01 maja 2013, 12:04 | Autor: Magdalena Czubińska
Polaku, dobrze się sprzedaj!

Jest pan Brytyjczykiem, wieloletnim doradcą zawodowym, do PPA trafił pan dzięki żonie-Polce. Czy polskim imigrantom pana pomoc jest szczególnie potrzebna?

– Zaoferowałem swoją pomoc w przygotowaniu się do rozmów kwalifikacyjnych w brytyjskich firmach, ponieważ uważam, że to bardzo cenna umiejętność. Prawdę mówiąc, nie mamy tak dużego zainteresowania, jak byśmy chcieli – wydaje mi się, że wielu ludzi po prostu odczuwa stres przed taką rozmową kwalifikacyjną. Dla tych, co się zgłaszają, organizujemy wieczór czy czasem nawet dzień na taką próbną rozmowę, żeby ochotnik mógł się sprawdzić w nowej roli. Bardzo to lubię, bo widzę, że ludzie przychodzą na spotkanie bardzo zdenerwowani, jednak wychodzą zdecydowanie bardziej pewni siebie i gotowi działać dalej.

Na czym polega typowy mock interview?

– Pytam o to, w jakiej branży szuka pracy i proszę o CV – na tej podstawie buduję rozmowę, pytania zmieniają się w zależności od rodzaju pracy i stanowiska. Nie przechodzę od razu do rozmowy – siadam z klientem, chcę, żeby poczuł się komfortowo i dopiero zaczynamy wywiad. Po wszystkim pytam się go, jak sam siebie ocenia – z czym miał największe problemy, co go zaskoczyło, jakich pytań się nie spodziewał, w którym momencie jego zdaniem wypadł dobrze, w którym źle. Daje to jakąś perspektywę, inne spojrzenie na siebie. Dopiero później dzielę się swoimi uwagami. I to, co najczęściej zauważam to to, że ludzie myślą, że wypadli gorzej niż w rzeczywistości. Często uważają też, że ich angielski nie jest na najlepszym poziomie. Pewność siebie to największy problem i najważniejszym celem takich rozmów jest właśnie dodanie im tej odwagi i pewności.

Gavin Davies, doradca zawodowy, który w ramach Polish Psychologists’ Association pomaga Polakom postawić pierwsze kroki na brytyjskim rynku pracy prowadząc tzw. mock interviews, czyli próbne rozmowy kwalifikacyjne. Fot. Magdalena Czubińska
Gavin Davies, doradca zawodowy, który w ramach Polish Psychologists’ Association pomaga Polakom postawić pierwsze kroki na brytyjskim rynku pracy prowadząc tzw. mock interviews, czyli próbne rozmowy kwalifikacyjne. Fot. Magdalena Czubińska
Z czego ta niepewność może wynikać?

– Ludzie boją się, że nazywamy to „wywiadem”, boją się całego procesu i że jest prowadzony w języku angielskim. Jednak każdy, kto skorzystał z pomocy, wychodzi z rozmowy pewniejszy siebie. Język nie jest najważniejszą sprawą. Ważne, by dwie strony się porozumiały, a to jest możliwe nawet wtedy, gdy język nie jest na znakomitym poziomie. Pracodawcy nie szukają perfekcyjnego angielskiego, ale angielskiego wystarczającego do wykonania danej pracy.

Do tego trzeba jeszcze dodać lęk przed pierwszym kontaktem z brytyjskim rynkiem pracy…

– Zgłaszają się do nas różne osoby. Niektórzy przyjechali do Anglii po raz pierwszy, do tej pory pracowali jako ekspedienci czy kelnerzy, a teraz chcą zrobić kolejny krok do przodu i rozpocząć prawdziwą karierę, nie chcą się jedynie utrzymać. Są też ludzie bezrobotni, którym do tej pory nie udało się znaleźć pracy. Są też tacy z długim stażem zawodowym, teraz jednak chcą zupełnie zmienić ścieżkę kariery. Najczęściej są to jednak ludzie z pierwszej grupy.

Czyli nowa emigracja przestaje być wyłącznie zarobkowa – chce się rozwijać, realizować ambicje. Co stoi na przeszkodzie?

