23 stycznia 2013, 09:07 | Autor: Elżbieta Sobolewska
POSK. Odnowa

Trwają od kilku tygodni prace, nadające kształt nowej Sali Conrada, za którymi podąży przeniesie do czytelni, części zdeponowanych tam dotychczas zbiorów dokumentów i książek. Zarząd POSK-u ma również nadzieję na rychłą przeprowadzkę do nowego lokalu Instytutu Józefa Piłsudskiego.

Mimo pewnej autonomii Biblioteki Polskiej, ku powszechnej satysfakcji środowiska – znakomicie prowadzonej przez jej obecną dyrektorkę, Dobrosławę Platt – jest to instytucja, której Posk jest właścicielem. Inaczej jest w przypadku Instytutu. Wprawdzie znaczną sumą dołożył się do budowy największego na świecie ośrodka życia społecznego Polaków na obczyźnie i cieszy się w związku z tym zasłużonymi i znaczącymi przywilejami, jeśli chodzi o finansową współpracę z POSK-iem, ale jednak jest bytem samodzielnym, i to, jak gospodaruje i prowadzi swoją działalność, zależy od niego samego.

Nie odbył się jeszcze przetarg, dotyczący wyboru firmy, która dokona przebudowy wschodniego skrzydła budynku, mieszczącego byłą już siedzibę Towarzystwa Conradowskiego i jeszcze obecną – Instytutu J. Piłsudskiego. – Na razie mamy cztery zgłoszenia od podmiotów, które są zainteresowane przeprowadzeniem projektu przebudowy. Nie wiadomo więc jeszcze kiedy prace się rozpoczną, ale na pewno ma to być pierwszy kwartał tego roku – mówi Joanna Młudzińska, prezes POSK-u.

W nowej Sali Conrada będzie klimatyzacja, zapewniona odpowiednia temperatura i wilgotność powietrza, a więc coś, czego w starej sali zdecydowanie brakowało. To zdecydowany krok do przodu. Atutem jest przeniesienie części zbiorów do czytelni biblioteki, z czego również bardzo zadowoleni są conradyści. – Jak mówili podczas pierwszego spotkania, kiedy omawialiśmy z nimi nasz projekt, bardzo zależy im na popularyzacji conradianów, dlatego pomysł umieszczenia ich „na widoku”, w ogólnie dostępnej czytelni, bardzo przypadł im do gustu – dodaje Joanna Młudzińska. I rzeczywiście, będzie to zapewne strzał w dziesiątkę, mimo wszelkich obaw, które wyzwoliły w starszej emigracji głośną, przed rokiem, dyskusję. O dotychczasowej Sali Conrada wiedziało się może, że jest, ale tylko tyle. Wydawała się być niedostępnym i niemal tajemniczym miejscem, którego odwiedzać niemalże nie wypadało. Conrad nareszcie będzie więc bliżej nas. Instytut Józefa Piłsudskiego za to trochę dalej, ale trudno stwierdzić, by jego dotychczasowa, łatwa dostępność, wywierała znaczący wpływ na popularyzację archiwów i myśli wielkiego patrona. Zainteresowani zbiorami badacze epoki Marszałka i tak doń trafią. Drogę znajdą też uczniowie szkół sobotnich.

Nowa Sala Conrada będzie mniejsza, ale za to nowocześniejsza. W przypadku nowego lokum Instytutu Józefa Piłsudskiego ma być podobnie, z tą różnicą, że nowa przestrzeń będzie metrażowo większa, a nowoczesność, którą zaproponował POSK, budzi wśród członków zarządu placówki pewne obawy. Dotyczą one między innymi lęku o stratę niepowtarzalnego charakteru i atmosfery tego miejsca, którą trzeba oto zbudować na nowo.

– Przeprowadzkę negocjowaliśmy z zarządem Instytutu od lipca ubiegłego roku i wydaje nam się, że jeśli Rada IJP nie była informowana o wszelkich wątpliwościach i omawianych szczegółach na bieżąco, tylko stało się to dopiero w grudniu, to możemy chyba mówić o niewystarczającej komunikacji między Zarządem Instytutu i jego Radą. 12 grudnia potwierdziliśmy w oficjalnej formie to wszystko, co w naszym mniemaniu, przez kolejne miesiące rozmów, zostało uzgodnione. Nie przypuszczaliśmy, że Rada nic na temat naszych ustaleń nie wie. Jeśli dwie poważne instytucje rozmawiają ze sobą na szczeblu prezesów i sekretarzy, to wychodzimy z założenia, że wszystko, co nawet tylko ustnie zostało uzgodnione, jest dla obu stron zobowiązujące – tłumaczy Andrzej Zakrzewski, Sekretarz POSK-u.

