

Ale to są informacje już powszechnie dostępne i to nawet po polsku. Problemem jest raczej brak zainteresowania dla procesu wyboru władz w ogóle, o braku sprecyzowanych preferencji wyborczych nie wspominając

– I nie jest to tylko tendencja obecna wśród Polaków. Ponad 60 procent młodych Brytyjczyków nie głosuje w wyborach. To jest ogromny procent, półtora miliona ludzi. Tutaj szkoła nie uczy młodzieży głosować, prowadziliśmy badania, które to wykazały, rozmawialiśmy z uczniami dziesiątek szkół w Wielkiej Brytanii. W Polsce jest tego typu edukacja, istnieje przedmiot poświęcony między innymi wyjaśnieniu procesu wyborczego, Wiedza o Społeczeństwie, tutaj tego brakuje.

Są za mało zmotywowani, żeby interesować się głosowaniem

– Przede wszystkim, politycy wytworzyli między sobą, a wyborcami ogromną barierę, stracili mandat zaufania. Coraz mniej ludzi głosuje i coraz mniej ludzi decyduje się na członkostwo w partii politycznej i jest to szeroka tendencja. Tak dzieje się nie tylko tutaj, ale i we Francji, Niemczech, Holandii, Danii.

Zostało to już jakiś czas temu nazwane „kryzysem demokracji”. A w jakim kontekście mieści się pojęcie „Asymilacji” w programie celów, które motywują powstanie Grupy Politycznej?

– To nazwa robocza, ale funkcjonuje w sensie promowania lepszego imagu Polaków w Wielkiej Brytanii. Im więcej ludzie będą wiedzieli na temat mechanizmów wpływania na władzę w tym kraju, tym bardziej będą się angażować w życie tego kraju. Asymilacja w sensie promowania pozytywnego, ekonomicznego aspektu naszej obecności w Wielkiej Brytanii.

Czy planujecie więc udzielić wsparcia Polakom, którzy startują w lokalnych wyborach?

– Jak najbardziej. Przede wszystkim, jesteśmy grupą otwartą na nowe horyzonty oraz inicjatywy, wiec zachęcamy potencjalnych kandydatów do przyłączenia się do grupy. Jednym ze strategicznych celów jest otwieranie kanałów komunikacji nie tylko do parlamentarzystów, ale również do społeczności polskich, co samo w sobie jest świetną strategią wyborczą. Planujemy wspierać potencjalnych kandydatów z naszych środowisk, jednak trzeba pamiętać, że działamy na platformie bezpartyjnej, i nie identyfikujemy się z żadną z partii politycznych.

***

Piotr Leśniak, lider Grupy Politycznej PPL mieszka w Wielkiej Brytanii od prawie 7 lat. Pracuje w Parlamencie Brytyjskim dla partii Liberalnych Demokratów, specjalizując się w tematyce Bliskiego Wschodu i Europy Centralno-Wschodniej. Ma za sobą doświadczenie pracy w obu Izbach Parlamentu, jako doradca legislacyjny oraz asystent do spraw międzynarodowych, wiceprzewodniczącego partii Lib-Dem Simone’a Hughesa. Współzałożył i prowadził firmę „Bite the Ballot”, która zajmowała się promowaniem wśród brytyjskiej młodzieży postawy zaangażowania się w polityczny wymiar życia społecznego.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_