– Kluczowym problemem jest to, że sytuacja na rynku pracy jest ogólnie trudna. Polakom coraz ciężej udowodnić swoją wartość, wyróżnić się wśród całej populacji szukającej pracy. Ludzie są coraz bardziej zdesperowani, by przekroczyć tę granicę – przekroczyć próg z usług do pracy biurowej, gdzie mogliby rozwijać swoje kompetencje zgodnie ze swoimi zainteresowaniami. Zauważyłem, że emigranci przechodzą przez trzy etapy zawodowe: pierwszy to praca w środowisku, gdzie można rozwijać znajomość języka, np. sklepy, gdzie trzeba rozmawiać z klientami i człowiek uczy się komunikować w nowym języku. Drugi to przeniesienie się do pracy biurowej, administracyjnej, w różnego rodzaju agencjach, skąd następnie będą mogli rozpocząć docelową karierę w wybranej branży.

Jak ocenia pan przygotowanie Polaków do przekroczenia tej granicy w porównaniu z innymi narodowościami, w tym z rodowitymi Brytyjczykami?  

– Poziom wykształcenia Polaków jest często nawet lepszy niż Anglików, więcej osób ma wyższe wykształcenie. Jeśli chodzi o doświadczenie zawodowe, to również jest dobrze. Problem jednak w tym, że Polacy nie potrafią się sprzedać na rozmowie kwalifikacyjnej, nie potrafią się odpowiednio zaprezentować. Nie mają tej pewności siebie, że mimo obcej narodowości mogą mieć wyższe kompetencje niż niejeden Brytyjczyk lub imigrant innej narodowości.

Narodowość może więc być atutem, jednak często staje się przeszkodą…

– Obce pochodzenie z pewnością utrudnia zdobycie pracy. W obecnej chwili sytuacja na rynku pracy wygląda tak, że brytyjskie firmy odczuwają dużą presję, aby zatrudniać Brytyjczyków. Główną przyczyną jest ogólna sytuacja ekonomiczna. Pracodawcy wolą zatrudnić Anglików z wielu powodów: przede wszystkim jest to o wiele prostsze rozwiązanie, chociażby z powodu aspektów językowych czy kulturalnych, które często są przeszkodą w komunikacji, ale mimo wszystko, jedyne, co w takiej sytuacji Polacy mogą zrobić, to pokazać, że mają odpowiednie doświadczenie i umiejętności, i że bariera językowa nie ma znaczenia. Muszą udowodnić, że, mimo że nie urodzili się i nie wychowali w Anglii, to potrafią o wiele więcej niż osoby miejscowe.

Ta rywalizacja jest odczuwalna nawet w takim mieście, jak Londyn, gdzie zamieszkują imigranci z całego świata?

– W wielokulturowym mieście, jakim jest Londyn, narodowość nie jest ważna, nie ma znaczenia skąd ludzie pochodzą. Liczy się to, co umiesz i jakie masz doświadczenie. Jednak poza Londynem spotyka się nieco inne nastawienie – pracodawcy bardziej się obawiają trudności wynikających z tych różnic językowo-kulturalnych. W Londynie Brytyjczycy są niemal mniejszością, poza nim obcokrajowiec wśród pracowników to rzadkość.

W Dzienniku Polskim ukazał się artykuł o sposobach konstruowania CV w Polsce i na Wyspach (TP 30 grudnia 2012). Okazało się, że wielu Polaków nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielkie są między nimi różnice. Czy z rozmową kwalifikacyjną jest podobnie?

– Owszem, tutaj chodzi przede wszystkim o sprzedanie siebie, o wyjawienie rekruterowi tego, co chcemy pokazać i zachowanie dla siebie tego, o czym lepiej, żeby nie wiedział. Wydaje mi się, że Polacy są zdecydowanie bardziej… szczerzy. Odpowiadają na pytania zupełnie otwarcie, podczas gdy w Wielkiej Brytanii nie zawsze jest to wskazane. Miałem takiego klienta: mężczyzna aplikował na stanowisko managera w hotelu, zapytałem go o największą słabość, a on odpowiedział, że czasem się spóźnia do pracy, jednak gdy już do niej w końcu dociera, to daje z siebie wszystko. To była niezmiernie ciekawa odpowiedź. Właściwie powiedział o tym, co zdarza się każdemu – z pewnością każdy się kiedyś spóźnił – jeśli jednak kandydat powie coś takiego na rozmowie w Wielkiej Brytanii, zwłaszcza w Londynie, będzie to dla rekrutera szokiem, bo tak naprawdę komunikuje w ten sposób pracodawcy, że nie można na nim w stu procentach polegać. To oczywiste, że nikt nie jest w stu procentach niezawodny, jednak podczas rozmowy w brytyjskiej firmie oczekuje się zapewnienia, że zawsze się będzie na czas, że można na nas polegać, że jesteśmy godni zaufania.