Instytut Józefa Piłsudskiego nadal ma zastrzeżenia, co do kształtu przyszłego lokalu i umowy, którą z POSK-iem zawrze. A jednak, jak mówi Joanna Młudzińska: – Według nas, negocjacje dochodzą już do skutku, czekamy teraz na oficjalne pismo od zarządu Instytutu z informacjami czy przyjmuje propozycje i z podaniem terminu przeprowadzki. Laminat, który chcemy położyć na podłodze nowego lokalu IJP, jest używany w POSK-u w wielu pomieszczeniach, sprawdzony i porządny. Jeżeli IJP wolałby parkiet, nie widzę przeciwwskazań, dajemy 5000 funtów, to przecież nie jest nic. Jeśli trzeba, możemy przecież jeszcze w tej sprawie rozmawiać i jesteśmy otwarci na propozycje. Kwestia ruchomych półek, którymi dysponuje, była długo przez obie nasze instytucje omawiana. Doszliśmy do tego, że finansujemy ich przeniesienie, dokładnie w takiej formie, w jakiej wyglądają i funkcjonują obecnie, a koszt ich przeniesienia wyniesie 3500 funtów. Krótko mówiąc: Instytut nie musi wydawać kolejnych 7500 funtów (tyle kosztował ich zakup) na montaż nowych półek, bo te, które są, zostaną przez nas przeniesione, a ich funkcjonowanie zostanie przez nas objęte gwarancją. Nie ma mowy o ich „obcinaniu”, lecz rozmontowaniu i ponownym złożeniu w taki sposób, aby pasowały do pomieszczenia Oświetlenie będzie nowoczesne, tzw. ledowe (LED lights), zaś sufit zostanie odnowiony, chociaż pozostanie w takim kształcie, jaki funkcjonuje w tym lokalu do tej pory, ponieważ inne rozwiązanie jest bardzo kosztowne i nie możemy sobie na takie pozwolić. Faktem jest, że niektóre szafy, które są w dotychczasowym lokum IJP się nie zmieszczą, ponieważ nie możemy tego sufitu podnieść – mówi prezes ośrodka w odniesieniu do wątpliwości, które nadal w kwestii przeprowadzki niepokoją Zarząd Instytutu.

– Rozumiemy potrzebę dodatkowych inwestycji, ale w naszym mniemaniu Instytut ma z czego je zrealizować, skoro otrzymuje spadki – dodaje Andrzej Zakrzewski.

Obawy Instytutu co do przeprowadzki, nie rozbijają się tylko o kształt nowej siedziby, lecz również o umowę, która zostanie zawarta, czy też przedłużona, w oparciu o status quo, obowiązujące obie instytucje, od momentu działalności Instytutu w murach ośrodka.

– To, co było zawarte w pierwotnej umowie to fakt, że Instytut będzie płacić bardzo niski czynsz, ponieważ bardzo dużo ofiarował na budowę POSK-u. Natomiast nie było mowy o tym, że IJP nie będzie ponosił kosztów utrzymania budynku (service charges), a do tej pory było tak, że kosztów tych nie ponosił, w odróżnieniu od wszystkich innych organizacji, które mają tutaj swoją siedzibę. W związku z tym dążymy do tego, aby ta sytuacja uległa zmianie. Chcielibyśmy aby nowa umowa, którą zawrzemy, zawierała ten dodatkowy element, a co do wysokości czynszu, nie uzgodniliśmy jeszcze, jak będzie on, ewentualnie, wzrastał. Ale ostatecznie, jest to przecież kwestią dalszych negocjacji, które z IJP prowadzimy. I analogicznie do sytuacji z ustaleniami poczynionymi w kwestii przeprowadzki, dopiero, kiedy zostaną one zakończone, wystosujemy na ich podstawie oficjalne pismo i podpiszemy nową umowę najmu. Podkreślam, negocjacje w sprawie umowy najmu, trwają – tłumaczy Sekretarz POSK-u.

Był rok

W czerwcu 2012 r. do Rady POSK-u weszły trzy nowe osoby. – Robert Szmigielski przejął całkowicie pracę nad wizerunkiem ośrodka. Zajmuje się stroną internetową, twitterem i Facebookiem. Strona nareszcie ma swą pełną, anglojęzyczną wersję. Robert wykonuje według mnie wspaniałą robotę. A co jest naprawdę godne podkreślenia, to fakt, że sam się do pracy nad wizerunkiem POSK-u zgłosił i zaproponował konieczne ulepszenia, bazując na swojej zawodowej wiedzy i umiejętnościach. Nasz drugi radny, Marcin Kaczmarski czuwa wraz ze swoim ojcem, Piotrem, nad Jazz Cafe, jego działka to technika. Z kolei Ania Kalinowska chciała być członkinią Komisji Kultury i w niej się udziela, a poza tym ma tę świetną zaletę, że aktywnie rozpowszechnia w brytyjskim środowisku Jazz Cafe. Zauważam także postęp w zaangażowaniu członków naszej Rady. Są tacy, którzy jakby od nowa poczuli tego ducha i aktywniej włączają się w pracę na rzecz POSK-u – mówi Joanna Młudzińska. – Niekoniecznie każdy radny musi wykazywać się realizacją konkretnych projektów, czy pomysłów, ważne są dla nas także ich opinie, które wynikają z doświadczenia, albo zawodowego, albo z pracy w innych organizacjach społecznych. Potrafią nam po prostu dobrze doradzić, co w efekcie przekłada się na ich wkład w działalność i rozwój ośrodka – uzupełnia Andrzej Zakrzewski.