Kolejnym zaskoczeniem dla Polaków jest to, że w pytaniach o kompetencje wymagane jest podanie konkretnych przykładów. W Polsce pytania, jak i odpowiedzi, są bardziej ogólne. Jeśli rekruter zapyta np. o sposób radzenia sobie z trudnym klientem w rozmowie telefonicznej, to kandydat zapewne odpowie, że rozmawia z nim spokojnym tonem, próbuje go uspokoić i załagodzić sytuacje. W ten sposób rekruter nie dowie się zbyt wiele o danej osobie. Jeśli jednak zapyta o konkretne aspekty tej sytuacji, np. co pracownik zrobił tuż po rozmowie lub o to, jakiego używał w niej języka, dowie się wielu o szczegółów o jego sposobie działania w takiej sytuacji oraz co nieco o jego cechach osobowości.

Rozmowa kwalifikacyjna w brytyjskiej firmie opiera się zatem raczej na domysłach, ukrytych znaczeniach…

– Największym problemem dla Polaków ubiegających się o pracę w Wielkiej Brytanii zdaje się być zrozumienie, czego tak naprawdę wymaga od nich rekruter i świadomość, dlaczego zadaje takie, a nie inne pytania. Sam podczas mock interview często zadaję pytanie o dotychczasowe największe problemy czy wyzwania w pracy zawodowej. Polacy często odpowiadają, że żadnych problemów nie mają. Jednak prawdziwym celem tego pytania jest sprawdzenie, jak pracownik sobie z tego typu problemami radzi, co można uzyskać jedynie poprzez podanie przykładu. Polakom brakuje analizy drugiego dna tego dialogu.

Nacisk na praktyczne przykłady realizowanych projektów sugeruje, że w Wielkiej Brytanii bardziej liczy się doświadczenie czy staż pracy, niż wykształcenie…

– Doświadczenie jest kluczem – praktyczne umiejętności zdobyte podczas dotychczasowej pracy to główny przedmiot zainteresowania nowego pracodawcy. Wykształcenie jest na drugim miejscu. Kandydatów na stanowiska wybiera się wyłącznie na podstawie kompetencji.

Jednak wspomniał pan, że gdy o stanowisko ubiegają się osoby o kompetencjach na podobnym poziomie, lecz o różnym pochodzeniu, większe szanse na zdobycie pracy ma Brytyjczyk. Czy nie ociera się to o dyskryminację?

– W Wielkiej Brytanii dyskryminacja narodowościowa nie jest dużym problemem. Jeśli istnieje, rzadko jest bezpośrednia. Jednak dobry rekruter patrzy wyłącznie na wykształcenie i doświadczenie. Narodowość, rasa, płeć nie powinny mieć żadnego znaczenia, choć wiadomo, że każdy człowiek podświadomie dokonuje ocen i kieruje się osobistymi preferencjami. Jednak jeśli system rekrutacji jest solidnie przygotowany, eliminuje wszelkie zagrożenia uprzedzeń.

Co należy zrobić, jeśli jednak padnie dyskryminujące pytanie?

– Gdy zdarza się taka sytuacja, pierwsze, co należy zrobić, to zadać sobie pytanie, czy chcesz pracować w takiej firmie. Po drugie, jeśli nie masz obaw przed udzieleniem odpowiedzi, możesz to zrobić. Wszystko zależy od własnej oceny, jak bardzo dane pytanie cię razi. Zawsze można jednak powiedzieć, że się na nie odpowie i kontynuować lub zakończyć rozmowę.

Rozmawiała Magdalena Czubińska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (1)

  1. Witam jak można się z Panem z kontaktować ,proszę o e-mail bo chcę do pana napisać bo nie jestem w stanie przyjechać z poważaniem Barbara