W podsumowaniu minionego roku, na plan pierwszy, poza zatwierdzoną przez członków POSK-u na czerwcowym walnym zebraniu przebudową ośrodka, wysuwa się współpraca z Polskim Komitetem Olimpijskim.

– Cóż, Komitet mógł zorganizować swoje Centrum Olimpijskie w jakimś angielskim hotelu, czy centrum konferencyjnym i tam zostawić wysokie opłaty za wynajem. Te pieniądze zostały jednak wydane w polskiej instytucji i przysłużyły się jej choćby w ten sposób, że podnieśliśmy jakość naszych sal do wynajęcia. W ramach usprawnień, które zafundowało nam Ministerstwo Spraw Zagranicznych (PKOl płacił za wynajem sal) mamy możliwość zorganizowania projekcji z prawdziwego zdarzenia. Mamy spuszczane ekrany, albo duże telewizory. To był bardzo dobry przykład tego, jak można współdziałać i Olgierdowi Lalko należą się za to duże słowa uznania – mówi Sekretarz POSK-u. Efekt tych ulepszeń ma być odnotowany w tym roku. – Mamy również umówione spotkanie ze specjalistą od wynajmu pomieszczeń konferencyjnych, będziemy więc mądrzejsi o jego opinię – dodaje Zakrzewski.

Co potwierdza menedżer domu, Bartek Nowak, szczególnie z teatru skorzysta w tym roku wyjątkowo wielu nowych klientów (angielskie szkoły i polskie firmy). Dzięki gościnie zaoferowanej Centrum Olimpijskiemu, dużo się w POSK-u działo, więc zyskał on wizerunkowo. – Zmartwił nas tylko komentarz w jednej z polonijnych gazet, że działalność Centrum pokazała nam, co robić, aby sprowadzić do POSK-u więcej ludzi, odbiorców tego, co mógłby on mieć do zaoferowania. Łatwo mówić, kiedy te wszystkie koncerty, pokazy filmów i spotkania były za darmo i aby móc je zrealizować, Komitet miał odpowiednio duży budżet, którego POSK nie ma – zauważa prezes ośrodka.

Faktem jest, że w POSK-u odbywają się spotkania, za które organizatorzy nie pobierają wstępu, ale tzw. wolne datki, lecz ich tematyka np. historyczna, czy socjologiczna (np. spotkania organizowane przez Indywidualnych Członków Zjednoczenia Polskiego) skierowana jest do nieco bardziej wymagającego odbiorcy.

– Za takie pieniądze, takiego serca i wkładu pracy, jakie okazali nasi pracownicy, PKOl nie znalazłby nigdzie. Im na tym ogromnie zależało, abyśmy pokazali się od jak najlepszej strony. Był to więc zysk obopólny – kwituje na zakończenie tematu Joanna Młudzińska.

Ukłon dla społecznika

POSK nareszcie wprowadza w życie bardziej restrykcyjną politykę, dotyczącą cen wynajmu sal dla „społeczników” czy w celu prowadzenia na jego terenie „działań społecznych”. W nowy rok, Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny w Londynie wkroczył wraz z podwyżkami tych cen i zdecydowanym podejściem do przejrzystego rozróżniania pojęć „społeczny” lub „komercyjny”. 2013 bywa określany mianem „roku przemian”. Cokolwiek to znaczy dla ludzkości, w POSK-u już się zaczęło.

Społeczna stawka wynajmu, będzie więc w końcu przywilejem, nie wynikającym z faktu pokazywania na scenie poskowego teatru polskiej sztuki. Bo ta, w formie np. znanych krajowych kabaretów, po pierwsze ze sztuką ma niewiele wspólnego, a z wartościami wyższych lotów, a więc natury społecznej – nie ma wspólnego absolutnie nic. Mianem „społecznej działalności” będą więc cieszyły się np. instytucje charytatywne, czy wszelkie działania związane z propagowaniem rocznic wydarzeń historycznych, czy polskich świąt narodowych

– Nasza zasada jest prosta: mamy pewne obowiązki względem społeczeństwa i w związku z tym, nie możemy pozwalać na POSK-u zarabiać, chyba że na podstawie jasno określonych, komercyjnych zasad. Jeśli ktoś chce tutaj zarobić, w porządku, ale i POSK też musi coś z tego mieć. Docelowo zresztą dążymy przecież do tego, żeby prowadzić własną szerszą i bogatszą działalność kulturalną. Trwają rozmowy ze Sceną Poetycką o bliższej współpracy, ponadto otoczymy opieką dwie nowe grupy założone w Londynie przez młodych Polaków: Polish Artist in London i Radadash – mówi Andrzej Zakrzewski.

Fot. www.msport.gov.pl

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_